Tom I - Rozdział 18





Z racji tego, że nadszedł piątek z Belladoną stwierdziłyśmy, że uderzymy w kluby. Zaproponowałam Rose dołączenie do nas, a ona z chęcią się zgodziła. Ale oczywiście w tym towarzystwie ciężko utrzymać sekrety i wieść, że idziemy na imprezę momentalnie przeciekła do świętej trójcy. Oznajmili, że idą z nami. Niezbyt mi się ten pomysł podobał, ale stwierdziłam, że upiję się i spróbuję wtopić w tłum.
Po raz kolejny udało nam się przejść dalej w Let's Dance. Szybko wróciliśmy do domu, gdzie czekała już na nas reszta ekipy. Po gratulacjach w końcu udało mi się wyrwać i uciekłam do siebie. Na dole już rozlewali alkohol robiąc sobie before party.
Wzięłam szybki prysznic, włosy wysuszyłam i związałam je w wysokiego kucyka. Nałożyłam makijaż mocniejszy niż zwykle i weszłam do garderoby. Musiałam sobie przypomnieć w co się ubrała Belladona. Miała czarną, dopasowaną sukienkę i gruby srebrny naszyjnik. Prezentowała się rewelacyjnie.
Drzwi do mojego pokoju otworzyły się i po chwili obok mnie w garderobie stała moja przyjaciółka. Przywołałam ją myślami.
- Załóż tę białą, co kupiłaś na dworze - poradziła mi, a jej fiołkowe oczy błyszczały z podekscytowania.
No tak, zupełnie o niej zapomniałam. Odnalazłam sukienkę i wciągnęłam na siebie. Plecy były odkryte, a materiały sukienki były połączone złotymi łańcuszkami.
- A buty? - zapytałam patrząc na dolne półki.
- Uznaj to jako prezent urodzinowy - powiedziała Belladona trzymając wyciągnięte w moim kierunku pudełko do Louboutina.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
- No otwórz już! - zaśmiała się.
Pośpiesznie otworzyłam pudełko i moim oczom ukazały się cudeńka w kolorze metalicznego złota. Były strasznie wysokie, prawdopodobnie dzięki platformie, którą posiadały.
- Dziękuję! - pisnęłam i rzuciłam się na szyję przyjaciółki ściskając ją mocno. Obie zaczęłyśmy się śmiać.
Poganiana, ubrałam się szybko i już po chwili schodziłyśmy po schodach pijąc drinka na pół, którego ze sobą zabrała. Ten wieczór jest nasz i nikt go nie zepsuje.
Okazało się, że Rufin zaszalał i pojechaliśmy białym hammerem limuzyną. Wszyscy śmiali się i żartowali, ale ja siedziałam cicho, bo już nie mogłam się doczekać, aż wkroczę na parkiet.
Zajechaliśmy pod jeden z najpopularniejszych klubów. Wysypaliśmy się z samochodu. Rose czekała już w środku i zajęła nam lożę. Ucieszona od ucha do ucha pociągnęłam Belladonę za rękę, dla której imprezy tego typu były nowością.
Znowu zadziałała magia Rufina i zostaliśmy wpuszczeni bez kolejki. W momencie, gdy tylko przekroczyliśmy prób klubu w moje uszy uderzyła muzyka. Ruszyliśmy na poszukiwanie wampirzycy.
Zajęła nam świetne miejscu na podwyższeniu z doskonałym widokiem na parkiet. Belladona musiała wykonać kawał dobrej roboty, bo ludzie omijali skrzydła Rafaela, ale zdawali się ich nie widzieć.
Dałam Rose buziaka w policzek, a nogi już mi chodziły w rytm piosenki. Wszyscy rozsiedli się w loży, a ja spojrzałam na przyjaciółkę.
- Idź sama, wziąć ci wódkę ze sprite'm? - zapytała przekrzykując hałas. Entuzjastycznie pokiwałam głową i odwróciłam się schodząc po schodkach i wzrokiem chłonąc całą atmosferę.
