Wróciłam wcześniej do domu przysięgając moim osobistym strażnikom,
że nigdzie się nie ruszę i pójdę grzecznie spać. Oczywiście nie powstrzymało
ich to od tego, aby wysłać kogoś by w razie czego siedział w salonie. Ale tak
jak obiecałam tak zrobiłam i spałam jak dziecko.
*
Rano okazało się, że na śniadanie zawitałam pierwsza. Był to
dla mnie szok, bo to ja byłam zawsze tą, co wstawała najpóźniej. Był weekend,
więc przyniosłam sobie z kuchni owoce, płatki i jogurt. Zrobiłam też sobie dużą
kawę.
Zdążyłam już wypić całą kawę i zjeść płatki, gdy obierając
mandarynkę ujrzałam w pomieszczeniu demona i anioła. Oboje byli zaspani.
- Wy macie jakieś synchro czy spaliście razem? - zapytałam
rozbawiona patrząc jak bez życia opadają na krzesła.
- O kilka tonów ciszę, proszę - skrzywił się Rufin.
Mój wzrok przeskakiwał po obu mężczyznach, aż w końcu
wybuchłam głośnym śmiechem.
- Macie kaca - stwierdziłam odkrywczo odrywając kawałek
owocu. Obdarzyli mnie morderczymi spojrzeniami.
Musieli naprawdę sporo wypić skoro teraz byli w takim stanie.
Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem ich nie usłyszałam, gdy wrócili do domu.
Ale byłam z siebie dumna, bo chyba pierwszy raz w życiu to nie ja byłam na kacu
po imprezie.
- Jeśli was to pocieszy to wyglądacie tak samo jak się
czujecie - zachichotałam podrzucając kawałek mandarynki celując do buzi.
Zaprzestałam tej głupiej czynności, gdy dostałam owocem w nos. Brak odzewu
tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że czują się fatalnie.
- I wy, w takim stanie, mielibyście mnie powstrzymać przed
wyjściem z domu? - wstałam zbierając naczynia.
Wkładając je do zlewu zawładnęła mną litość. Wyjęłam z lodówki dwie
butelki wody i wróciwszy do jadalni postawiłam je przed truposzami.
- Znajcie łaskę pani - odparłam z głupim uśmiechem. - W sumie
wiecie co? Mam genialny pomysł.
Oboje spojrzeli na mnie i jestem pewna, że nie byli
przekonani co do genialności mojego pomysłu.
- Jestem w posiadaniu magicznego leku na kaca.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć w twoją bezinteresowność -
westchnął ciężko anioł.
Koniec końców po chwili trzymałam w dłoni dwie fiolki z
niebieskim płynem. Podejrzliwie mi się przypatrywali, ale w końcu wzięli ode
mnie mikstury i patrząc na siebie wypili jednym łykiem.
- Skąd wiecie, że to nie środek nasenny? - rozbawiona
usiadłam na stole.
Anioł z demonem spojrzeli na siebie przerażeni. Parsknęłam
śmiechem.
- Żartowałam! Ale dziwi mnie to jak łatwo was zwieść.
- To dzieło Belladony? - Rufin przeciągnął się wyglądając już
trochę lepiej.
- Oczywiście - spojrzałam na nich, bo przecież sama bym tego
nie zrobiła. - A gdzie "dziękuję ci, Kate, jesteś najwspanialszą istotą
pod słońcem"?
Przewracając oczami i wzdychając ciężko wyrecytowali moje
słowa. Nadstawiłam policzek i popukałam w niego znacząco palcem. Dostałam dwa
buziaki w policzek i zeskoczyłam ze stołu.
- Wisicie mi przysługę - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu
kierując się do swojej sypialni.
- Wiedziałem, że nie zrobi nic bezinteresownie - mruknął
anioł, gdy byłam już w drzwiach.
- Słyszałam!
- I bardzo dobrze!
