Pensja przysyłana z dworu okazała się kolosalna, więc
postanowiłam w coś zainwestować. Zaraz obok szpitala była działka na sprzedaż.
Może i mój pomysł był trochę szalony, ale wierzyłam, że mi się uda. Stwierdziłam,
że otworzę SPA. Nie byłam typową bizneswoman, ale będąc upartym można osiągnąć
niemalże wszystko. Mając do dyspozycji internet zabrałam się, aby zrobić
porządny research. Oryginalność tego pomysłu opierała się na tym, że SPA będzie
tylko dla nieśmiertelnych.
Skończyło się na tym, że do końca tygodnia nie odrywałam oczu
od ekranu laptopa. Rufin z Rafaelem byli ciekawi co takiego tym razem
wymyśliłam, że grzecznie siedziałam w domu nie marudząc, nie krzycząc i nie
robiąc fochów. Jednak musiało to być im na rękę, bo nic się nie odzywali tylko
z zainteresowaniem zerkali na powiększające się stosy papierów. Posyłałam im
mordercze spojrzenia, gdy się zanadto do nich zbliżyli, aby zerknąć na ich
treść.
Tego dnia pracowałam w salonie w towarzystwie Rafaela, który
prowadził rozmowy telefoniczne w różnych językach. Nie zwracałam na to większej
uwagi, bo właśnie dotarło do mnie, że przy SPA musi być hotel.
Trzasnęły drzwi wejściowe, a przeciąg zdmuchnął moje papiery
ze stołu. Marszcząc nos pozbierałam je pośpiesznie. Rufin wkroczył do salonu trzymając
w dłoni jakieś duże, płaskie pudełko, które położył przede mną.
- Co to? - zapytałam unosząc wzrok na demona.
- Sukienka - odparł krótko zdejmując marynarkę i
przewieszając ją przez oparcie fotela.
- Jaka sukienka? - byłam zaskoczona, no bo na cholerę mi ona?
- Nie wiem, Belladona wybierała.
Uniosłam obie brwi jeszcze bardziej zdziwiona.
- Dzisiaj jest impreza, na której będą wszyscy nieśmiertelni
przywódcy z Ameryki Północnej - wyjaśnił Rafael.
Rufin panował nad całą Ameryką Północną, ale miał pod sobą
ludzi, którzy sprawowali kontrolę nad mniejszymi obszarami. Stolica znajdowała
się w Nowym Jorku, ale przecież zostawała jeszcze Kanada, Grenlandia, Alaska,
Meksyk i wyspy jak na przykład Barbados. Czyli dzisiaj pojawią się
reprezentanci każdego z regionu. Z tego co się orientowałam z samej Kanady
powinno się pojawić dziesięciu reprezentantów, a wśród nich jest jeden
przywódca. Taka impreza oznaczała mnóstwo osób, a wydarzenia na tak wielką
skalę nie da się zaplanować z dnia na dzień.
- I stwierdziliście, że nie ma sensu poinformować mnie o tym
wcześniej? - zapytałam przez zaciśnięte zęby.
- Można tak powiedzieć - Rufin nawet nie próbował się
tłumaczyć. - Mam nadzieję, że trzy godziny Ci starczą? - dodał rozbawiony.
*
Stojąc przed lustrem miałam ochotę zabić Belladonę. Sukienka
była piękna, owszem, ale miała tak duży dekolt, że nie wiedziałam co mam z tym
fantem zrobić. Góra była koronkowa w koliste wzory. W talii była przepasana
metalowym pasem, a potem opadła w dół. Oczywiście moja przyjaciółka nie byłaby
sobą, gdyby nie zmusiła mnie do
pokazania nóg. Nad lewą, na wysokości uda zaczynało się rozcięcie, więc
gdy szłam noga była doskonale wyeksponowana. Przeklęta Belladona, zupełnie
jakbym ja była jakimś eksponatem. Nie miałam pomysłu na włosy, więc zrobiłam
lekkie fale. Sukienka sama w sobie była wyzywająca i przyciągała wzrok, więc
nie potrzebowałam wymyślnej fryzury, mocnego makijażu czy też rzucającej się w
oczy biżuterii.
Liczyłam na to, że będzie ciepło, bo nie miałam niczego co
bym mogła na siebie zarzucić i pasowałoby do kreacji. Nie miałam telefonu, ani
kluczy do samochodu, więc torebkę uznałam za zbędną. Gdy schodziłam po schodach
uniosłam sukienkę i trzymałam się poręczy, aby się przypadkiem nie zabić.
