Szumiało. Ale to nie był spokojny szum liści tylko coś
innego. Ktoś rozmawiał. Z trudem otworzyłam oczy. Kojarzyłam pomieszczenie, w
którym się znajdowałam, ale nie miałam pojęcia skąd.
Zielone ściany i wygodny kremowy fotel. Lubiłam te kolory. I
znałam ten fotel. Znałam ten kolor ścian. Sama go wybierałam przy projektowaniu
pomieszczeń.
Byłam w szpitalu.
Przewróciłam się z bólem na drugi bok, a szumy ucichły.
- Obudziła się - wyszeptał Rafael podchodząc do mojego łóżka.
- Biegnę po lekarza - rzucił Ethan i już go nie było.
- Rinnie - Belladona ze łzami w oczach dopadła do mnie i
złapała za dłoń.
Dlaczego byłam w szpitalu?
Mój umysł zaatakowały okropne obrazy wyjęte prosto z
najgorszego koszmaru. Przypominałam sobie te wszystkie udręki spędzone w
piwnicy Sebastiana. Nie wiem ile czasu tam byłam, ale dla mnie to mogłyby być
nawet stulecia.
- Uszczypnij mnie - wychrypiałam do przyjaciółki. Proszę, aby
to nie był tylko piękny sen. Poczułam ukłucie na grzbiecie dłoni.
- Już jesteś bezpieczna Rinnie - wyszeptała Belladona
wyciągając rękę i odgarniając mi włosy z twarzy. Ten gest był tak czuły, a mnie
uderzyła myśl, która wyrwałaby mnie z łóżka, gdybym nie została natychmiast
powstrzymana. Rozpłakałam się z ulgi, ale momentalnie uderzyła mnie inna myśl.
- Co z dzieckiem? - zapytałam szalonym wzrokiem wpatrując się
w Bellę.
- Nie musisz się już niczym przejmować, słoneczko - mówiła
uspokajająco, ale ja nie byłam spokojna.
- CO Z DZIECKIEM!? - wydarłam się odnajdując w sobie pokłady
siły.
- Co się z nią dzieje? - padło pytanie, ale nie wiem kto
pytał.
- Majaczy, jest w szoku - wymamrotała przerażona Belladona.
- NIE JESTEM W SZOKU! - zaprotestowałam gwałtownie wyrywając
się z czyjś ramion. - ZOSTAW MNIE! PUŚĆ MNIE!
Drzwi otworzyły się gwałtownie i do pomieszczenia wpadł
lekarz.
- Co z dzieckiem? - zapytałam od razu uspokajając się.
Mężczyzna powoli podszedł do mojego łóżka i zatrzymał się.
Zdjął z nosa okulary i schował do kieszeni kitla. Milczał chwilę zanim się
odezwał.
- Przykro mi...
- Nie - zaprzeczyłam kręcąc głową. To nie mogła być prawda.
Błagam!
- Odniosła pani dużo obrażeń. Kiedy panią do nas przywieźli
dziecko było martwe musieliśmy operować.
Wpatrywałam się pustym wzrokiem przed siebie. Moje maleństwo
było martwe. Nie żyło. Martwe, moje maleństwo było martwe.
- Zabił moją małą czerwoną mgiełkę - powiedziałam patrząc
prosto w oczy lekarza. Spłynęła pierwsza łza, a za nią kolejna. - Zabił je.
- Rinnie, co ty wygadujesz? - dopytywała Belladona.
- Katharina była w dziesiątym tygodniu ciąży - poinformował
lekarz.
Zapadła cisza. Znachor, dostrzegając niezręczną sytuację,
wycofał się.
- Było takie małe - zwróciłam się do Belladony, która
pobladła, a usta zaczęły jej drgać niebezpiecznie. - Miało czerwoną aurę.
Chciałam nazwać je Rubin lub Robyn - mimo, że cierpiałam byłam spokojna.
Szukałam jego twarzy. Wiedziałam, że tu jest, bo go
wyczuwałam. Niedowierzanie, desperacja i ból, to dostrzegłam w szarych oczach.