*
Sprzątając w pokoju, z pudełka, w którym znajdowała się
sukienka, wyleciał mój telefon, którego nie dostrzegłam pomiędzy warstwami
papieru. Pozwoliło mi to na wcielenie mojego projektu w życie. Zadzwoniłam do
Victorii oferując jej pracę, a ona z chęcią się tego podjęła. Na maila wysłałam
jej wymiary działki i plany, które dał mi właściciel. Poprosiłam też Rose, aby
uruchomiła swoje kontakty i poszukała mi masażystów i wszystkich tych ludzi,
którzy przeprowadzaliby zabiegi. Belladona za to dostała esemesa z treścią, że
zabiję ją jak tylko ją zobaczę. Jako post scriptum dodałam, że później odnajdę
ją w piekle, aby pomogła mi przy nowym projekcie.
W końcu, gdy stwierdziłam że już mi się nie chce, a za oknem
zdążyło się ściemnić, zeszłam na dół. Już na schodach słyszałam odgłosy
jakiegoś filmu akcji. W salonie światła były zgaszone.
- Szybcy i wściekli? - zapytałam opierając się o oparcie
kanapy, na której leżał Rufin.
- Mhm - usłyszałam w odpowiedzi od Rafaela. Nie mam pojęcia
jak on układał te skrzydła na kanapie, że było mu wygodnie. Pewnie się nigdy
nie dowiem.
- Będziesz tak nade mną wisiała? - zapytał Rufin. Zdałam
sobie sprawę, że zagapiłam się na film. No cóż, aktorzy i samochody byli
niczego sobie.
- A co, przeszkadzam ci? - nie oderwałam nawet wzroku od
ekranu oglądając akcję, w której kradną samochody z pociągu.
Demon zareagował błyskawicznie. Złapał mnie w okamgnieniu i
piszczącą ułożył przed sobą na sofie.
- Tak lepiej - stwierdził z zadowoleniem.
- Dzięki, że zapytałeś mnie o pozwolenie - burknęłam
wyszarpując poduszkę spod głowy Rufina i kładąc pod swoją. Rafael spojrzał na
nas dziwnie.
Dzisiaj chyba miałam jakiegoś bakcyla na rzucanie jedzeniem.
Popcorn, który był w dużej misce na stole, szybko posłużył mi za amunicję, a
celem okazał się anioł. Oczywiście w większości nie trafiałam, albo prażona
kukurydza spadała w połowie drogi. Uspokoiłam się dopiero, gdy cała garść
popcornu wylądowała na mojej twarzy, a kilka dostało się za koszulkę.
*
Było mi przyjemnie i ciepło. I przyjemnie ciepło też. Ogólnie
było mi wygodnie. Z tego letargu zaczęły mnie wybudzać dochodzące z oddali
słowa. Nagle zapalone światło sprawiło, że naciągnęłam koc na głowę.
- Jest ledwo po dwudziestej pierwszej, a wy śpicie? - głos
mojej przyjaciółki był głośny i niechciany.
- Cukiereczku, ostrzegałam, że jak cię zobaczę to skończysz
martwa, a potem odnajdę w piekle i zaprzęgnę cię do pracy, więc lepiej idź
sobie zanim dosięgnie cię mój wzrok - wymruczałam sennie gwałtownie obudzona z
drzemki.
Moj poduszka zatrzęsła się, a ja usłyszałam zniekształcony
śmiech Rufina. Dotarło do mnie, ze musiałam usnąć podczas filmu. Odrzuciłam koc
z twarzy i usiadłam po turecku na sofie. Zdawałam sobie sprawę, że byłam cała
roztrzepana i zaspana, ale mało mnie to w tym momencie obchodziło. Wlepiłam
wzrok w przyjaciółkę.
- Wiesz co, masz szczęście, że te małe coś tam w tobie jest,
bo już dawno oberwałabyś poduszką - ziewnęłam przeciągając się.
Rafael wstał z drugiej kanapy prostując skrzydła. Więc
wszyscy usnęliśmy. Ethan zdążył już usiąść na fotelu, a Belladona wpakowała się
mu na kolana. Teraz ta dwójka była praktycznie nierozłączna.
- Rose do mnie dzwoniła. Podobno zleciłaś Victorii niezłą
robotę - moja przyjaciółka jak zwykle była świetnie poinformowana.
