Tom I - Rozdział 27



Okazało się, że tych dwóch wojowników zaczaiło się w okolicy mając nadzieję, że nagle się gdzieś pojawię. I, cholera, mieli rację. Przeklinałam się w duchu za swoją głupotę. Gdy jeden z nich chciał mnie przeszukać przywaliłam mu z łokcia w szczękę wydzierając się, aby mnie nie obmacywał.
Skuli mnie kajdankami i zapakowali do czarnego suva, który przyjechał chwilę później. Przez całą drogę wyzywałam ich we wszystkich językach jakie znałam nie przebierając w słowach. Tych czterech wojowników musiało być niesamowicie wkurzonych moim gadaniem, ale zaciskając zęby milczeli.
Dojechaliśmy pod komisariat nieśmiertelnej policji, a przynajmniej tak mi się wydawało, i zostałam brutalnie wyciągnięta z samochodu.
- Może trochę szacunku do kobiety, co?! - krzyknęłam próbując wyrwać dłoń z jego uścisku, ale na marne.
- Zamknij się, pijawko - warknął jeden z nich w końcu tracąc cierpliwość.
- Nie jestem wampirzycą! - wydarłam się, gdy zostałam wprowadzona do holu, a kilku facetów w czerni spojrzało na mnie jak na wariatkę. Podszedł do nas wojownik o wyższej randze chcąc mnie przeszukać.
- NIE OBMACUJ MNIE, TY ZBOCZEŃCU!  - moje wrzaski ściągnęły do obszernego holu jeszcze więcej ludzi.
- Co tu się dzieje?! - gdy usłyszałam tak dobrze znany mi głos jęknęłam załamana. No to po mnie.
- Rafael, czy ty akurat teraz musisz musztrować swoich ludzi?! - drugi wrzask sprawił, że ugięły się pode mną nogi.
Cudownie. Anioł i demon razem. Ojeju, ależ mi się dostanie.
- Znaleźliśmy wampirzycę, ale wydziera się jak głupia, gdy ktoś chce ją przeszukać - oznajmił wojownik, który mnie złapał. - Ukrywała się pod samochodem. Mieliśmy szczęście, bo gdyby posiedziała tam dziesięć minut dłużej byśmy zrezygnowali.
- No, kurwa, no nie - warknęłam wściekła pod nosem.
- Nikt cię nie pytał o zdanie! - ryknął anioł, a ja musiałam przyznać, że był na prawdę przerażający. O mamciu, anioł zemsty.
- Dzwoniłem, jest u Belladony - powiedział Rufin cicho do Rafaela, ale dzięki moim kolczykom wszystko usłyszałam. Wybuchłam śmiechem. Nie wierzę, że ten numer zadziałał.
- "Nie mogę patrzeć na mężczyzn, więc odwal się i daj mi spać". Prezesiku, myślałam, że jesteś mądrzejszy - wyrecytowałam rozbawiona i ponownie parsknęłam śmiechem widząc minę Rufina.
Strażnik złapał mnie za ramię, a ja odskoczyłam jak oparzona.
- Na boga, aniołku, twoi ludzie są okropni! - zawołałam próbując wyszarpnąć swoje ramię z uścisku. W końcu zirytowana posunęłam się do nieczystego zagrania i uderzyłam z kolana faceta w krok.
Uzyskałam kilka sekund wolności, ale potem doskoczyło do mnie trzech ludzi.
- Puśćcie ją! - krzyknął demon, a wojownicy niechętnie to uczynili.
- Chcesz mi powiedzieć, że to jest... - zaczął anioł, ale Rufin mu przerwał.
- Tak mi sie właśnie wydaje.
- Nie wierzę - upierał się skrzydlaty.
- Oh, pardon - mruknęłam zdejmując wampirzą aurę i pokazując własną.
Zapanowała cisza, a rozwścieczony głos Rufina wstrząsnął całym budynkiem.
- DO GABINETU!
Wzruszyłam wesoło ramionami.
- Pasuje mi rudy? Może powinnam się przefarbować? - zaczęłam rozmyślać głośno w ten sposób jeszcze bardziej denerwując moich osobistych strażników, którym wjechałam na ambicję przechytrzając ich.
- KATHARINO DORFMEISTER, MASZ NATYCHMIAST IŚĆ DO GABINETU! - dopiero teraz faceci w czerni się zorientowali w sytuacji. No bo przecież wyglądałam zupełnie jak nie ja.
- Już, już. Nie złość się tak - burknęłam ruszając przed siebie.
