Okazało się, że tych dwóch wojowników zaczaiło się w okolicy
mając nadzieję, że nagle się gdzieś pojawię. I, cholera, mieli rację.
Przeklinałam się w duchu za swoją głupotę. Gdy jeden z nich chciał mnie
przeszukać przywaliłam mu z łokcia w szczękę wydzierając się, aby mnie nie
obmacywał.
Skuli mnie kajdankami i zapakowali do czarnego suva, który
przyjechał chwilę później. Przez całą drogę wyzywałam ich we wszystkich
językach jakie znałam nie przebierając w słowach. Tych czterech wojowników
musiało być niesamowicie wkurzonych moim gadaniem, ale zaciskając zęby
milczeli.
Dojechaliśmy pod komisariat nieśmiertelnej policji, a
przynajmniej tak mi się wydawało, i zostałam brutalnie wyciągnięta z samochodu.
- Może trochę szacunku do kobiety, co?! - krzyknęłam próbując
wyrwać dłoń z jego uścisku, ale na marne.
- Zamknij się, pijawko - warknął jeden z nich w końcu tracąc
cierpliwość.
- Nie jestem wampirzycą! - wydarłam się, gdy zostałam
wprowadzona do holu, a kilku facetów w czerni spojrzało na mnie jak na
wariatkę. Podszedł do nas wojownik o wyższej randze chcąc mnie przeszukać.
- NIE OBMACUJ MNIE, TY ZBOCZEŃCU! - moje wrzaski ściągnęły do obszernego holu
jeszcze więcej ludzi.
- Co tu się dzieje?! - gdy usłyszałam tak dobrze znany mi
głos jęknęłam załamana. No to po mnie.
- Rafael, czy ty akurat teraz musisz musztrować swoich ludzi?!
- drugi wrzask sprawił, że ugięły się pode mną nogi.
Cudownie. Anioł i demon razem. Ojeju, ależ mi się dostanie.
- Znaleźliśmy wampirzycę, ale wydziera się jak głupia, gdy
ktoś chce ją przeszukać - oznajmił wojownik, który mnie złapał. - Ukrywała się
pod samochodem. Mieliśmy szczęście, bo gdyby posiedziała tam dziesięć minut
dłużej byśmy zrezygnowali.
- No, kurwa, no nie - warknęłam wściekła pod nosem.
- Nikt cię nie pytał o zdanie! - ryknął anioł, a ja musiałam
przyznać, że był na prawdę przerażający. O mamciu, anioł zemsty.
- Dzwoniłem, jest u Belladony - powiedział Rufin cicho do
Rafaela, ale dzięki moim kolczykom wszystko usłyszałam. Wybuchłam śmiechem. Nie
wierzę, że ten numer zadziałał.
- "Nie mogę patrzeć na mężczyzn, więc odwal się i daj mi
spać". Prezesiku, myślałam, że jesteś mądrzejszy - wyrecytowałam
rozbawiona i ponownie parsknęłam śmiechem widząc minę Rufina.
Strażnik złapał mnie za ramię, a ja odskoczyłam jak oparzona.
- Na boga, aniołku, twoi ludzie są okropni! - zawołałam
próbując wyszarpnąć swoje ramię z uścisku. W końcu zirytowana posunęłam się do
nieczystego zagrania i uderzyłam z kolana faceta w krok.
Uzyskałam kilka sekund wolności, ale potem doskoczyło do mnie
trzech ludzi.
- Puśćcie ją! - krzyknął demon, a wojownicy niechętnie to
uczynili.
- Chcesz mi powiedzieć, że to jest... - zaczął anioł, ale
Rufin mu przerwał.
- Tak mi sie właśnie wydaje.
- Nie wierzę - upierał się skrzydlaty.
- Oh, pardon - mruknęłam zdejmując wampirzą aurę i pokazując
własną.
Zapanowała cisza, a rozwścieczony głos Rufina wstrząsnął
całym budynkiem.
- DO GABINETU!
Wzruszyłam wesoło ramionami.
- Pasuje mi rudy? Może powinnam się przefarbować? - zaczęłam
rozmyślać głośno w ten sposób jeszcze bardziej denerwując moich osobistych
strażników, którym wjechałam na ambicję przechytrzając ich.
- KATHARINO DORFMEISTER, MASZ NATYCHMIAST IŚĆ DO GABINETU! - dopiero
teraz faceci w czerni się zorientowali w sytuacji. No bo przecież wyglądałam
zupełnie jak nie ja.
- Już, już. Nie złość się tak - burknęłam ruszając przed
siebie.
