Tom I - Rozdział 25



Belladona spała, gdy weszłam, więc zabrałam swoje rzeczy i wzięłam gorącą kąpiel. Wychodząc z łazienki, moja przyjaciółka siedziała na łóżku przecierając zaspane oczy.
- Wyglądasz beznadziejnie - burknęłam susząc ręcznikiem włosy.
Belladona miała podkrążone oczy, była blada i miała ślad poduszki odciśnięty na policzku.
- Nie piłaś jeszcze kawy? - zachichotała, ale potraktowałam ją moim morderczym spojrzeniem.
Mojej przyjaciółce wystarczyło piętnaście minut, aby doprowadzić się do porządku. Podejrzewałam, że korzystała z magii. Nadal w beznadziejnym humorze pomaszerowałam za czarnowłosą do jadalni. Gdy wpadłam na nią, wypowiedziałam się głośno na temat takiego nagłego zatrzymywania się. Pozwoliłam sobie także dodać, iż stan błogosławiony nie uprawnia jej do nagłego zatrzymania się na drodze innych.
Wyminęłam ją wchodząc do pomieszczenia.
- Co się tak gapicie? - warknęłam w kierunku mężczyzn. Ethan pośpiesznie opuścił wzrok na swój talerz, a Rafael z Rufinem wydawali się być rozbawieni moją przemową.
Musieli niedawno przyjechać, bo jeszcze nie tknęli jedzenia, a kawa była nienaruszona. Moja duża kawa stała na swoim miejscu, więc upiłam szybkiego łyka.
- Zła noc? - zagadnął anioł, ale moje spojrzenie było odpowiedzią samą przez się.
- Powiedziałeś Kate o naszym planie? - ciągnął Rafael zwracając się do demona.
- Wolę z nią nie rozmawiać póki nie opróżni minimum połowy zawartości tego kubka - powiedział teatralnym szeptem.
- Mądra decyzja - burknęłam nakładając sobie sałatki i oddzielając z niej oliwki.
Demon, będący w wyraźnie dobrym nastroju, podał mi szklankę soku pomarańczowego, który przyjęłam w milczeniu, i zapytał Belladonę czy też chce trochę. Jednym haustem opróżniłam kubek z kawą do połowy. Chwyciłam swój talerz i zrzuciłam oliwki na jajecznicę Rufina kradnąc przy okazji wszystkie brokuły, które zostały starannie oddzielone od innych warzyw.
Po swojej lewej stronie usłyszałam parsknięcie śmiechem.
- Co? - spojrzałam na Belladonę, która przyciskała dłoń do ust, bo ze śmiechu nie była w stanie przełknąć napoju.
- Zachowujecie się jak stare małżeństwo - powiedziała w końcu. Spojrzałam na nią jak na wariatkę, a potem przeniosłam spojrzenie na, równie zdziwionego jak ja, Rufina.
- No chyba nie - powiedzieliśmy równocześnie.
- O proszę! Nawet mówicie to samo. Jakie to urocze - zakpiła, a ja musiałam się powstrzymać, aby jej nie wbić widelca w oko. Zamiast tego nałożyłam na jej talerz górę jajecznicy.
- Musisz dużo jeść, mamusiu - powiedziałam głośno i wyraźnie akcentując ostatnie słowo. - Bo wiesz, teraz musisz jeść za dwoje - mówiłam dalej uparcie wpatrując się w Ethana, bo na kimś musiałam wyładować swoją złość.
- Nie bądź dla mnie niesprawiedliwa - powiedział cicho podnosząc wzrok znad talerza.
- To co w takim razie tutaj robisz? Chyba mi nie powiesz, że wpadłeś na śniadanie - skrzywiłam się. - Choć słowo wpadłeś jak bardzo adekwatne do zaistniałej sytuacji.
- Katharina! - zawołała Belladona, a ja zamknęłam usta z ponurym wyrazem twarzy. - Miałaś w nocy sny? - zmieniła temat i tym razem to Rufin zakrztusił się kawą.