*
Siedziałam już chyba z godzinę na kanapie zakładając nogę na nogę. Bawiłam się moimi rudymi lokami zastanawiając się jak bardzo mam przechlapane. Moje rozważania zostały przerwane, przez gwałtownie otworzone drzwi. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie było Rafaela.
Rufin wściekły chodził po niewielkim pokoju, a jego aura mieniła się na czerwono. Widać było, że nie wie od czego ma zacząć.
- Jesteś nieodpowiedzialna - warknął w końcu. Prychnęłam tylko. - Nie prychaj mi tutaj jak jakaś kotka!
Zaczęła mnie swędzieć skóra głowy i twarz. Zmarszczyłam nos czując jak mi się zanosi na kichnięcie. Wciągnęłam gwałtownie powietrze i w końcu kichnęłam, a czekoladowe włosy opadły mi na plecy i ramiona.
- Ja pierdolę... - usłyszałam tylko, a kiedy spojrzałam na demona ten patrzył na mnie jakby zobaczył kosmitę.
Pewnie się spodziewał, że mam perukę, soczewki kontaktowe i sztuczny nos, a tu proszę jaka niespodzianka.
- Lepiej nie - mruknęłam przeczesując włosy palcami. Gdy zaklęcia przestawały działać, czułam się dziwnie.
- Mogłaś zginąć! - Rufin otrząsnął się z szoku i wrócił do siebie.
- Ale żyję i kilkoro innych dzieciaków dzięki temu też! - zawołałam.
- Przecież ich było tylko dwóch - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Pod Sensuele to też ty? - patrzył na mnie groźnie, a ja złapałam się za usta.
Cholera, że też musiałam się wygadać. Aura Rufina przypomniała drut kolczasty. To nie wróżyło nic dobrego. Powiedział do telefonu coś tak szybko, że zdążyłam tylko wyłapać "Rafael". Nie minęły dwie minuty, a anioł znalazł się w gabinecie.
- Demonica z sensuele to ona - wycedził Rufin wskazując na mnie głową. Rafael zaciskając zęby spojrzał na mnie. On też był wściekły. Super.
- Myślę, że twoja propozycja będzie dobrym wyjściem z sytuacji - powiedział ponuro anioł mierząc mnie wściekłym spojrzeniem.
- Jaka propozycja? - podchwyciłam patrząc to na jednego to na drugiego.
- Rafael zamieszka z nami, abyś nie mogła się wymknąć.
Mój świat się zawalił. Otworzyłam usta będąc w ciężkim szoku. Miałam mieszkać w domu z nimi oboma. Z dwoma facetami, którzy działają na moje ciało w sposób, w który nie chciałabym, aby działali. Mam z nimi spędzać cały swój czas. O matko.
- Nie - wyszeptałam przerażona tą myślą. - Nie, proszę! Starczy mi, że już muszę znosić ciebie - rzuciłam w stronę Rufina. - Nie zniosę was obojga! - jęczałam przerażona tą wizją. Przecież to będzie katastrofa!
Demon nie wzruszony moimi słowami wybrał jakiś numer i podał mi telefon.
- Przecież ci mówiłam, że śpi - usłyszałam warknięcie mojej kochanej przyjaciółki.
- Cukiereczku, sprawy się trochę skomplikowały.
*
Byłam zdziwiona, gdy się obudziłam. Było po dziesiątej, a ja nadal mogłam się wylegiwać. Zadowolona, że dom jest już pusty wyczołgałam się z łóżka. Przeciągając się zeszłam po schodach i o mało co nie dostałam zawału, gdy weszłam do jadalni.
- A co wy tu robicie? - wydusiłam w końcu z siebie.
Rafael robił coś na laptopie, a Rufin tradycyjnie czytał gazetę. Zupełna sielanka, tylko, że był środek tygodnia. Jeśli chcieli się na mnie mścić to mieli świetny początek. Ignorowana usiadłam na swoim miejscu zajmując się śniadaniem. Ale banany z jogurtem do mnie nie przemawiały, więc zabrałam swój kubek z kawą i wróciłam do sypialni.
Stwierdziłam, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie pójście do pracy. Zbiegłam po schodach z torbą na ramieniu.
- Wybierasz się gdzieś? - głos Rufina działał mi na nerwy. Zignorowałam go szukając na komodzie kluczyków do mojego samochodu.
- Tego szukasz? - zapytał Rafael machając mi przed oczami kluczykami do audi R8 z doczepionym breloczkiem-baletnicą. Wyciągnęłam dłoń, aby wyrwać mu swoją własność, ale był szybszy. Wrócił do salonu, a ja podreptałam za nim.