*
Siedziałam już chyba z godzinę na kanapie zakładając nogę na
nogę. Bawiłam się moimi rudymi lokami zastanawiając się jak bardzo mam
przechlapane. Moje rozważania zostały przerwane, przez gwałtownie otworzone
drzwi. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie było Rafaela.
Rufin wściekły chodził po niewielkim pokoju, a jego aura
mieniła się na czerwono. Widać było, że nie wie od czego ma zacząć.
- Jesteś nieodpowiedzialna - warknął w końcu. Prychnęłam
tylko. - Nie prychaj mi tutaj jak jakaś kotka!
Zaczęła mnie swędzieć skóra głowy i twarz. Zmarszczyłam nos
czując jak mi się zanosi na kichnięcie. Wciągnęłam gwałtownie powietrze i w
końcu kichnęłam, a czekoladowe włosy opadły mi na plecy i ramiona.
- Ja pierdolę... - usłyszałam tylko, a kiedy spojrzałam na
demona ten patrzył na mnie jakby zobaczył kosmitę.
Pewnie się spodziewał, że mam perukę, soczewki kontaktowe i
sztuczny nos, a tu proszę jaka niespodzianka.
- Lepiej nie - mruknęłam przeczesując włosy palcami. Gdy
zaklęcia przestawały działać, czułam się dziwnie.
- Mogłaś zginąć! - Rufin otrząsnął się z szoku i wrócił do
siebie.
- Ale żyję i kilkoro innych dzieciaków dzięki temu też! -
zawołałam.
- Przecież ich było tylko dwóch - spojrzał na mnie
podejrzliwie. - Pod Sensuele to też ty? - patrzył na mnie groźnie, a ja
złapałam się za usta.
Cholera, że też musiałam się wygadać. Aura Rufina
przypomniała drut kolczasty. To nie wróżyło nic dobrego. Powiedział do telefonu
coś tak szybko, że zdążyłam tylko wyłapać "Rafael". Nie minęły dwie
minuty, a anioł znalazł się w gabinecie.
- Demonica z sensuele to ona - wycedził Rufin wskazując na
mnie głową. Rafael zaciskając zęby spojrzał na mnie. On też był wściekły.
Super.
- Myślę, że twoja propozycja będzie dobrym wyjściem z
sytuacji - powiedział ponuro anioł mierząc mnie wściekłym spojrzeniem.
- Jaka propozycja? - podchwyciłam patrząc to na jednego to na
drugiego.
- Rafael zamieszka z nami, abyś nie mogła się wymknąć.
Mój świat się zawalił. Otworzyłam usta będąc w ciężkim szoku.
Miałam mieszkać w domu z nimi oboma. Z dwoma facetami, którzy działają na moje
ciało w sposób, w który nie chciałabym, aby działali. Mam z nimi spędzać cały
swój czas. O matko.
- Nie - wyszeptałam przerażona tą myślą. - Nie, proszę!
Starczy mi, że już muszę znosić ciebie - rzuciłam w stronę Rufina. - Nie zniosę
was obojga! - jęczałam przerażona tą wizją. Przecież to będzie katastrofa!
Demon nie wzruszony moimi słowami wybrał jakiś numer i podał
mi telefon.
- Przecież ci mówiłam, że śpi - usłyszałam warknięcie mojej
kochanej przyjaciółki.
- Cukiereczku, sprawy się trochę skomplikowały.
*
Byłam zdziwiona, gdy się obudziłam. Było po dziesiątej, a ja
nadal mogłam się wylegiwać. Zadowolona, że dom jest już pusty wyczołgałam się z
łóżka. Przeciągając się zeszłam po schodach i o mało co nie dostałam zawału,
gdy weszłam do jadalni.
- A co wy tu robicie? - wydusiłam w końcu z siebie.
Rafael robił coś na laptopie, a Rufin tradycyjnie czytał
gazetę. Zupełna sielanka, tylko, że był środek tygodnia. Jeśli chcieli się na
mnie mścić to mieli świetny początek. Ignorowana usiadłam na swoim miejscu
zajmując się śniadaniem. Ale banany z jogurtem do mnie nie przemawiały, więc
zabrałam swój kubek z kawą i wróciłam do sypialni.
Stwierdziłam, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie
pójście do pracy. Zbiegłam po schodach z torbą na ramieniu.
- Wybierasz się gdzieś? - głos Rufina działał mi na nerwy.
Zignorowałam go szukając na komodzie kluczyków do mojego samochodu.
- Tego szukasz? - zapytał Rafael machając mi przed oczami
kluczykami do audi R8 z doczepionym breloczkiem-baletnicą. Wyciągnęłam dłoń,
aby wyrwać mu swoją własność, ale był szybszy. Wrócił do salonu, a ja
podreptałam za nim.