Na dole kręciło się pełno facetów w czerni, którzy nagle
zatrzymywali się, gdy mnie zobaczyli i lustrowali mnie od góry do dołu.
- Oh, dajcie spokój! Kobiety nigdy nie widzieliście? -
mruknęłam przewracając oczami i odwróciłam się w stronę salonu, gdzie siedział
anioł z demonem.
- Chyba powinniśmy podziękować Belladonie - powiedział Rafael
bezczelnie mierząc mnie wzrokiem.
- Nie zdążycie, bo dopadnę ją pierwsza - wyburczałam
zakładając dłonie na piersiach.
- Kotku, nie denerwuj się tak. Ślicznie wyglądasz -
spojrzenie Rufina było ciemne, a uśmiech lubieżny.
- Kotku, księżniczko, a co ja jestem jakąś waszą maskotką?! -
spojrzałam na nich oburzona. - Jedziemy - zarządziłam i ruszyłam w stronę
wyjścia.
Suvy może i były duże, ale siedząc na tylnim siedzeniu
pomiędzy Rufinem i Rafaelem, którzy wystrojeni byli w garnitury, czułam, że
miejsca mam zdecydowanie za mało. Stykałam się z nimi nogami i ramionami.
Doskonale wyczuwałam w ich aurach, że są pobudzeni, ale nie mogłam się na nie
zamknąć, bo przez ten cholerny dotyk było to niemożliwe!
Z ulgą powitałam mały pałacyk, pod którym się zatrzymaliśmy.
Rafael przytrzymał mi drzwi, a Rufin pomógł wysiąść z samochodu. Phi,
dżentelmeni!
Pałacyk był prześlicznie oświetlony, a rzeźby zrobione z
żywopłotów wyglądały cudownie. Wypasione auta podjeżdżały co chwilę, a
wysiadający z nich ludzie należeli do przeróżnych gatunków.
Wygładziłam sukienkę prostując się. Demon i anioł w tym samym
momencie zaoferowali swoje ramię, a ja musiałam przygryźć wargę, aby nie
wybuchnąć śmiechem, gdy groźnie mierzyli się wzrokiem. Rozbawiona złapałam ich
obu i ruszyłam przed siebie.
Przeszliśmy przez hol i znaleźliśmy się w ogromnej sali
balowej. Chyba już się przyzwyczaiłam do ciszy, która zawsze nastaje, gdy się
pojawiam wśród duże zbiorowości nieśmiertelnych. Byłam niemalże pewna, że to
działo się w przypadku mężczyzn przy moim boku. Rozbawiła mnie ta myśl.
Na szczęście cisza trwała tylko kilka sekund i wszystko
wróciło do normy. Do Rufina zaczęli podchodzić przeróżni ludzie, aby się
przywitać. Ku mojemu zaskoczeniu, wielu z nich była zainteresowana moją osobą.
Pytali mnie o postępy w budowie szpitala, o pracę dla dworu, dalsze plany. Wiedziałam,
że niektórzy będą chcieli mnie stłamsić, więc obnosiłam się z moją aurą
zupełnie nie kryjąc tego, że jestem nimfą.
Wiele kobiet mierzyło mnie zezłoszczonym spojrzeniem, a potem
z uwielbieniem wpatrywały się w Rufina, albo Rafaela. Starałam się to
ignorować, lecz po dłuższym czasie stało się to bardzo męczące. Minęły całe
wieki zanim w końcu dotarliśmy do stołu.
Rufin oczywiście zajął główne miejsce, a po jego lewej
stronie zasiadł Sebastian posyłając mi pogodny uśmiech. Zostałam usadzona po
prawej stronie demona, a tuż obok mnie siedział anioł. Byłam pewna, że usadzili
mnie między sobą, abym była superbezpieczna. Rozmowy toczyły się, aż w końcu
podano kolację.
Denerwowało mnie to, że byłam ciągle obserwowana i nawet
jedząc nie miałam chwili spokoju. Niektórzy uważali, że nimfy są wzorem do
naśladowania, ale wielu czekało, aż popełnią błąd, by dowieść, że nie są
idealne. Ta teoria o ideale zawsze mnie najbardziej śmieszyła, bo mnie było do
niego bardzo daleko.
- Możecie mi wytłumaczyć, dlaczego mam wrażenie jakby każdy
tutaj chciał się popisać tym co ma, jak wygląda lub co osiągnął? - zapytałam
cicho, aby tylko dwie osoby to usłyszały.