- Co ma ci zaprojektować? - usłyszałam za sobą głos Rufina.
Nadal leżał rozciągnięty na kanapie i częściowo okryty kocem.
- Pewnie coś na tę działkę, którą kupiła koło szpitala -
rzuciłam przyjaciółce pełne urazy spojrzenie. Zdobywała informacje w
zastraszająco szybkim tempie, ale to nie znaczy, że musi się nimi z wszystkimi
dzielić. - Swoją drogą, szybko to obmyśliłaś.
- Miałam czas, bo ktoś mi dał areszt domowy - powiedziałam
głośno i wyraźnie wymownie patrząc na Rafaela i Rufina. - A ciebie,
cukiereczku, powinnam zabić za tę sukienkę.
Belladona machnęła na mnie ręką nic nie robiąc sobie z moich
słów.
- To może zagramy w butelkę - zaproponował Ethan uśmiechając
się złowieszczo. Spojrzałam na niego przerażona.
- O nie! To jest głupia gra! - reszta nie wiedziała o co
chodzi, bo nie spędzali swojej młodości wśród śmiertelników. Oczywiście mogłam
się spodziewać, że mój protest tylko podsyci ciekawość demona i anioła, więc
Ethan wyjaśnił im o co chodzi. Sprawy potoczyły się jeszcze gorzej, gdy
Belladona zaoferowała, że może rzucić na butelkę czar prawdomówności.
- Et tu brute contra me? - spojrzałam na nią z miną zbitego
psa, ale ona tylko uśmiechnęła się łobuzersko.
Zaczęło się niewinnie.
- Pytanie - mruknęłam, gdy zostałam wylosowana przez Rufina.
- Co budujesz? - to przecież było tak oczywiste, że o to
zapyta.
- SPA wraz z hotelem i restauracją - westchnęłam zła, że
zdradzam im swoje plany. Nie chciałam mówić o czymś co aktualnie było pod
wielkim znakiem zapytania.
Dowiedziałam się jaką ma na sobie bieliznę Rafael, Belladona
zatańczyła kankana, musiałam skakać po pokoju udając kurczaka, okazało się, że
związek Ethana i mojej przyjaciółki jest najdłuższy ze wszystkich związków
wojownika oraz to, że jeszcze do niedawna przez łóżko Rufina przewijały się
dwie lub trzy kobiety tygodniowo.
Rafael wylosował demona, który, o dziwo, wybrał pytanie.
Jestem pewna, że anioł miał zanadrzu jakieś specjalne zadanie tylko dla Rufina,
ale nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Jaką kobietę ostatnio całowałeś? - zapytał załamany
skrzydlaty, że nie mógł wykorzystać zadania specjalnego.
O cholera. Chociaż na pewno od tamtego czasu całował się z
jakąś inną, pewnie nawet wczoraj na imprezie. Spojrzenie demona było utkwione
we mnie. Przygryzłam policzek od wewnątrz, aby nie dać po sobie poznać żadnych
emocji.
- Kate - odpowiedział swobodnie, przenosząc spojrzenie na
anioła, który wydawał się być zbity z tropu, a przez jego twarz przemknął cień.
Błagam, kręć tą zasraną butelką i zapomnijmy o sprawie. Rufin
wylosował anioła, który wybrał pytanie.
- A ty? - demon rozsiadł się wygodnie, a ja czułam jak robi
mi się gorąco. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie Belladonie, ale na jej ustach
błąkał się głupi uśmieszek. Co za wredna małpa!
- Kate - Rafael uśmiechnął się paskudnie do Rufina, a potem
wraz z Ethanem wlepili we mnie wzrok.
Patrzyłam na zasłony, księżyc, sufit starannie omijając
wzrokiem tych dwóch mężczyzn. Przecież to nie musi chodzić o mnie, prawda?
Przecież dużo dziewczyn może nazywać się Kate. Męczyła mnie ta sytuacja, a
kiedy spojrzałam na Belladonę to ona prawie dusiła się ze śmiechu.