Kopnęłam go z całej siły w nogę pod stołem, ale on przyłożył zaciśniętą dłoń do ust starając się opanować.
- Eee... Tylko na początku - odpowiedziałam wymijająco.
- Dziwne, nawet nie skończyłam oczyszczać pokoju, więc jakieś ochłapy powinny tam zostać... - zadumała się, a Rufin zaczął kaszleć szaleńczo. Może gdybym powiedziała Belladonie, że nie spałam razem z nią, to by sie wszystko wyjaśniło?
- Zakrztusiłeś się? Może cię poklepać po pleckach? - spojrzałam na demona z wymuszonym uśmiechem.
Reszta zebranych w jadalni patrzyła na nas jak na idiotów. Resztę śniadania zjedliśmy w milczeniu, a ja nalałam sobie drugiej kawy. W międzyczasie Ethan poprosił Belladonę o rozmowę na osobności, a ja odprowadziłam go morderczym spojrzeniem.
- Co to za plan z ochroną? - przypomniałam sobie dolewając dużą ilość mleka do napoju bogów.
- Jako, że nie wiemy komu ufać, postanowiliśmy, że będziemy cię pilnować na zmianę - Rafael siedział na specjalnym krześle dla aniołów uśmiechając się.
- O nie! Mam was dość. Obojga! - uderzyłam pięścią w stół, a naczynia zabrzęczały cicho.
- Mówiłem ci - rzucił Rufin do anioła. - Nie masz wyjścia. W biurze jesteś bezpieczna, w domu też, ale zawsze zostaje ten czas, kiedy się przemieszczasz.
- Zbieraj się, księżniczko - Rafael wstał od stołu. - Jedziemy na strzelnicę.
- Księżniczka? - Rufin uniósł brwi.
- Pasuje, prawda? - anioł zaśmiał się ruszając w stronę wyjścia.
- Kiedy myślę, że osiągnęłam poziom szczytowy nienawiści do was, wy zawsze udowadniacie mi, że się mylę - mruknęłam wstając z ponurym humorem.
*
Dzień, mimo słonecznego poranka, był chmurny, a po południu zaczęło padać. Siedziałam w pomieszczeniu, które wyglądało mi na klasę, i słucham wykładu o pistoletach, ich zabezpieczeniach, skutkach ich niewłaściwego używania i tak dalej. Rafael oczywiście zostawił mnie i zniknął, gdzieś w tym wielkim budynku, które było jego królestwem. Podejrzewam, że miał trening, z którąś z grup. Póki co byłam pod opieką jakiegoś łotrzyka. Słynęli oni z tego, że byli niezwykle dobrze obeznani z bronią i specjalizowali się w walce z ukrycia. Można powiedzieć, że byli szpiegami.
Z trudem powstrzymywałam się, żeby nie ziewać, ale mężczyzna chyba dostrzegł moje zmęczenie, bo niedługo później powiedział coś szybko przez telefon, a kawa pojawiła się w trybie natychmiastowym. Już lubię tego gościa.
Wykład (dzięki ci Kalipso!) w końcu się skończył. Łotrzyk przez interkom zlokalizował Rafaela i zaczęliśmy długą wędrówkę przez obiekt szkoleniowy. Kiedy odkryłam, że mogę wyczuwać aury innych, gdy na swoją mam nałożoną barierę, zaczęłam to stosować. Było to bardzo praktyczne, bo każdy wiedział, że będąc nimfą posiadam zdolności ukrywania aury, ale nie wiedzieli, że wtedy mogę też zobaczyć ich aury.
Okazało się, że Rafael znajduje się na jednej z większych sal treningowych, a cała masa rekrutów powtarza za nim ruchy. Łotrzyk otworzył mi drzwi, a sam gdzieś zniknął. Weszłam na salę, ale o dziwo nikt mnie nie dostrzegł. Wszyscy byli za bardzo skupieni na aniele, który co jakiś czas coś wykrzykiwał, obstawiałam, że to jakieś ryki bojowe.