- Bo tak właśnie jest - stwierdził rozbawiony Rufin. -
Dlatego poprosiłem Belladonę, aby wybrała ci coś wyjątkowego.
- Jakie to miłe z twojej strony - powiedziałam odwracając się
w jego stronę ze sztucznym uśmiechem.
Dopiero teraz dostrzegłam, że pod ścianami, niczym cienie,
porozstawiani są wojownicy. Było ich mnóstwo, a wiedziałam, że na zewnątrz
pewnie znajduje się ich drugie tyle.
- Po co to robisz?
- Bo oni wtedy czują się ważni, a ja nie muszę tłumić objawów
buntu - Rufin wyglądał na rozluźnionego.
Kelnerzy zaczęli sprzątać naczynia, a kiedy skończyli Rafael,
gdzieś zniknął.
- A ten gdzie wsiąkł? - zapytałam zaskoczona patrząc na
anioła, któremu ludzie schodzili z drogi.
- Umiesz tańczyć walca wiedeńskiego? - Rufin zignorował moje
pytanie zadając własne.
- Poważnie? Pytasz nimfę czy potrafi tańczyć dworski taniec?
- rozbawił mnie.
To właśnie nimfy w 1815 roku pokazały ten taniec
śmiertelnikom podczas kongresu wiedeńskiego. Początkowo się przed nim
wzbraniano, ale niedługo później był uznawanym tańcem salonowym w całej
Europie.
- To świetnie, bo zatańczysz ze mną w pierwszej parze - demon
uśmiechnął się zadowolony.
- Nie przypominam sobie, abyś mnie prosił do tańca -
prychnęłam lekceważąco.
Rufin poderwał się z krzesła kłaniając się elegancko w moją
stroną. Patrzyłam na niego przerażona, bo już zdążyliśmy wywołać małą sensację.
- Katharino, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną
- uśmiechnął się szelmowsko, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.
- Będzie mi niezmiernie miło, Rufinie - odpowiedziałam
wstając i ujmując jego dłoń.
To chyba musiało być ustalone, bo w momencie, gdy szliśmy w
stronę parkietu orkiestra zaczęła grać. Rufin ukłonił się, a ja dygnęłam w odpowiedzi.
Proszę bardzo, jak chcemy to potrafimy przestrzegać dworskiej etykiety. Potem
rozpoczęliśmy taniec.
Szło nam świetnie, bo mieliśmy masę czasu, aby nauczyć się
wspólnie tańczyć. Co prawda do walca nam się nie udało dotrwać, ale nie
stanowiło to problemu. Po chwili zaczęły dołączać do nas inne pary, a gdy
dostrzegłam wirującego niedaleko nas Rafaela zrozumiałam, gdzie tak zniknął.
- Wygląda to tak jakbyś zawsze zaczynał walca - zaczęłam. -
Ale wgapiają się w nas jakbyśmy byli przybyszami z innej planety.
- Może dlatego, że tańczę z piękna kobietą - Rufin uśmiechnął
się rozbrajająco.
- Słodzisz. To niepodobne do ciebie - zaśmiałam się. Demon
się skrzywił, ale kiedy odwróciłam się w kierunku, w którym patrzył byłam już w
ramionach Rafaela.
- O, aniołek - uśmiechnęłam się rozbawiona.
- Chyba nie myślałaś, że oddałbym komuś drugi taniec z tobą?
- uniósł jedną brew unosząc kącik ust.
- Faceci, wszyscy tacy sami - westchnęłam teatralnie.
Nie było mi dane usiąść przez następna godzinę. Tańczyłam z
mężczyznami, których nigdy w życiu nie widziałam, a o ich imionach i nazwiskach
nie wspominając. Prawiono mi liczne komplety, że na prawdę poczułam się jak
jakiś eksponat.
- Rufin się na prawdę postarał - powiedział przedstawiciel
jakiegoś tam regionu.
- Tak, to na prawdę piękne przyjęcie - odpowiedziałam
uśmiechając się lekko. Mężczyzna uśmiechnął się uprzejmie, ale w oczach
dostrzegłam błysk rozbawienia jakbym powiedziała coś głupiego. Zbita z tropu
podziękowałam mu za taniec i odeszłam.
W tłumie wypatrzyłam demona, który stał otoczony wianuszkiem
kobiet. Westchnęłam ciężko ruszając w jego stronę. Panie, dostrzegając mnie,
obrzuciły wściekłym spojrzeniem i odeszły. Stanęłam obok mężczyzny patrząc na
nie zdziwiona.