- Co to ma znaczyć? - wyburczałam wściekła.
Oboje, anioł z demonem rozłożyli się na kanapach, a Rafael zajął MOJĄ kanapę.
- Masz areszt domowy - stwierdził Rufin przeglądając jakieś dokumenty.
- Słucham? - spojrzałam na niego jak na idiotę. - Chyba sobie żartujesz.
- Nie, nie żartuję. Rose powiedziała, że nic się nie stanie jak nie będzie cię do końca tygodnia w pracy.
- Do końca tygodnia?! - pisnęłam zszokowana. - Idę zadzwonić do Belladony.
- Twój telefon został u niej, a na razie nie dostaniesz innego - Rafael jakby nigdy nic bawił się kluczykami do mojego auta, a we mnie się krew gotowała.
- Świetnie - syknęłam odwracając się na pięcie i z całej siły tupiąc na schodach. Drzwi swojej sypialni zostawiłam otwarte i puściłam hardstyle na cały regulator. Przebrałam się w sportową bieliznę, którą przysłał i Calvin Klein i chwyciłam za skakankę.
Skoro ja musiałam się męczyć w tym domu to oni też będą.
Basy rozchodziły się po całym domu, a ja stałam na przeciwko wejścia do mojego pokoju skacząc na skakance jakby się nic nie stało. Pierwszy na piętrze pojawił się Rufin, a gdy mnie zobaczył pokręcił głową i zniknął na chwilę w swoim pokoju. Wychodząc skrzywił się na hałas jakby wywoływała moja muzyka, ale nic nie powiedział i wrócił na dół.
Stwierdziłam, że na razie mi wystarczy. Wzięłam swoją matę oraz odtwarzacz i zeszłam na dół. Jak się spodziewałam oboje siedzieli w salonie. Przeszłam obok nich obojętnie i rozłożyłam matę przed wielką przeszkloną ścianą prowadzącą na taras. Zawsze tutaj ćwiczyłam, kiedy było na dworze zbyt zimno lub padał deszcz. Zawsze też byłam bardziej ubrana niż tylko w bokserki i sportowy stanik. Ale wiedziałam jaka zemsta podziała najlepiej. Włożyłam słuchawki do uszu, nie odpalając muzyki, i odwróciłam się tyłem do salonu zaczynając rozciąganie, a później przechodząc do jogi.
Niektóre pozycje były normalne, jak kwiatu lotosu, ale inne na przykład pozycja delfina I, w moim stroju były dość wyzywające.
- Ona to robi specjalnie, prawda? - zapytał Rafael.
- Tak. Ale nie narzekam.
Czyli myśleli, że ich nie słyszę.
- Zaraz zaczniesz narzekać, że klejnoty cię bolą - powiedziałam spokojnie nawet nie patrząc w ich stronę.
- Skubana wrobiła nas, że słucha muzyki - Rufin był zaskoczony.
Naszą mało inteligentną rozmowę przerwało wejście kilku wojowników, lub facetów w czarni jak ja ich nazywałam. Przystanęli nagle, gdy mnie zobaczyli. Rozpoznałam w nich dwóch, którzy wczoraj mnie zawozili na posterunek.
- O proszę bardzo, dzisiaj już nie są tacy wygadani. Rafaelu czyżbyś w końcu nauczył się panować nad swoimi ludźmi? - zapytałam złośliwie, a potem jakby nigdy nic stanęłam na rękach i przerzuciłam nogi, aby zrobić mostek.
Byłam okropna i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie zachowywałabym się tak, gdybym nie była traktowana jak dziecko. Tylko będąc tak wściekłą potrafiłam w jednej wypowiedzi obrazić kilku ludzi na raz, w tym najsilniejszego anioła w całym Nowym Jorku.
- Co się stało? - zapytał Rufin wzdychając i starając się ignorować moje odzywki.
- Nie możemy zidentyfikować przywódcy wilkołaków - powiedział wojownik, a ja parsknęłam śmiechem.
- Co cię tak bawi? - demon powoli zaczynał tracić cierpliwość.
- Oh, chodzi wam o tego alfę, którego aura przypomina spienione piwo? Oh, przepraszam! - wstałam i teatralnie zatkałam usta. - Zapomniałam, że wy nie widzicie aur, a nikt inny oprócz mnie go dokładnie nie widział. Jaka szkoda - zacmokałam kręcąc głową.
Usiadłam na macie w szpagacie, a potem położyłam się brzuchem na podłodze.