- No co? - zapytałam w końcu, gdy nie byłam w stanie już
dłużej znosić tej ciszy. - No kręć - ponagliłam demona. Nie mam pojęcia co jemu
i Rafaelowi chodziło po głowie, ale tym razem nie chciałam wiedzieć.
Stwierdziłam, że tak będzie bezpieczniej dla mnie.
Gra toczyła się dalej, aż zostałam wylosowana przez Ethana.
Znałam go i wiedziałam, że jego zadania zazwyczaj kwalifikują się do tych
głupich.
- Pytanie.
- Z którym całowałaś się najpierw? - Ethan wskazał głową na
mężczyzn, a ja zachłysnęłam się powietrzem. Belladona wybuchła śmiechem, a
Rafael z Rufinem czekali na moją odpowiedź. No niech mnie. Teraz będą się
prześcigać kto pierwszy? Ja chcę do domu!
- O nie! To jest głupia gra! - zawołałam, gdy w końcu
odnalazłam język w gębie.
- Przykro mi, nie masz wyjścia - Ethan szczerzył zęby w
uśmiechu, a ciskałam oczami błyskawice.
- Daję fanta - burknęłam uchylając się od odpowiedzi i
ściągając bluzę przez głowę. - Powinniśmy skończyć tę głupią zabawę.
- Pękasz, Kate - Ethan doskonale wiedział jak mnie podjudzić.
Zawsze tak robił, gdy mieszkaliśmy razem i urządzaliśmy jakieś imprezy.
- Dobrze wiesz, że nie - syknęłam wściekła, że zna mnie tak
dobrze. Zakręciłam i wypadło na Rufina. Obserwował mnie chwilę wahając się.
- Pytanie - nie był jednak tego do końca pewny. Uśmiechnęłam
się wrednie.
- Ile masz lat? - demon skrzywił się jakbym go kopnęła w
brzuch. Ha, dobrze ci tak!
- Siedemset z nawiązką - odpowiedział ciężko. Zapewne swój
wiek traktował jako tajemnicę świata i chyba nawet nie pomyślał, że takie
pytanie może wpaść do mojej głowy.
No cóż. Był bardzo stary jak dla mnie. Był zaledwie młodszy
od Cynthiany o może sto pięćdziesiąt lat. Moje dwadzieścia trzy lata wydają się
boleśnie krótkie.
Butelka przez jakiś czas mnie omijała. Byłam bezpieczna choć
przez chwilę. Belladona zakręciła butelką. Wybrałam zadanie, bo nie wiadomo co
tej diablicy może chodzić po głowie.
- Pocałujesz tego kogo wskaże butelka. Oprócz Ethana
oczywiście - wzniosłam oczy do nieba nie wiedząc o co się modlić. Gdy tylko
ponownie zakręciła uważnie śledziłam ruch butelki. Wstrzymałam oddech, a potem
miałam ochotę skakać z radości, gdy wypadło na Belladonę.
- No chodź, cukiereczku, muszę ci dać buziaka - moja
przyjaciółka roześmiała się. Podreptałam do niej na kolanach i cmoknęłam ją
mocno w usta. Nie czułam się dziwnie, bo to nie było nic wielkiego.
- Zdecydowanie powinniśmy częściej grać w butelkę -
stwierdził Ethan, ale dostał po głowie od Belli.
- No, kotku, pytanie czy zadanie? - demon uśmiechał się
wesoło jakby doskonale wiedział, że jestem pomiędzy młotem a kowadłem.
- Pytanie - jęknęłam przegrana.
- Który z nas lepiej całuje?
- Na boga! Co wyście się tak tego uczepili?! - zawołałam
zezłoszczona zdejmując koszulkę i tym sposobem zostając w samym staniku. Nie
miałam zamiaru poruszać tego tematu. A poza tym, nie umiałabym zdecydować,
dlatego lepiej powstrzymać się od odpowiedzi.
Belladonę zmusiłam by zrobiła mi zapas eliksirów na kaca,
Ethan stracił koszulkę zapytany przez czarnowłosą ile miał kobiet w łóżku.