- Co to ma znaczyć? - wyburczałam wściekła.
Oboje, anioł z demonem rozłożyli się na kanapach, a Rafael
zajął MOJĄ kanapę.
- Masz areszt domowy - stwierdził Rufin przeglądając jakieś
dokumenty.
- Słucham? - spojrzałam na niego jak na idiotę. - Chyba sobie
żartujesz.
- Nie, nie żartuję. Rose powiedziała, że nic się nie stanie
jak nie będzie cię do końca tygodnia w pracy.
- Do końca tygodnia?! - pisnęłam zszokowana. - Idę zadzwonić
do Belladony.
- Twój telefon został u niej, a na razie nie dostaniesz
innego - Rafael jakby nigdy nic bawił się kluczykami do mojego auta, a we mnie
się krew gotowała.
- Świetnie - syknęłam odwracając się na pięcie i z całej siły
tupiąc na schodach. Drzwi swojej sypialni zostawiłam otwarte i puściłam hardstyle
na cały regulator. Przebrałam się w sportową bieliznę, którą przysłał i Calvin
Klein i chwyciłam za skakankę.
Skoro ja musiałam się męczyć w tym domu to oni też będą.
Basy rozchodziły się po całym domu, a ja stałam na przeciwko
wejścia do mojego pokoju skacząc na skakance jakby się nic nie stało. Pierwszy
na piętrze pojawił się Rufin, a gdy mnie zobaczył pokręcił głową i zniknął na
chwilę w swoim pokoju. Wychodząc skrzywił się na hałas jakby wywoływała moja
muzyka, ale nic nie powiedział i wrócił na dół.
Stwierdziłam, że na razie mi wystarczy. Wzięłam swoją matę
oraz odtwarzacz i zeszłam na dół. Jak się spodziewałam oboje siedzieli w
salonie. Przeszłam obok nich obojętnie i rozłożyłam matę przed wielką
przeszkloną ścianą prowadzącą na taras. Zawsze tutaj ćwiczyłam, kiedy było na
dworze zbyt zimno lub padał deszcz. Zawsze też byłam bardziej ubrana niż tylko
w bokserki i sportowy stanik. Ale wiedziałam jaka zemsta podziała najlepiej.
Włożyłam słuchawki do uszu, nie odpalając muzyki, i odwróciłam się tyłem do
salonu zaczynając rozciąganie, a później przechodząc do jogi.
Niektóre pozycje były normalne, jak kwiatu lotosu, ale inne
na przykład pozycja delfina I, w moim stroju były dość wyzywające.
- Ona to robi specjalnie, prawda? - zapytał Rafael.
- Tak. Ale nie narzekam.
Czyli myśleli, że ich nie słyszę.
- Zaraz zaczniesz narzekać, że klejnoty cię bolą -
powiedziałam spokojnie nawet nie patrząc w ich stronę.
- Skubana wrobiła nas, że słucha muzyki - Rufin był
zaskoczony.
Naszą mało inteligentną rozmowę przerwało wejście kilku
wojowników, lub facetów w czarni jak ja ich nazywałam. Przystanęli nagle, gdy
mnie zobaczyli. Rozpoznałam w nich dwóch, którzy wczoraj mnie zawozili na
posterunek.
- O proszę bardzo, dzisiaj już nie są tacy wygadani. Rafaelu
czyżbyś w końcu nauczył się panować nad swoimi ludźmi? - zapytałam złośliwie, a
potem jakby nigdy nic stanęłam na rękach i przerzuciłam nogi, aby zrobić
mostek.
Byłam okropna i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, ale
nie zachowywałabym się tak, gdybym nie była traktowana jak dziecko. Tylko będąc
tak wściekłą potrafiłam w jednej wypowiedzi obrazić kilku ludzi na raz, w tym
najsilniejszego anioła w całym Nowym Jorku.
- Co się stało? - zapytał Rufin wzdychając i starając się
ignorować moje odzywki.
- Nie możemy zidentyfikować przywódcy wilkołaków - powiedział
wojownik, a ja parsknęłam śmiechem.
- Co cię tak bawi? - demon powoli zaczynał tracić
cierpliwość.
- Oh, chodzi wam o tego alfę, którego aura przypomina
spienione piwo? Oh, przepraszam! - wstałam i teatralnie zatkałam usta. -
Zapomniałam, że wy nie widzicie aur, a nikt inny oprócz mnie go dokładnie nie
widział. Jaka szkoda - zacmokałam kręcąc głową.