- Chyba odstraszyłam ci towarzystwo - powiedziałam
rozbawiona. - Jakiś koleś stwierdził, że się postarałeś, ale mam niejasne
wrażenie, że nie mówił o przyjęciu.
- Tak powiedział ten, z którym przed chwilą tańczyłaś? -
miałam jakąś dziwną tendencję do rozmieszania ludzi.
- Tak, bo co?
- To najwyższy wampir Ameryki Południowej - szczęka opadła mi
chyba, aż do podłogi.
To oznaczało, że rangą dorównywał Rufinowi. Oh, cholera.
Musiał być niesamowicie silny i pewnie stary skoro zajmował taką pozycję. Demon
rozbawiony moją reakcją zaśmiał się cicho i odwrócił się, aby odejść. O nie!
Złapałam do za rękę zmuszając by na mnie spojrzał.
- Nie wytłumaczyłeś mi o co mu chodziło - zauważyłam
ponaglająco.
Rufin przybliżył się do mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Chciał przez to powiedzieć, że przyprowadziłem najładniejszą
kobietę - powiedział mi cicho do ucha, a mnie przeszły te cholerne ciarki.
Zanim zdążyłam przyswoić te informację on już gdzieś poszedł.
Nie zdążyłam ujść dwóch kroków, a przede mną wyrosła kobieta.
Była elfką mojego wzrostu. Brązowe włosy miała do ramion, a oczy
zielono-niebieskie. Wymuszony uśmiech, aż raził w oczy.
- Chciałabym, abyś towarzyszyła mi w tańcu - powiedziała i
odeszła odwracając się na pięcie.
Że co proszę? Nie mam pojęcia o co mogło jej chodzić. Z tłumu
wynurzyły się czarne skrzydła. Pośpiesznie podreptałam do Rafaela.
- Jakaś laska podeszła do mnie mówiąc, że chce, abym
towarzyszyła jej w tańcu. O co do cholery chodzi? - mrużąc oczy wpatrywałam się
w anioła. Uniósł zdziwiony brwi.
- Innymi słowy wyzwała cię na taneczny pojedynek - odparł
spokojnie. Co proszę? - Wysoka Elfka z brązowymi włosami? Powiedziałbym, że
słaba kopia ciebie, prawda?
Pokiwałam głową zastanawiając się skąd bierze takie
informacje, a potem uświadomiłam się, że kobieta mogła być ciut podobna do
mnie, albo ja do niej.
- To Eliza. Musisz wybrać sobie partnera.
- Po co? - to wszystko było szalone.
- Są w tym wyzwaniu traktowani dość przedmiotowo.
- I oni się na to zgadzają!? - czy ja przypadkiem nie
znalazłam się w wariatkowie?
- To raczej zaszczyt. Zresztą sama zobaczysz - zaśmiał się.
- Gdzie ona jest? - warknęłam już nie lubiąc tej elfki. Jako,
że Rafael był wyższy bez trudu mógł się rozejrzeć. Nagle jego twarz wykrzywiła
się w głupim uśmieszku.
- Właśnie wybrała partnera. To Rufin. Podejrzewam, że nie ma
pojęcia kogo Eliza wyzwała, bo inaczej by się nie zgodził - śmiał się.
- Idziesz ze mną - złapałam go za rękę i zaczęłam przepychać
się przez tłum.
- Ona cię wyzwała, więc wybiera piosenkę, ale zawsze możesz
się wycofać - powiedział mi nad uchem anioł, gdy nadal przemierzaliśmy przez
tłum.
- Nigdy - powiedziałam i wkroczyliśmy na parkiet, który
zaczął pustoszeć. Chyba wiadomość o tym, że będzie się działo jakieś dziwne
wyzwanie, obeszła zebranych.
Eliza stała przed Rufinem patrząc na mnie dumnie ponad
ramieniem Rufina. Uśmiechnęłam się szeroko, a jej twarz wykrzywił grymas.
Dostrzegając Rafaela dodatkowo zmarszczyła nos. To spowodowało, że demon w
końcu się odwróciłam. Puściłam mu powietrznego całusa śmiejąc się, a on się
roześmiał.
Elfka podeszła na środek parkietu, więc uczyniłam to samo.
Gdy rozległa się muzyka myślałam, ze padnę.