Kolejną koszulkę stracił anioł odmawiając odpowiedzi na pytanie dotyczące
anielskiego pyłu. Spekulowano czy to jest afrodyzjak, narkotyk, czy może czyste
złoto. W końcu i Rufin pozbył się koszulki, gdy Rafael zapytał go kiedy się ze
mną całował. O mój boże. Nie wytrzymam ani chwili dłużej.
Myślałam, że uduszę Bellę, gdy zapytała z iloma facetami
spałam. Nie chciałam omawiać takich rzeczy przy innych osobach, a co dopiero
przy mężczyznach! Niech cię szlag, Belladono! Tym właśnie sposobem siedziałam w
samej bieliźnie i wiedziałam, że sprawy teraz potoczą się koszmarnie. Nie
miałam już fantów, a nie chciałam świecić tyłkiem czy biustem.
Butelka zakręcona przez Belladonę wskazała Rafaela, który
wybrał zadanie.
- Puścisz Kate do mnie na noc - spojrzałam zaskoczona na
przyjaciółkę, a ona uśmiechnęła się promiennie. Cwana bestia.
- Nie - odpowiedziała chórem cała trójka. Bella mruknęła coś
wściekła, ale się nie poddała.
- W takim razie Kate spędzi noc u tego, kogo wskaże butelka.
- Nie! - teraz to ja zaprotestowałam.
- Dobra - Rafael zgodził się.
Wszyscy śledziliśmy bieg butelki, a ja błagałam niebiosa by
wypadło na Belladonę. Oczywiście, że moje modlitwy nie zostały wysłuchane.
- No to ustalone - Rufin uśmiechnął zadowolony. Jęknęłam
zrozpaczona.
Decyzja ta nie bardzo przypadła do gustu aniołowi, więc gdy
wypadło na mnie miałam ochotę roześmiać się histerycznie.
Wiedziałam, że jeśli wybiorę pytanie to zada mi takie, które
będzie dotyczyć tamtych pocałunków. Zadanie też może być beznadziejne, ale cały
czas wydawało mi się lepszą opcją.
- Zadanie? - zapytałam słabym głosem, a złośliwy wyraz twarzy
anioła wcale nie wróżył dobrze.
- Dasz mi buziaka, ale odbiorę go sobie później - załamana
schowałam twarz w dłoniach.
Może i to było wspaniałe zadanie. Ale zarówno na Rafaela jak
i Rufina reagowałam zbyt intensywnie i to wcale mi się nie podobało. Na moje
szczęście, gdy Bella musiała pozbyć się koszulki zakończyliśmy grę.
- Alleluja! - zawołałam zabierając swoje ciuchy i pędząc do
sypialni. - Nienawidzę cię, Ethan! Gdyby nie to, że jesteś facetem mojej
przyjaciółki to bym cię wykastrowała! - krzyczałam, gdy wchodziłam po schodach.
*
Może i było już późno, ale ochota na coś słodkiego była zbyt
silna. Zresztą dopiero niedawno pojechali Ethan i Belladona. W piżamce zeszłam
po cichu na dół. Czekolada nie była tym na co miałam ochotę, tak samo jak
chipsy czy rodzynki. Doznając olśnienia otworzyłam zamrażarkę. Znalazłam tam
malinowe lody domowej roboty.
Zadowolona ze swojego odkrycia przez chwilę mocowałam się z
zamarzniętą foremką, ale w końcu trzymałam w dłoni malinowego loda na patyku.
Wbiegłam po schodach, a gwałtownie zatrzymałam się na ich szczycie dostrzegając
Rufina i Rafaela, którzy rozmawiali o czymś spokojnie.
- Jest już po północy, a tobie chce się lodów? - Rafael
spojrzał na mnie rozbawiony. Nie widziałam w tym nic śmiesznego. Ugryzłam
kawałek, a anioł skrzywił się już na sam widok.
Należałam do tych osób, które nie miały szczególnie
wrażliwych zębów i lody praktycznie zawsze gryzłam. Wzruszając ramionami
ominęłam ich i ruszyłam do swojego pokoju.