- Tak bardzo niechciane... - wyszeptałam, a głos mi się
łamał.
Zdążyłam zarejestrować tylko czarną smugę. Rafael rzucił się
z pięściami na Rufina, a on wcale się nie bronił. Dopiero interwencja Ethana i
czary Belladony zatrzymały anioła.
- Ty sukinsynu... - zacisnął zęby i pokręcił głową. -
Płakała, gdy do mnie przyjechała. Wyglądała jakby świat jej się zawalił. Nie
mogła się uspokoić dopóki nie usnęła ze zmęczenia. Nosiła w sobie twoje
dziecko!
- Nie wiedziałem!
- Nie pierdol! Dziwisz się, że ci nie powiedziała po tym co
jej powiedziałeś?!
- Rafael... - poprosiłam patrząc na niego błagalnie.
Anioł momentalnie opanował się i z nadal zaciśniętymi w
pięści dłońmi odsunął się.
- Co z Jessicą? Przeżyła? - miałam nadzieję, że ją także
zdołali uratować.
- Tak, ale... Została przemieniona - podjęła Belladona patrząc
na mnie niespokojnie. - Jest wampirzycą.
Zakręciło mi się w głowie od tych rewelacji. Ale przetrwała
to.
- Jakim cudem mnie znaleźliście? Przecież krew mojej mamy nie
zadziałała...
- Skąd...? Nieważne, zacznijmy od początku - moja
przyjaciółka machnęła ręką.
- Gdy wyszłaś od
Rafaela byłam z Ethanem w drodze do Rufina. Rafael poprosił nas, abyśmy
sprawdzili co się stało.
- Okazało się, że wszystkie nasze domy były obserwowane i
gdzieniegdzie zamontowane były podsłuchy. Sebastian dobrze wiedział, kiedy
zostaniesz sama. Poił Jessicę swoją krwią, aby była mu posłuszna - kontynuował
Rafael.
- Zaczęliśmy ciebie szukać, ale proste zaklęcia lokalizujące
nie działały. Potrzebowaliśmy krwi kogoś spokrewnionego z tobą. Przyjechali
twoi bracia, ale ich krew nie działała ze względu na ich matkę. Z kolei krew
twojej matki zupełnie nie działała.
Cóż, chyba domyślałam się dlaczego.
- Wtedy przyjechała królowa. Kazała spróbować z jej krwią.
Poniekąd się udało. Wiedzieliśmy, że jesteś w Nowym Jorku, bo wahadełko ciągle
krążyło nad tym terenem. Domyślałam się, że dostęp muszą blokować jakieś
zaklęcia. Ale nie przestawałam. Dnie i noce siedziałam z tym zasranym
wahadełkiem. Aż w końcu niemal te ździerstwo nie urwało mi ręki nagle wskazując
dom Sebastiana. Zupełnie jakby zaklęcia zostały przerwane.
- Gdy dojechaliśmy na miejsce, w powietrzu aż namacalna była
złość, która pachniała tobą - wtrącił Rafael.
- Krzyczałam - powiedziałam cicho. - Wykrzykiwałam swoją
nienawiść. Byłam pewna, że zginiemy. I jedno z nas zginęło - chciałam się
zaśmiać, ale z mojego gardła wydostał się urywany szloch.
- Zaczęliśmy walczyć, ale było ciężko, bo Sebastian napoił
wszystkich twoją krwią. Zrobiła się z tego niezła jatka.
- Najważniejsze, że cię wydostaliśmy - Belladona złapała moje
dłonie. Nie zabrałam ich, ale też nie oddałam tego gestu.
- Cynthiana nadal jest w Nowym Jorku? - zupełnie jakbym ją
wywołała weszła do pokoju, a tuż za nią jej mąż.
- Katharino - szepnęła cicho i usiadła na moim łóżku zajmując
miejsce Belladony, która pomknęła w stronę Ethana.