- Bollywood? - zaśmiałam się, a kobieta zmierzyła mnie
nienawistnym spojrzeniem. Ona zaczynała rundę.
Jej ruchy składały się głównie z trzęsienia tyłkiem i musiały
w jakiś sposób pociągać mężczyzn, bo wpatrywali się w nią jak w obrazek.
Odpowiedziałam jej krótkim pokazem tańca brzucha. Moje biodra żyły własnym
życiem, a talia i piersi swoim.
W drugiej rundzie jej ruchy praktycznie się nie zmieniły,
więc zaczęłam ją kopiować. Zebrani klaskali i wiwatowali znakomicie się bawiąc.
Musiałam chyba zdenerwować elfkę, bo ruszyła w stronę Rufina z zalotnym
uśmiechem. Zaczęła się wić wokół niego kusząco kręcąc biodrami. Skubana była
dobra i wzrok demona posłusznie podążał za nią. Czyli tak się bawimy i dlatego
Rafael nazwał to zaszczytem!
Uniosłam dłonie na wysokość brody i zaklaskałam. Momentalnie
zwróciłam na siebie uwagę widowni. Muzyka zmieniła się na inny bollywood, który
o dziwo znałam. Kołysząc biodrami podeszłam do anioła, który uśmiechał się szelmowsko.
Odwróciłam się do niego plecami przyciskając do jego ciała.
Zataczając biodrami ósemki zeszłam do podłogi chwytając końce mojej sukienki.
Powoli podniosłam się wypychając tyłek do tyłu. Przez cały ten proces patrzyłam
Rufinowi prosto w oczy. Nikt mi nie powiedział, że nie można uwodzić cudzego
partnera.
Odwróciłam się przodem do Rafaela, którego mina wyrażała
zadowolenie. Włożyłam mu w obie dłonie końce mojej sukienki. W tym momencie
sięgała mi ona do kolan. Wykonałam przy aniele podstawowe kroki rumby.
Odwróciłam się do mojej przeciwniczki robiąc w jej stronę dwa kroki. Sukienka
skróciła się, że teraz ledwo sięgała do połowy uda. Rozległy się gwizdy, gdy
kontynuowałam swoją rumbę.
Eliza wykonała coś co składało się z kilku obrotów, włożyła
do tego kroki salsy. Tłum zawył z uciechy. Niedobrze. Dodatkowo wzrok cały czas
wlepiała w Rafaela, który dał się złapać w jej sidła.
Okrążyłam anioła tanecznym krokiem wyciągając mu z dłoni moją
sukienkę. Popłynęłam w stronę Rufina, a będąc przy Elizie wykonałam widowiskowy
obrót, a ona dostała moimi włosami po twarzy. Brzydki ruch, ja wiem, ale nie
lubiłam jej.
Będą już przy demonie wprawiłam biodra w ruch, ale gdy tylko
wyciągnął rękę by mnie dotknąć oddaliłam się kiwając palcem. Stanęłam tyłem do
Rafaela kładąc jego dłonie na swoich biodrach i poruszając nas w rytm muzyki ze
wzrokiem wbitym w Rufina.
Eliza była naprawdę świetną tancerką, ale nie zdawała sobie z
tego sprawy, że w tym momencie anioł z demonem ze sobą rywalizują. Ja to
wiedziałam, bo zauważyłam ich spojrzenia jak wysiadłam z samochodu. Ale elfka
nie wiedziała i to przechylało szalę zwycięstwa na moją stronę. Dlatego jej
wszystkie próby zwrócenia na siebie uwagi spełzły na niczym, bo wzrok demona
był wbity we mnie.
Gdy muzyka się skończyła tłum skandował moje imię, a ja się
roześmiałam. Nie spodziewałam się czegoś takiego i być może, gdyby nie to, że
dostrzegłam rywalizację mężczyzn i ją wykorzystywałam to by mi się nie udało.
Eliza była jedną z tych tancerek, które kuszą ocierając się i wijąc. Nie powiem,
jest to bardzo skuteczne i świetnie działa.
Odwróciłam się do Rafaela ze śmiechem, ale zamarłam, gdy
zobaczyłam jego ciemne spojrzenie, a w aurze wyczułam nutę podniecenia.
Cholera, nabroiłam. Uśmiechając się niewinnie zmierzwiłam mu włosy i dałam szybkiego
całusa w policzek. Oddaliłam się pośpiesznie od niego stając naprzeciwko Elizy,
która stała z zaciśniętymi ustami.