- Nie pomyliłaś się przypadkiem? - zapytał Rufin, gdy dłoń
miałam już na klamce. Wzdychając ciężko odwróciłam się i otworzyłam drzwi do
sypialni demona, ale nie raczyłam ich zamykać. Usiadłam na środku łóżka
delektując się swoim smakołykiem.
Rufin obrzucił mnie krótkim spojrzeniem i zniknął w łazience.
Gdy wyszedł parsknęłam śmiechem.
- Calvin Klein, serio? - kręcąc głową spojrzałam wymownie na
jego bokserki.
- Nawet nie wiesz jak długo dostawałem łapówki od Kleina -
zgasił główne światło zostawiając tylko lampkę.
Teatralnie przewróciłam oczami, ale lód zaczął się roztapiać
i musiałam uważać, aby nie spłynął mi na rękę, albo na pościel. Oblizałam usta,
ale i tak miałam wrażenie, że cała się kleję.
- Kapie ci - demon ułożył się na boku z rozbawieniem patrząc
na moje poczynania.
- Cholera - mruknęłam i w ostatniej chwili zlizałam kawałek,
który by spadł na pościel.
- Zdecydowanie nie powinnaś tutaj tego jeść.
- Bo co? - zapytałam zaczepnie i dostrzegłam, że uważnie
śledzi moje ruchy. A potem zdałam sobie sprawę z tego co robię.
Siedzę na łóżku prawie nagiego mężczyzny, będąc samą w
krótkiej piżamie, i jem loda. Tak, to zdecydowanie może podziałać na
wyobraźnię. Podziałało także i na moją.
- Pokaż czy taki dobry - mruknął i zabrał mi mój smakołyk.
Zrobiłam oburzoną minę.
- To mój lód - mruknęłam patrząc jak pochłania malinową
substancję.
- To sobie weź - odpowiedział z błyskiem w oku.
Patrzyłam jak zahipnotyzowana na jego usta, które ślizgają
się po powierzchni malinowego musu. Niewielka kropelka spłynęła z kącika warg, krew
się we mnie zagotowała, a ciało zadrżało w oczekiwaniu. Przecież w końcu miałam
sobie wziąć tego loda, czyż nie?
Pochyliłam się w stronę demona podpierając się rękoma na
łóżku. Z zaciekawieniem obserwował moje ruchy, a gdy byłam wystarczająco blisko
przytrzymał kawałek zamarzniętego musu w ustach. Zrobiło mi się gorąco. Byłam
napędzana podnieceniem.
Objęłam wargami mus malinowy trącając jego usta. Oczy mu
pociemniały, gdy obserwował co robię. A mnie w głowie znowu pojawiła się myśl
"chcę więcej". Przeciągnęłam loda do swoich ust i pogryzłam
przełykając powoli, ale nie odsuwałam się od niego.
Rufin usta miał rozchylone. Przyciągały mój wzrok i nie byłam
w stanie się powstrzymać, aby nie przejechać po nich językiem smakując
słodkości musu malinowego. Demon podciągnął się do siadu odrzucając gdzieś na
bok pusty patyczek. Przysunęłam się ciałem bliżej niego, a on posadził mnie
sobie na kolanach. Smakując jego ust przerzuciłam drugą nogę siadając na nim
okrakiem. Byłam oszalała z pożądania.
Oh, Kalipso, jak on całował! Moje dłonie śmiało sunęły po
jego ciele badając każdy mięsień. Byłam go taka spragniona, że nie byłam w
stanie się od niego oderwać. Złapałam go zębami za dolną wargę pociągając
lekko. Zamruczał w odpowiedzi. Od tego dźwięku przeszły mnie ciarki.
Przesunęłam się z pocałunkami na jego szyję. Delikatnie przygryzałam linię jego
żuchwy, aby potem pocałować w to samo miejsce. Rufin zaciskając dłonie na moich
pośladkach przycisnął mnie do swoich ud. Poczułam jego napierającą przez
bokserki erekcję prosto na moje najwrażliwsze miejsce. Pragnęłam, żeby mnie
zerżnął tu i teraz tak, abym nie mogła chodzić przez kolejny tydzień. Byłam
niezaspokojona. Poruszyłam zachęcająco biodra raz, a potem drugi.