- Wiedziałaś - powiedziałam oskarżycielsko, a ona smutno
skinęła głową. Włożyłam ostatni element układanki na swoje miejsce. To było
takie logiczne. - Wiedziałaś, bo jesteś moją matką.
Słowa gładko przeszły przez moje gardło zupełnie jakbym
wiedziała o tym od dawna. Cynthiana uśmiechnęła się smutno.
- Belladona nie musiała modyfikować mojej twarzy, bo jestem
do ciebie podobna. Wiedziałaś, że jestem w ciąży i kazałaś Rufinowi się mną
zajmować, bo wyczułaś we mnie jego aurę. To twoja krew zadziałała, bo to ty
mnie nosiłaś pod sercem. Jestem córką nimfy, a moim ojcem jest wampir -
przeniosłam spojrzenie na Romana. - To właśnie po nim mam brązowe włosy i oczy,
a on ma moje imię wytatuowane na ręce. Mam rację, prawda?
Wampir podwinął rękaw. Na przedramieniu było wytatuowane imię
Cynthiany, a od łokcia litery układały się w "Katharina". To nie było
drugie imię królowej, tak jak przypuszczałam. To było imię jego córki.
- W tym samym czasie dwie nimfy były w ciąży, ale o ciąży
Margaret wiedziało niewielu. Wszyscy byli pewni, że poronię. Wszyscy myśleli,
że dziecko nimfy i wampira nie przeżyje. Spekulowano, że jeśli by się urodziło
byłoby prawdopodobnie bardzo silne z racji pochodzenia rodziców. Rodziłyśmy w
tym samym czasie. Jej synek urodził się martwy, a moja córeczka cała zdrowa.
Zawarłam z nią układ. Miała cię wychować. Nikt by się wtedy tobą nie
interesował i nie próbował zabić.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Byłam złamana psychicznie.
Chciałam być sama. Chciałam opłakiwać moje maleństwo.
- Chcę iść spać - powiedziałam czując jak w oczach zbierają
się nowe łzy. - Rufin?
Wzrokiem wygoniłam Rafaela, który wyglądał jakby nie miał
zamiaru wychodzić. Demon nie ruszył się ze swojego miejsca w kącie, oparty o
ścianę.
- To nie twoja wina, że dziecko... że go nie ma - te słowa nie
mogły mi przejść przez gardło. - Ale to nie zmienia faktu, że nas nie chciałeś.
Rufin zrobił kilka kroków w moją stronę wychodząc z cienia.
Odważyłam się na niego spojrzeć i musiałam zacisnąć zęby, aby nie wybuchnąć
płaczem.
Myślałam, że kłamałam, ale on miał rację wtedy w tamtym
gabinecie. Kochałam go. Kochałam i nienawidziłam. Nosiłam w sobie nasze
dziecko. Ufałam mu i wskoczyłabym za nim w ogień. Ale to było uczucie
jednostronne.
- Kate... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie mam ci już nic do powiedzenia.
Stał jeszcze przez chwilę. Obracał się, gdy dostrzegłam jego
szkliste. Nie mogąc na niego patrzeć odwróciłam się plecami do drzwi i
schowałam twarz w poduszkę. Wybuchłam płaczem, gdy drzwi się zamknęły.
____________________________
Smutno mi. Jak pisałam ten rozdział to ryczałam. Serio. Tak smutno się porobiło. Przepraszam, ale od początku był taki plan. Tak samo jak to, że Sebastian miał być zlym charakterem. Przyznać się! Kto się czegoś domyślał!? :D
Mam nadzieję, że dokonczyłam wszystkie wątki. Nawet nie macie pojęcia jakie musiałam porobić wyliczenia, wykreślić sobie całą fabułę, pamiętać, aby w odpowiednim czasie umieścić dane wydarzenia, aby potem coś się zdarzyło.