- Byłaś bardzo...
- Zamilcz - syknęła tak cicho, że tylko ja to usłyszałam. -
Nie myśl sobie, że możesz mieć wszystko i wszystkich - dodała, a gdyby mogła to
by pluła jadem.
Zacisnęłam zęby mierząc ją chłodnym spojrzeniem.
- Wygrała lepsza. Miłego wieczoru, Elizo - powiedziałam
oschle wymijając ją. Wiedziałam, że się na mnie patrzy, więc uśmiechnęłam się
szeroko do Rufina i pocałowałam w policzek.
Gdy tylko dotknęłam jego skóry, w jego aurze wyczułam
podniecenie i złość. Bardzo nabroiłam.
- Trzeba było wiedzieć do jakiej drużyny dołączasz -
powiedziałam mu na ucho i wyszłam do ogrodu, aby oboje trochę ochłonęli.
Opadłam na ławkę otoczoną krzakiem białych róż. Zaczynałam
działać na dwa fronty, a to było totalnie nie fair. Jakby tego było mało
mieszkałam teraz z obojgiem pod jednym dachem. Może i tym razem, gdy będę
udawać, że nic się nie stało to podziała?
___________________________________
Czuję się do dupy. Facet rzucił mnie ot tak po prawie trzech latach.
___________________________________
Czuję się do dupy. Facet rzucił mnie ot tak po prawie trzech latach.
Och, współczuję Ci :( i nie myśli, że piszę to z litości. Doskonale rozumiem co czujesz ;( szybko pozbieraj się, jeśli facet tak zrobił to oznacza że nie jest Ciebie wart, a już szczególnie jeśli nie ma powody do zerwania. A tak na marginesie, rozdział jak zwykle świetny ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłości i szczęścia Ola
Dziękuję. Uwielbiam czytać wasze komentarze. Zawsze podnoszą mnie na duchu. Dziękuję <3 Pocieszam się tym, że potem łatwiej odwzorować uczucia w moich powieściach :)
Usuńoo Kochana trzymaj się! Wiem że nie jest to takie łatwe, ale będzie lepiej, musi. Rozdział jak zawsze cudowny, i nie mogę naczekać się następnego! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie i za to, że jesteś <3
UsuńNie łam się! Zerwał ale na pewno będzie tego żałować. Jesteś naprawdę świetnym człowiekiem i wartościową osobą. Co do rozdziału, to nawet nie ma co pisać bo jak zwykle jest przecudowny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Trzymaj się.
Joanna
Dziękuję, Joanno, za Twoje wsparcie. Nawet nie wiesz ile ono dla mnie znaczy <3
UsuńFaceci to idioci i to się w życiu nie zmieni! Moja rada: wyjdź z przyjaciółmi na imprezę i zapomnij o tym palancie, obiecuję, że poczujesz się lepiej ;) (sorki poniosło mnie, ostatnio często mi się to zdarza -_-)
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy może do rozdziału. Cudny, zresztą jak zawsze! Ta suknia, ten taniec - genialne. Jedno tylko ale, naprawdę pisze się razem. ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny piątek!
Pozdrawiam, życzę dużo weny i nie rozpaczaj, bo żaden facet nie jest tego wart! (to ma cię podnieść na duchu, nie żeby coś :P)
Dziękuję za Twoje wsparcie <3
UsuńKochanie! Nie łam się! Jeśli jakiś dupek rzucił taką genialną istotkę to znaczy, że jest skończonym bez mózgiem! Więc głowa do góry, cycki do przodu i pokażesz mu jeszcze co stracił ^ ^
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to czysta finezja. Ja coś czuję, że źle skończy się dla Kath to uwodzenie. Ale... Jeśli źle dla niej... To dobrze dla nas! Będzie więcej obściskiwania się w łóżku *tryb zboczeńca włączony*. Podoba mi się pomysł ze SPA dla nieśmiertelnych. Widać, że nasza księżniczka lubi działać! Jednak jest coś co spędza mi sen z powiek. Jest zbyt słodko. A każdy autor zawsze kogoś zabija.... Jeśli mi to zrobisz to cię znajdę *like a boss*
Kończąc mój jakże nużący monolog... Nie mogę się doczekać piątku! I nie załamuj się, kochanie ty moje <3
Dziękuję za Twoje wsparcie <3
UsuńDziałanie na dwa fronty nigdy nie kończy się dobrze :P Za tę książniczkę to Kat, by Cię w łeb zdzieliła ;p