- Boże, Kate - wychrypiał zamykając oczy i odchylając lekko
głowę. Był to najseksowniejszy dźwięk jaki w życiu słyszałam.
W jednym momencie patrzyłam na niego z góry, a za chwilę
leżałam pod nim. Oczy błyszczały mu dziko, usta były zachęcająco rozchylone.
Upajając się jego widokiem nie mogłam się nadziwić jak bardzo jest przystojny i
pociągający.
Nachylając się nade mną pocałunkami zaczął wytyczać ścieżkę
od mojego ucha do obojczyka. Zsunął ramiączko mojej bluzki, aby obsypać
pocałunkami dekolt. Jego erekcja naciskała rozkosznie na moje krocze.
Poruszyłam biodrami, a jego gardła wydobył się niski jęk. O mój boże. Nie mogąc
się powstrzymać zaczęłam delikatnie się poruszać. Rufin wpił się w moje usta
całując gwałtownie. Dłonie wślizgnęły się pod koszulkę i zadrżałam z rozkoszy,
gdy musnął moje piersi.
Nagle znieruchomiał odrywając się ode mnie. Spojrzałam na
niego zszokowana. Jak on mógł tak nagle przerwać?
- Rafael. Coś się stało - wyszeptał tylko.
- Ja pieprzę - jęknęłam cicho spanikowana podnosząc dłoń
czoła. - Muszę stąd iść. Nie wytrzymam tu... -
z tobą, ale tego nie powiedziałam na głos.
Byłam zbyt podniecona, ale na tyle miałam świeży umysł, że
zdałam sobie sprawę, że przed chwilą prawie pieprzyłam się z demonem, którego
podobno nienawidzę. Miałam już się podnosić, gdy dostałam krótkiego całusa, od
którego zakręciło mi się w głowie. Demon uśmiechnął się szelmowsko i zniknął w
łazience.
Uciekłam do swojej sypialni.
______________________________Dziękuję bardzo za wasze wsparcie pod poprzednim postem <3 Dobrze wiedzieć, że nie jest się samemu :)
Aaaaaaa! Nie mogę! Haha jejku ale zajebisty rozdział! Więcej takich, proszę! Haha :D ale na poważnie to WOW dzieje się, dzieje. Masakra. Nie mogę doczekać następnego rozdziału. Hah właśnie weszła moja siostra i sie pyta dlaczego sie głupio śmieje do ekranu. Hahaha najlepiej że zdarza mi sie to często. Ok. No to w sumie wszystko wiesz:
OdpowiedzUsuń- Rozdział cudowny i fantastyczny!
- Czekam na nexta!!!
Pozdrawiam
Joanna :*
O w mordę! Co za rozdział!!! Mam nadzieję, że jest więcej takich w zanadrzu. ;) Biedny Rafael, teraz niech jego Kate pocieszy. ;P Kurcze, no brak mi słów... Z niecierpliwością czekam na nexta (mógłby już być kolejny piątek).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
PS: Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. ;)
Ty niegodziwa, podła kobieto!!! No jak, ja się pytam, jak?! To jest niemożliwe, żeby... No kurde! Dlaczego mi to zrobiłaś?! Wzięłaś moje serce, nakarmiłaś je nadzieją po czym kazałaś mu wyrzygać to wszystko! Nie wierzę, że ktoś może być aż tak... No czemu w takim kuźwa momencie! On miał ją zerżnąć, aniołek miał się załamać, a ona była by szczęśliwa z Rufinem i trójką ich malutkich bachorków! *zaplanowała im całą przyszłość, ale ciii * Ale... Mam nadzieje... Tak tą resztkę nadziei w ustach... Że oni w końcu... No wiesz ! >///<
OdpowiedzUsuńOprócz mego złamanego serduszka to rozdział jest wyśmienity! I nie mogę doczekać się następnego <3