Jestem z siebie dumna. To pierwsza moja opowieść, którą doprowadziłam do końca. Całe dwieście dwadzieścia trzy strony. Można powiedzieć, że taką długość ma przeciętna książka. Jestem z siebie dumna, bo to nie był żaden fanfic. Wszystko jest moim autorskim pomysłem. Wykreowałam swój własny magiczny świat od podstaw, własnych, mam nadzieję unikalnych, bohaterów. Aurę Nimfy udostępnię w formacie PDF na moim chomiku (link dam później i znajdzie się w linkach obok).
Chciałam wam wszystkich podziękować za to, że byliście. Kira, Sophie, Aleksandra, Joanna, moim Anonimkom i wszystkim tym, którzy byli, ale nie komentowali lub wpadli na chwilę. Dziękuję <3
Plany do drugiego tomu? Są, pewnie, że tak! Problem tylko z pisaniem. Na razie jest napisane tylko osiem stron (to nawet nie jest jeden rozdział! :< ). Muszę znowu pokreślić plany, przygotowac i obmyslić całą fabułę, zrobić kalendarium. Jeśli już coś ma się pojawić to w nowym roku.
Moja ostatnia prośba. Jeśli czytałeś AN, a nigdy nie komentowałeś, proszę, zostaw po sobie chociaż komentarz: "przeczytałam/em". Chciałabym wiedzieć ilu was jest. Każdy czytelnik wiele dla mnie znaczy.
Dziękuję wam wszystkim. Bez was bym nie dała rady <3
Edit 13.12: W menu po prawej stronie macie link do wersji PDF. Na skróty znajdziecie go też tutaj.
Od pierwszych rozdziałów jest to najlepszy blog jaki kiedykolwiek przeczytałam/czytałam. Doceniam twoją prace nad nim, bo fabuła jest na prawdę dobrze pomyślana.Niczego nie było za dużo, ani za mało. Twoja praca jest świetna i niesamowita. Niecierpliwie czekam na następny tom. Życzę Ci, byś napisała jeszcze wiele tomów tego opowiadania i wiele innych blogów, by inni mogli się tez cieszyć czytając je.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i Nowego Roku :* <3
~Gosia :3
Jejku ale smutno..;( tak bardzo szkoda mi Kate i jej maluszka..:((
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu że twoje opowiadanie jest wspaniałe, niesamowite i cudowne!
Nie mogę się doczekać II tomu :)
Szkoda że tak późno, ale wybaczam bo święta, Nowy Rok to wiem że czasu za bardzo nie będzie *-*
Poważnie się zastanawiam nad przeczytaniem tego jeszcze raz hah :D
Przy okazji chcę ci złożyć najszczersze życzenia świąteczne! Duużo zdrówka, spełnienia marzeń, wszystkiego co najlepsze, jak najwięcej nowych równie świetnych jak AN opowiadań i nieskończoność weny!
Pozdrawiam <33
Do napisania!
Joanna
P. S. Dziękuje za podziękowania hah i nie ma za co. Komentowanie tych rozdziałów to czysta przyjemność. Paa :*
mi jest tak samo smutno jak Tobie :c ale jak to mówią koniec to nowy początek, czekam z niecierpliwością na kolejny tom i życzę weny. podziwiam cię za to, co ty siebie hah własny autorski pomysł i dobre kalendarium x przepraszam za te wszystkie nieskomentowane rozdziały :/
OdpowiedzUsuńwww.powazniexniepowazna.blogspot.com
Dziękuję. Ale wiesz że Cię nienawidzę, co? Wrócę tu po Nowym Roku, żeby przeczytać, że Kate i Rufin są razem ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ola :)
No nareszcie cały dzień czekałam na ten rozdział. :P A teraz się pochwalę, wiedziałam od początku, że Kate to córka Cythiany i Romana, po prostu wiedziałam, o dziecku też pojawiła się myśl, ale nie sądziłam, że skończysz to tak drastycznie. ;( Biedna Kate nawet nie wyobrażam sobie jak musi się czuć. Ooo Jessica wampirzycą, to będzie ciekawe. A Sebastian, może nie zginął? No co ja naprawdę lubię czarne charaktery, taka ze mnie zła kobieta! :P No i Rufin i ich rozstanie... Wiem, że Kate będzie cierpieć, ale to co jej powiedział sprawiło, że nie ma szans, by znowu byli razem (za to Rafael zachował się tak słodko :*)
OdpowiedzUsuńJa nie wieżę, że to koniec, że nie będę już zasiadać przed kompem i czytać nowy rozdział w każdy piątek (i nawet jak nie było komentarza ja zawsze czytałam ;)). Mam nadzieję, że wymyślisz coś ciekawego i intrygującego na nowy tom, a jeśli nie, mogę ci pomóc. :P
Nie ma za co, komentowanie rozdziałów to była czysta przyjemność, sama wiem ile to znaczy. ;) Ja bym zaś chciała podziękować za to, że się nie poddałaś i, że nie zawiesiłaś tego bloga w połowie historii.^^
Także pozdrawiam oraz życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Czytam, czytam i chyba nawet kiedyś skomentowałam!