Usiadłam na macie w szpagacie, a potem położyłam się brzuchem
na podłodze.
- Idźcie - Rafael odprawił strażników, a ja niemalże
słyszałam jak oboje zgrzytają zębami.
- Dlaczego jesteś taką zołzą? - widziałam w aurze Rufina, że
trzymał się ostatkami sił, aby nie wybuchnąć.
- Bo nie lubię, gdy traktuje się mnie jak dziecko -
odpowiedziałam podkładając błonie pod brodę.
- Kiedy tak właśnie się zachowujesz! - do rozmowy włączył się
anioł.
- Skoro tak twierdzisz to jestem ciekawa w jaki sposób
znajdziesz chłopaka, który przedawkował to coś, co rozprowadza ten alfa -
mruknęłam przymykając oczy. - Oh, i to raczej nie są zwykłe narkotyki skoro
chłopiec połamał siostrze ręce. Ale pewnie już to wiecie, bo jesteście
mężczyznami, którzy sprawują nad wszystkim kontrolę i zawsze działają w imieniu
dobra - parsknęłam.
Coś roztrzaskało się o ścianę, a ja drgnęłam lekko. To Rufin
rzucił pilotem, a Rafael stał nade mną z rozpostartymi skrzydłami i dłońmi
zaciśniętymi w pięści.
- Nadszedł czas wieczorynki i chcesz mi zaśpiewać kołysankę na dobranoc?
Anioł wyszedł z domu z hukiem trzaskając drzwiami
wejściowymi, a Rufin poszedł na górę zostawiając mnie samą. Zepsucie im humoru
sprawiło mi wielką frajdę i mało mnie obchodziło, że to było brzydkie
zachowanie, a oni pragnęli mojego bezpieczeństwa. Miałam to w nosie.
Wyrzuty sumienia odezwały się pod wieczór, kiedy zdałam sobie
sprawę, że robiąc im na złość sprawiam, że jakaś niebezpieczna substancja jest
rozprowadzana wśród nastolatków i wywołuje jakieś dziwne zachowania.
Ściągnęłam z maila informacje, które znalazłam na temat na
tych wszystkich chłopców i wydrukowałam. Było tego nawet dużo, aż sama się
zdziwiłam, że udało mi się zebrać tyle informacji.
Zeszłam na dół i skierowałam się do jadalni wyczuwając tam ich
aury. Położyłam kartki na stole.
- Chłopak nazywa się Corn Murrey. Alfa ma żółte oczy, ciemne
długie włosy i jakiś metr dziewięćdziesiąt - rzuciłam bez żadnych emocji w
głosie.
- Panienka nic nie zje? - zapytał Bernard widząc, że odwracam
się do wyjścia.
- Nie jestem głodna - powiedziałam starając się uśmiechnąć,
ale wyszedł mi tylko grymas.
*
Nie mogłam spać, więc wizja upicia się była bardzo kusząca. W
szlafroku zeszłam do salonu i nalałam sobie do szklanki whisky, mimo iż jej nie
znosiłam. Skuliłam się na fotelu obserwując niebo przez okna prowadzące na
taras.
Drzwi frontowe otworzyły się, ale nawet się nie poruszyłam. No dobra, skłamałam.
Musiałam unieść rękę, by się napić.
- Kobieta Kameleon? - w głosie Rafaela słychać było
niedowierzanie.
- Moi informatorzy powiedzieli mi, że wilki się jej boją, bo
nie wiedzą z kim mają do czynienia. Twierdzą, że potrafi machnięciem ręki
sprawić ciemność, a ostrza jej noży paraliżują.
- Paraliżujące noże? Skąd ona by je miała?
- Belladona - powiedzieli zgodnie. Brawo! Powinnam tam pójść
i im pogratulować?
- Skąd wiedzą, że ta demonica i wampirzyca to jedna osoba? -
dociekał Rufin.
- Tak twierdzi alfa, który pozostaje nieuchwytny. Wydaje mi
się, że Kate mogła mu dać znać, że ma z nią do czynienia. Myślisz, że uda jej
się stąd wymknąć? - zapytał Rafael po chwili milczenia.
- Nie mam pojęcia. Doskonale ukrywa swoją aurę. Była nawet na
tyle sprytna, aby wylać na siebie całą butelkę perfum, aby zatuszować swój
własny zapach, a z pomocą Belladony może przybrać dowolną postać - demon
westchnął. - Boje się myśleć co się stanie, gdy nauczy się rozdzielać swoją
aurę.
- Przecież to jest niemożliwe do zrobienia - szklanka
odstawiona z hukiem na blat.