Zdziwiłam się jeszcze bardziej, gdy stanęłam kilka kroków zanim, a ten nawet nie zarejestrował mojej obecności. Kilka osób w pierwszym rzędzie obrzuciło mnie zaciekawionymi spojrzeniami. Czasem miałam wrażenie jakbym była jedyną kobietą w tej wielkiej placówce.
Stanęłam za Rafaelem i z poważną miną przyjęłam taką samą pozę jak on tylko, że ja dumnie uniosłam podbródek do góry. Pierwszy rząd zwrócił na mnie uwagę nadal trzymając swoje pozycje. Anioł coś ryknął, a wszyscy zaczęli wykonywać jakieś kopnięcia na przemian z ciosami w powietrze. Było to dla mnie za trudne, więc zaczęłam tańczyć makarenę. Przyciągnęłam uwagę drugiego rzędu, a na twarzach niektórych zaczęły się błąkać uśmieszki co było surowo zakazane na tego typu ćwiczeniach.
Gdy sekwencja zakończyła się Rafael zaczął ich wszystkich pouczać, a ja przybierając minę mędrca kiwałam im palcem. Jeden z rekrutów parsknął śmiechem. Anioł zaczął objaśniać kolejną ze skomplikowanych taktyk czegoś skomplikowanego, a ja cały czas chodząc za nim uniosłam ręce i udałam, że prężę muskuły. Przyciągnęłam uwagę trzeciego i czwartego rzędu.
W momencie, gdy zaczęłam parodiować anioła uwagę skupiła na mnie cała sala. Większość uśmiechała się głupkowato, parskali śmiechem lub się z trzęśli ze śmiechu.
- Co to ma znaczyć do cholery! - ryknął stojąc na szeroko rozłożonych nogach z rękoma zaplecionymi na piersiach. Oczywiście przyjęłam taką samą pozę z moją nieodłączną miną mędrca.
Krzyk anioła może i był przerażający, ale nie w momencie, gdy skakała za nim jakaś nimfa wygłupiając się. Rafael odwrócił się błyskawicznie do tyłu, a ja pośpiesznie udałam, że oglądam swoje paznokcie. W środku, aż cała się trzęsłam ze śmiechu.
- Nie umiesz zapanować nad swoją grupą, aniołku - zacmokałam teatralnie odrzucając włosy na plecy.
Rafael wzniósł oczy do nieba jakby modląc się o cierpliwość.
- Ciekawe czy ty byś nad nimi zapanowała i jeszcze czegoś ich nauczyła - uśmiechnął się pod nosem.
- Już ich nauczyłam. Macareny - powiedziałam i złapałam się za usta, a sala ryknęła śmiechem. Właśnie wydałam się, że byłam za nim od dłuższego czasu.
Anioł odwrócił się do swoich uczniów.
- Chcecie mi powiedzieć, że ona stała cały czas za mną i pajacowała - zaczęłam gwałtownie kręcić głową mówiąc bezgłośne "nie mówcie mu". Anioł przyłapał mnie na tym i posłał karcące spojrzenie. Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Za karę pięćdziesiąt okrążeń! - zawołał, a rekruci jęknęli.
- Nie bądź taki sztywny - klepnęłam go w ramię.
- A ty idziesz ze mną - uśmiechnął się złowieszczo, a po sali rozeszło się tak dobrze wszystkim znane "uuuu". Potem do głowy przyszedł mi głupi pomysł.
- Jeśli mnie złapiesz, berek! - krzyknęłam uderzając go w ramię i puściłam się biegiem do wyjścia, ale zdążyłam jeszcze usłyszeć jak mówi pobłażliwie "serio?".
Biegłam korytarzem śmiejąc się, a mężczyźni zdziwieni usuwali mi się z drogi, dopiero jak dostrzegali pędzącego za mną anioła wybuchali śmiechem. Gdyby się bardziej postarał to już dawno by mnie dopadł, ale chyba spodobała mu się ta głupia zabawa.