OdpowiedzUsuńCaluteńki dzień czekałam na ten rozdział, aż w końcu gdy go przeczytałam nie byłam w stanie z siebie nic wydusić. Ani słówka, nic kompletnie. W każdym razie, głos już odzyskałam, jak i zamiar skomentowania :D
Szczerze, bez kłamstwa: nie przepadałam za Sebastianem jakoś bardzo. Znaczy ok, był, fajny był, ale jak się okazało że jest zły, nie poruszyło mnie to, było mi to obojętne. Jednak Kate i DZIECKO I RUFIN I KATE, no, w szoku byłam, nie powiem. Tym bardziej zdziwiła mnie reakcja Kate, taka... bezuczuciowa. Ja pewnie rzuciłabym się na gnojka z pięściami, życząc mu jak najgorzej, krzycząc, kopiąc, ciągnąc - mimo że Rufina naprawdę lubię.
W każdym razie, dziwnie się będę czuła, gdy w piątek z przyzwyczajenia, wejdę na Aurę i zobaczę, że nic nie ma i przypomnę sobie że przecież pierwsza część dobiegła końca. Ale cóż, musisz wrócić, prawda? Jasne, że musisz. Dla mnie :D No i dla innych :D
Więc do zobaczenia za... rok :P
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Najlepszy blog :) czekam z niecierpliwością na 2 tom
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam :)
OdpowiedzUsuńZajebisty blog przyznam to szczerze, tak bardzo niemogłam się doczekać kolejnego rozdziału xd
Biedna Kate;c straciła dziecko ;c
Wkurzał mnie Rufin, a przyznam szczerze że bardzo go lubiłam xd bosko piszesz xD już nie mg się doczekać kolejnego tomu *,* Życzę Wesołych Świąt ;)
Przeczytałam. Super blog :)
OdpowiedzUsuńOtrzymałaś ode mnie nominację do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńTutaj masz wszystkie informacje:
http://breathofthegods.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award.html
To ja "Joanna", teraz mam swoje konto i nie jestem anonimem. Ha! A ogólnie to wpadam tu z pytaniem kiedy dodasz pierwszą notkę II tomu?? Nie mogę się już doczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na tę chwilę ciężko mi powiedzieć. Chciałabym mieć kilka, albo nawet kilkanaście rozdziałó do przodu. Może w lutym? Ale to tylko przypuszczenia. Nie bierz sobie tej daty do serca :)
UsuńSzkoda, nawet bardzo, że tak puźno, ale rozumiem. Na pewno nie zrezygnuje z tego bloga. Masz moje słowo. *-*
UsuńPozdrawiam
Po pierwsze, kocham twój szablon ! Jest cudowny.
OdpowiedzUsuńNie było mnie tu jakiś czas i mam straszne zaległości. Ale moje studia zabierają mi cały czas wolny. Dlatego zaraz po sesji zabieram się za nadrabianie. Odzywam się, żebyś wiedziała, ze nie opuściłam czytania :) I jak tylko nadrobię, pojawię się znów :)
Pozdrawiam i życzę weny na kolejny tom :)