- Już raz to zrobiła - cisza. - Oddzieliła swoją aurę tworząc
kulę, tak to przynajmniej nazwała, w której, uwaga tu się zaczyna zabawa,
umieściła moją moc napędzaną gniewem. Podsumowując rozdzieliła swoją i moją
aurę. Nie była na tyle silna by ją zniszczyć, więc ją pochłonęła.
- Jak to pochłonęła? - Rafael był w szoku.
- No po prostu wchłonęła tę kulę i zemdlała.
- To jest chore - stwierdził anioł. - Zauważyłeś, że nazywa
aury kolorami?
- Tak, potrafi jeszcze określić ich kształt. Podejrzewam, że
zapach i emocje też.
- To jakaś anomalia - Rafaelu, gdybym nie była taka ciekawska
już dawno leżałbyś na ziemi chroniąc swoje klejnoty.
- Lepiej jej tego nie mów, bo się obrazi - Rufin był
rozbawiony, ale mówił prawdę.
- Myślisz, że powinniśmy sprawdzić czy jest na górze? - głos
anioła był zmęczony.
Chciałam wstać i szybko przemknąć na górę, ale słyszałam ich
kroki na schodach. Może nie zajrzą do mojej sypialni.
- Wolę się upewnić, że się nam nie wymknęła.
Ups.
Usiadłam przewiesiłam nogi przez fotel zastanawiając się co
się stanie, gdy zorientują się, że nie ma mnie w pokoju.
- Kurwa! - Rufin był zdenerwowany, a ja nawet siedząc na dole
wiedziałam, że jego aura mieniła się teraz na czarno-czerwono. Upiłam kilka
łyków whisky wesoło machając stopą. Mogłam wziąć sobie lód.
Ich kroki były szybkie, jakby w biegu sprawdzali piętro.
Zbiegli po schodach i po chwili światło w salonie zostało włączone.
- Mam ją! - zawołał Rafael, a ja żałowałam, że tak szybko
mnie znaleźli. Chociaż za bardzo to ja się nie ukrywałam. Ba! Machałam sobie
stopą i piłam whisky.
Obeszli fotel i stanęli przede mną patrząc a mnie z góry.
- Trafne spostrzeżenie z tym rozdzielaniem aury. Kompletnie o
tym zapomniałam - powiedziałam przykładając szklankę do ust.
Rufin przejechał dłonią po twarzy, a Rafael wyglądał na
zbitego z tropu. Podniosłam się z siedziska odstawiając pustą szklankę na stół.
W drzwiach odwróciłam się w ich kierunku.
- Kameleon może i do mnie pasuje, ale nie podoba mi się.
- Czemu mnie to dziwi, że słyszała całą rozmowę? - prychnął
demon, a ja nieco w lepszym humoru poszłam do swojego pokoju.
_______________________
Przepraszam, że tak późno! Miałam trochę roboty i jeszcze coś chyba w kręgosłupie mi strzeliło i nie byłam w stanie się zwlec z łóżka :(
I baaaaaardzo wam dziękuję za odzew pod poprzednim rozdziałem. Jesteście kochane! <3
Czekałam,czekałam... I jest! Jak zawsze świetny!!! <3 :*
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńWow, zaczyna się robić ostro. ^^ Do zabawy musi jeszcze dołączyć Sebastian i będę się cieszyć jak głupia. :) To są ostatnie rozdziały, a ja nadal nie wiem kogo wybrać (Rufin, Rafael i Sebastian - cała Trójca jest zarąbista) Najlepsze w tym rozdziale jest zachowanie Kate, przez cały czas uśmiechałam się do laptopa jak głupia. ;) Już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Sebastian na pewno będzie dołączony w pakiecie, więc nie masz się o co martwić! :D Szczerze ja teraz nawet waham się kogo wybrać. Tak to już bywa :D
UsuńUwielbiam twój blog, od razu mi się humor poprawiła xD boskie *,* ~ karolina
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojecia jak się cieszę, że udało mi się poprawić C humor <3
UsuńJa tam wolę Rufina ;) a jeśli chodzi o kręgosłup, mój tata też tak miał gdy trzeba tyło podnieść i przenieść dupę autka (rzecz jasna, sam tego nie robił) ;) za parę dni przejdzie, no i może dobrze by było zafundować se jakiegoś seksownego faceta do masażu ;D
OdpowiedzUsuńJuż powoli mi przechodzi. Przynajmniej nie poruszam się jak jakaś emerytka :P A mój seksowny facet niestety jest w innym mieście na studiach :(
UsuńŚwietny! Jak zwykle zresztą hah :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
Pozdro
Joanna
Rozdziały dodaję w każdy piątek :)
Usuń