- Idźcie - Rafael odprawił strażników, a ja niemalże słyszałam jak oboje zgrzytają zębami.
- Dlaczego jesteś taką zołzą? - widziałam w aurze Rufina, że trzymał się ostatkami sił, aby nie wybuchnąć.
- Bo nie lubię, gdy traktuje się mnie jak dziecko - odpowiedziałam podkładając błonie pod brodę.
- Kiedy tak właśnie się zachowujesz! - do rozmowy włączył się anioł.
- Skoro tak twierdzisz to jestem ciekawa w jaki sposób znajdziesz chłopaka, który przedawkował to coś, co rozprowadza ten alfa - mruknęłam przymykając oczy. - Oh, i to raczej nie są zwykłe narkotyki skoro chłopiec połamał siostrze ręce. Ale pewnie już to wiecie, bo jesteście mężczyznami, którzy sprawują nad wszystkim kontrolę i zawsze działają w imieniu dobra - parsknęłam.
Coś roztrzaskało się o ścianę, a ja drgnęłam lekko. To Rufin rzucił pilotem, a Rafael stał nade mną z rozpostartymi skrzydłami i dłońmi zaciśniętymi w pięści.
- Nadszedł czas wieczorynki i chcesz mi zaśpiewać  kołysankę na dobranoc?
Anioł wyszedł z domu z hukiem trzaskając drzwiami wejściowymi, a Rufin poszedł na górę zostawiając mnie samą. Zepsucie im humoru sprawiło mi wielką frajdę i mało mnie obchodziło, że to było brzydkie zachowanie, a oni pragnęli mojego bezpieczeństwa. Miałam to w nosie.
Wyrzuty sumienia odezwały się pod wieczór, kiedy zdałam sobie sprawę, że robiąc im na złość sprawiam, że jakaś niebezpieczna substancja jest rozprowadzana wśród nastolatków i wywołuje jakieś dziwne zachowania.
Ściągnęłam z maila informacje, które znalazłam na temat na tych wszystkich chłopców i wydrukowałam. Było tego nawet dużo, aż sama się zdziwiłam, że udało mi się zebrać tyle informacji.
Zeszłam na dół i skierowałam się do jadalni wyczuwając tam ich aury. Położyłam kartki na stole.
- Chłopak nazywa się Corn Murrey. Alfa ma żółte oczy, ciemne długie włosy i jakiś metr dziewięćdziesiąt - rzuciłam bez żadnych emocji w głosie.
- Panienka nic nie zje? - zapytał Bernard widząc, że odwracam się do wyjścia.
- Nie jestem głodna - powiedziałam starając się uśmiechnąć, ale wyszedł mi tylko grymas.
*
Nie mogłam spać, więc wizja upicia się była bardzo kusząca. W szlafroku zeszłam do salonu i nalałam sobie do szklanki whisky, mimo iż jej nie znosiłam. Skuliłam się na fotelu obserwując niebo przez okna prowadzące na taras.
Drzwi frontowe otworzyły się, ale nawet  się nie poruszyłam. No dobra, skłamałam. Musiałam unieść rękę, by się napić.
- Kobieta Kameleon? - w głosie Rafaela słychać było niedowierzanie.
- Moi informatorzy powiedzieli mi, że wilki się jej boją, bo nie wiedzą z kim mają do czynienia. Twierdzą, że potrafi machnięciem ręki sprawić ciemność, a ostrza jej noży paraliżują.
- Paraliżujące noże? Skąd ona by je miała?
- Belladona - powiedzieli zgodnie. Brawo! Powinnam tam pójść i im pogratulować?
- Skąd wiedzą, że ta demonica i wampirzyca to jedna osoba? - dociekał Rufin.
- Tak twierdzi alfa, który pozostaje nieuchwytny. Wydaje mi się, że Kate mogła mu dać znać, że ma z nią do czynienia. Myślisz, że uda jej się stąd wymknąć? - zapytał Rafael po chwili milczenia.
- Nie mam pojęcia. Doskonale ukrywa swoją aurę. Była nawet na tyle sprytna, aby wylać na siebie całą butelkę perfum, aby zatuszować swój własny zapach, a z pomocą Belladony może przybrać dowolną postać - demon westchnął. - Boje się myśleć co się stanie, gdy nauczy się rozdzielać swoją aurę.
- Przecież to jest niemożliwe do zrobienia - szklanka odstawiona z hukiem na blat.