Już dawno się pogubiłam w tych korytarzach i byłam pewna, że niektórymi mogłam przebiegać więcej niż jeden raz. Kilka razy zdarzyło się, że Rafael prawie już mnie miał, ale nagle zmieniałam kierunek lub nurkowałam pod czyimś ramieniem. Moja przewaga nad aniołem polegała na tym, że byłam mniejsza. Na korytarzach przeważnie kręcili się ludzie i nie były zbyt szerokie przez co anioł nie mógł rozwinąć skrzydeł i złapać mnie w locie.
W końcu moja dobra passa się skończyła i trafiłam w ślepą uliczkę. Chciałam zawrócić, ale Rafael wypełniał cały korytarz swoimi skrzydłami. Byłam w potrzasku, a anioł zmuszał mnie, abym się cofała pod ścianę.
- Powinienem teraz dać ci karę - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- A co ja takiego zrobiłam? - zapytałam trzepocząc rzęsami. Chwytając się ostatniej deski ratunku chciałam zanurkować pomiędzy jego skrzydłem, a nogą, ale przewidział mój ruch i przygwoździł mnie do ściany.
- Hmm, pomyślmy... Rozpraszałaś moich rekrutów oraz podważałaś mój autorytet.
- Gdzież bym śmiała - uśmiechnęłam się słodko. - Zresztą ja już mam karę, twoja obecność nią jest - uśmiechnęłam się szeroko wywołując swoimi słowami śmiech u anioła.
Dopiero z bliska dostrzegłam jak bardzo zielone są jego oczy stanowiąc doskonały kontrast z czarnymi włosami i skrzydłami.
Zostałam zaprowadzona na strzelnicę. Przez całą drogę Rafael trzymał mnie za ramię na wypadek, gdybym nagle uciekła. Moja naburmuszona mina wywoływała uśmiechy na twarzach mijających nas ludzi.
Strzelnica była pusta. Dostałam okulary ochronne i jakiś pistolet, który miał jakąś nazwę i jakieś tam naboje. Nic co by mnie interesowało. Strzelanie z łuku, rzucanie włócznią, czy strzelanie z pistoletu zdecydowanie mi nie wychodziło. To po prostu nie było dla mnie.
Zajęłam jedno ze stanowisk bez przekonania celując w tarczę. Wystrzeliłam i dopiero sobie przypomniałam, że pistolety mają odrzut. Jak można się było spodziewać trafiłam gdzieś hen daleko od celu.
- Dobrze mi idzie - mruknęłam rozbawiona do siebie strzelając jeszcze kilka razy. Udało mi się trafić, gdzieś na obrzeżach tarczy.  Ogólnie to żenada. Tak bym określiła swoje umiejętności strzeleckie. Rafael chyba był tego samego zdania.
- Twoja postawa jest niepoprawna - powiedział podchodząc do mnie. - Słuchałaś w ogóle wykładu?
- No coś tam słyszałam - mruknęłam wymijająco.
Rafael stanął za mną kładąc mi dłonie na biodrach. Przeszedł mnie dreszcz. O nie, tylko nie to.
- Musisz stanąć na szerokość swoich bioder - polecił mi, a ja stanęłam w lekkim rozkroku. - Broń, w twoim przypadku, musisz trzymać obiema dłońmi, a ręce musisz mieć wyprostowane.
Rafael położył swoje dłonie na moich i, dotykając klatką moich pleców, pokazał mi jak powinnam trzymać pistolet.
- Potem musisz tylko wycelować - powiedział cicho. Jego oddech łaskotał mnie w ucho przez co ponownie przeszedł mnie dreszcz. Jakby tego było mało nachylił się do mnie tak, że jego twarz znalazła się tuż obok mojej. Stwierdziłam, że najbezpieczniej dla mnie i mojego ciała, będzie patrzeć prosto i się nie odwracać.