- Już raz to zrobiła - cisza. - Oddzieliła swoją aurę tworząc kulę, tak to przynajmniej nazwała, w której, uwaga tu się zaczyna zabawa, umieściła moją moc napędzaną gniewem. Podsumowując rozdzieliła swoją i moją aurę. Nie była na tyle silna by ją zniszczyć, więc ją pochłonęła.
- Jak to pochłonęła? - Rafael był w szoku.
- No po prostu wchłonęła tę kulę i zemdlała.
- To jest chore - stwierdził anioł. - Zauważyłeś, że nazywa aury kolorami?
- Tak, potrafi jeszcze określić ich kształt. Podejrzewam, że zapach i emocje też.
- To jakaś anomalia - Rafaelu, gdybym nie była taka ciekawska już dawno leżałbyś na ziemi chroniąc swoje klejnoty.
- Lepiej jej tego nie mów, bo się obrazi - Rufin był rozbawiony, ale mówił prawdę.
- Myślisz, że powinniśmy sprawdzić czy jest na górze? - głos anioła był zmęczony.
Chciałam wstać i szybko przemknąć na górę, ale słyszałam ich kroki na schodach. Może nie zajrzą do mojej sypialni.
- Wolę się upewnić, że się nam nie wymknęła.
Ups.
Usiadłam przewiesiłam nogi przez fotel zastanawiając się co się stanie, gdy zorientują się, że nie ma mnie w pokoju.
- Kurwa! - Rufin był zdenerwowany, a ja nawet siedząc na dole wiedziałam, że jego aura mieniła się teraz na czarno-czerwono. Upiłam kilka łyków whisky wesoło machając stopą. Mogłam wziąć sobie lód.
Ich kroki były szybkie, jakby w biegu sprawdzali piętro. Zbiegli po schodach i po chwili światło w salonie zostało włączone.
- Mam ją! - zawołał Rafael, a ja żałowałam, że tak szybko mnie znaleźli. Chociaż za bardzo to ja się nie ukrywałam. Ba! Machałam sobie stopą i piłam whisky.
Obeszli fotel i stanęli przede mną patrząc a mnie z góry.
- Trafne spostrzeżenie z tym rozdzielaniem aury. Kompletnie o tym zapomniałam - powiedziałam przykładając szklankę do ust.
Rufin przejechał dłonią po twarzy, a Rafael wyglądał na zbitego z tropu. Podniosłam się z siedziska odstawiając pustą szklankę na stół. W drzwiach odwróciłam się w ich kierunku.
- Kameleon może i do mnie pasuje, ale nie podoba mi się.
- Czemu mnie to dziwi, że słyszała całą rozmowę? - prychnął demon, a ja nieco w lepszym humoru poszłam do swojego pokoju.
 _______________________
Przepraszam, że tak późno! Miałam trochę roboty i jeszcze coś chyba w kręgosłupie mi strzeliło i nie byłam w stanie się zwlec z łóżka :(
I baaaaaardzo wam dziękuję za odzew pod poprzednim rozdziałem. Jesteście kochane! <3

10 komentarzy:

  1. Czekałam,czekałam... I jest! Jak zawsze świetny!!! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, zaczyna się robić ostro. ^^ Do zabawy musi jeszcze dołączyć Sebastian i będę się cieszyć jak głupia. :) To są ostatnie rozdziały, a ja nadal nie wiem kogo wybrać (Rufin, Rafael i Sebastian - cała Trójca jest zarąbista) Najlepsze w tym rozdziale jest zachowanie Kate, przez cały czas uśmiechałam się do laptopa jak głupia. ;) Już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sebastian na pewno będzie dołączony w pakiecie, więc nie masz się o co martwić! :D Szczerze ja teraz nawet waham się kogo wybrać. Tak to już bywa :D

      Usuń
  3. Uwielbiam twój blog, od razu mi się humor poprawiła xD boskie *,* ~ karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie masz pojecia jak się cieszę, że udało mi się poprawić C humor <3

      Usuń
  4. Ja tam wolę Rufina ;) a jeśli chodzi o kręgosłup, mój tata też tak miał gdy trzeba tyło podnieść i przenieść dupę autka (rzecz jasna, sam tego nie robił) ;) za parę dni przejdzie, no i może dobrze by było zafundować se jakiegoś seksownego faceta do masażu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już powoli mi przechodzi. Przynajmniej nie poruszam się jak jakaś emerytka :P A mój seksowny facet niestety jest w innym mieście na studiach :(

      Usuń
  5. Świetny! Jak zwykle zresztą hah :D
    Kiedy następny?
    Pozdro
    Joanna

    OdpowiedzUsuń