Ale moje ciało już zaczęło rejestrować, że Rafael jest przystojny, dobrze zbudowany i jego dotyk jest przyjemny. Co się ze mną dzieje!? Zachowuje się jak jakaś sukubica.
Anioł wycelował moimi dłońmi i oddał pięć czystych strzałów w sam środek tarczy. Idealny we wszystkim co robi, stwierdziłam ironicznie w myślach, ale nadal się nie ruszałam i próbowałam ujarzmić szalejące we mnie hormony.
- Spróbuj sama - powiedział tak cicho, że prawie szeptał.
Wzięłam głęboki wdech i wycelowałam, ale czując dłonie Rafaela na swoich biodrach strzeliłam gdzieś obok tarczy. Spróbowałam drugi raz, ale byłam zbyt świadoma jego dotyku i ponownie nie trafiłam nawet w tarczę.
- Musisz się bardziej skupić - wymruczał, a gdy mówił muskał ustami mój kark.
Co się ze mną dzieje?! Czy ja mam jakiś okres godowy i wytwarzam feromony przyciągając wszystkich samców? Sama czułam się nieco otumaniona.
- Nie mogę - powiedziałam cicho, a dłonie zaczęły mi drżeć na pistolecie.
- Dlaczego? - anioł zaczął wodzić nosem po mojej szyi, a mnie zmiękły kolana.
- Przestań - mój głos nie brzmiał stanowczo, a ciało także mówiło co innego, gdy odchyliłam nieco głowę dając mu lepszy dostęp do tego wrażliwego miejsca. Ogólnie to byłam mało przekonywująca.
- Mam przestać co? Robić tak? - mówił muskając moją szyję ustami, a wszystkie nerwy w moim ciele drgały z niecierpliwości.
- Mhm - zdołałam tylko wymamrotać opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Nie mogłam myśleć, a cichy śmiech anioła łaskoczący moją skórę wywołał dreszcze.
Przymknęłam oczy, gdy zaczął pocałunkami obsypywać moją szyję. Kompletnie mu się poddałam i nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o jego ustach muskających moją skórę.
Anioł wyjął mi broń z dłoni jednym ruchem zabezpieczając ją i odkładając na bok. Teraz stałam z nim twarzą w twarz. Zadarłam podbródek do góry wystawiając usta w jego stronę. Uśmiechnął się kącikiem ust i wpił się w moje wargi, a mi zmiękły nogi.
Zarzuciłam mu ręce na szyję przyciągając bliżej siebie. Rafael zamruczał rozkosznie i gdyby nie jego ramiona zapewne już dawno osunęłabym się na podłogę. Jego pocałunek był tak słodki, że się rozpływałam.
To już drugi raz w ciągu doby kiedy przez mężczyznę nie jestem w stanie trzeźwo myśleć. Wyrwałam się z tego słodkiego amoku odsuwając od anioła. Byłam pewna, że na mojej twarzy malował się szok. Ten pocałunek nie powinien mieć miejsca, tak samo jak ten w nocy. Cholera, jestem okropna.
- Koniec treningu! - mój głos był o ton wyższy niż normalnie co zdradzało moje zdenerwowanie, ale nadal łudziłam się, że tylko Belladona znała mnie tak dobrze.
Wywinęłam się z uścisku Rafaela w locie narzucając na siebie swoją kurtkę. Niestety anioł stwierdził, że nie mogę jechać sama i uparł się, aby odwieźć mnie do domu. Podczas jazdy zadzwoniłam do Rose wypytując o wszystkie, nawet te najbardziej błahe rzeczy, aby nie być zmuszona do rozmowy z Rafaelem. Metoda okazała się skuteczna, a kiedy byliśmy już pod domem wystrzeliłam z auta jak z procy.
W korytarzu wpadłam na Rufina, który miał na sobie idealne skrojony grafitowy garnitur. Z wciąż szalejącymi hormonami stwierdziłam, że wygląda bardzo apetycznie i że bardzo chętni przeczesałabym jego włosy palcami.
Zacisnęłam oczy potrząsając głową.
- Bella! - zawołałam wymijając demona, a kiedy tylko to zrobiłam do domu wszedł Rafael.
Chcąc jak najszybciej się ulotnić podążyłam za aurą przyjaciółki. Siedziała w jadalni pogryzając jabłko. Opadłam na siedzenie obok niej chcąc zniknąć.
- Jest jakiś sposób, eliksir, albo zaklęcie, aby być nieczułą na męskie piękno? - zapytałam szeptem.
- Pewnie - Belladona wydawała się rozbawiona. - Mogę ci wydrapać oczy.
- Nie pomogłaś mi - wyjęczałam kładąc głowę na stole.
Gdy tylko wyczułam dwie mocne aury pośpiesznie nałożyłam barierę i odcięłam się od pozostałych aur.
- Kate - już ja znałam ten ciekawski ton mojej przyjaciółki.
- Nie ważne o co chcesz zapytać odpowiedź brzmi nie, lub nie wiem - powiedziałam podnosząc głowę, a mój wzrok automatycznie powędrował do dwóch mężczyzn, którzy powodowali, że moje ciało wyło z pożądania. - Ale wydaje mi się, że nowe wieści ze szpitala powinny cię zainteresować - powiedziałam wstając szybko i ruszając w stronę drzwi. Po kilku krokach zawróciłam łapiąc jabłko. Rozbawiona Belladona przypatrywała się moim działaniom. Niemalże wbiegłam po schodach na górę.
- Zrobisz jakieś czary mary z zaklęciem wyciszającym? - zapytałam ręką wskazując swoją sypialnię. Mruknęła coś pod nosem, a po chwili położyła się na łóżku.
- Już. A teraz mi powiedz co się z tobą dzieje - jęknęłam zrozpaczona i rzuciłam się na łóżko.
- Nie wiem co się dzieje. Zachowuję się jak jakaś kotka podczas rui - wyburczałam zła na siebie, a Belladona roześmiała się.
- Możesz trochę jaśniej czy mam rozumieć, że wskakujesz każdemu mężczyźnie do łóżka?
Westchnęłam głośno. To wszystko nie jest łatwe.
- W nocy spałam u Rufina. Nie wiem co mi odbiło, ale byłam taka przerażona tymi snami i Ethan mnie jeszcze wkurzył... - Belladona wpatrywała się we mnie z zainteresowaniem. - I jakoś tak wyszło, że się całowaliśmy.
- Jakoś tak wyszło, że się obściskiwaliście prawie półnadzy w łóżku w środku nocy? I ja mam w to uwierzyć - Bella przewróciła z uśmiechem oczami.
- W twoich ustach brzmi to bardzo źle - skrzywiłam się. - Ale chyba gorsze jest to, że Rafael...
- Z nim też? - czarnowłosa uniosła brwi mrugając kilkakrotnie.
- Jakoś tak wyszło no! Co ja poradzę, że oni wytwarzają jakieś feromony od których głupieję! To nie moja wina - oburzyłam się i schowałam twarz w poduszce.
- I co z tym zrobisz? - Belladona była rozbawiona.
- Tu nie ma nic do śmiania się! Będę udawać, że nic się nie stało, a co mam zrobić? - jęknęłam.
- Jasne, masz chcicę jak nic i póki, któregoś nie przelecisz nie zaznasz spokoju - powiedziała poważnie, a ja zdzieliłam ją poduszką po głowie.
- To świetnie się składa, bo będą mi towarzyszyć dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Belladona wybuchła histerycznym śmiechem.

1 komentarz:

  1. Łoohoho! Brak słów. To jest takie świetne że szok! Normalnie kocham kocham kocham...ughh...nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Ta akcja z berkiem, strzelnica, Rafael, Rufin...to było po prostu genialne!!
    Czekam na więcej, życzę weny i
    Pozdrawiam
    Joanna

    OdpowiedzUsuń