Należałam do tych ludzi, którzy potrafią się bawić bez alkoholu. Nie przeszkadzało mi jak miałam iść sama tańczyć. Często tak było, ponieważ Bella nie kochała tańca, aż tak bardzo jak ja.
Weszłam w tłum kołysząc się w rytm muzyki i zaczęłam polowanie. Zawsze szukałam przystojnego faceta, który dobrze się poruszał, czyli po prostu idealnego partnera do tańca. Na ich brak nigdy nie narzekałam, bo chcąc nie chcąc przyciągałam facetów. Podejrzewam, że to przez aurę, która mogła być troszeczkę podoba do tej, którą mają sukuby.
Przeczesując wzrokiem tłum w końcu dobrnęłam do baru i od razu napotkałam spojrzenie wysokiego bruneta. Mam cię.
Uśmiechnęłam się zachęcająco odwracając w jego kierunku. Mężczyzna nie zastanawiał się nawet chwili, gdy odbił się od lady i ruszył w moją stroną. Nie pytał o nic, nie próbował zacząć rozmowy. Zaczęliśmy tańczyć, a ja dałam się ponieść muzyce.
Po przeminięciu kilku piosenek ulotniłam się wracając do loży, gdzie moi znajomi co chwila wybuchali śmiechem. Nie byli pijani, ale wystarczająco wypili, aby się rozluźnić.
Belladona podała mi mojego drinka, a ja wyciągnęłam różową słomkę rzucając ją na stół i wypiłam niemal całość za jednym razem.
- Spokojnie! - zaśmiał się Rafael, a Belladona go wyśmiała.
- Zaraz to wypoci na parkiecie - oznajmiła śmiejąc się. Miała stuprocentową rację. Ciężej się upijałam, bo cały alkohol ze mnie wyparowywał. Dopiero pod koniec imprezy, kiedy nogi wchodziły mi w dupę, to mnie brało. I to zazwyczaj tak mocno, że albo modliłam się do muszli, albo byłam wyłączona przez cały następny dzień.
Nawet nie siadałam, bo wiedziałam, że i tak zaraz znowu wrócę na parkiet. Wyciągnęłam ręce do dziewczyn, a one z uśmiechami je ujęły i pociągnęłam je do tańca. Tańczyłyśmy, krzyczałyśmy i śmiałyśmy się.
Gdy wróciłyśmy do naszego stolika koło niego niebezpiecznie blisko kręciło się kilka dziewczyn. Spojrzałam na nie z góry, a one gdyby mogły to by mnie opluły jadem. Rose roześmiała się już nieco porobiona.
Ethan podsunął nam szklanki, a ja pokiwałam mu palcem na co uśmiechnął się szeroko. A to cwaniak, upić nas chce. Opierając się o barierki piłam kolejnego drinka kiwając się w rytm bitów. Byłam w swoim żywiole.
Dostrzegłam Sebastiana, który wywijał z jakąś dziewczyną. Zaśmiałam się pod nosem.
- Idziemy? - zapytałam dziewczyn, ale one zaczęły głośno protestować. Zrobiłam smutną minkę, ale nawet ona nie podziałała. Spojrzałam na Ethana, ale od razu zaczął kręcić głową.
- Wy - wskazałam na Rufin i Rafaela - idziecie ze mną! - uśmiechnęłam się szeroko, ale zaprotestowali gwałtownie.
- Przecież umiesz tańczyć - zwróciłam się do demona, ale on ze złośliwym uśmiechem stwierdził, że za mało wypił. Wywróciłam oczami i przysiadłam koło drugiego.
- Rafelu, mój aniołku kochany - zaczęłam, a Belladona parsknęła śmiechem.
- Masz przesrane stary - stwierdził Ethan śmiejąc się razem z Bellą.
- Odmówisz mi jednego, niewinnego tańca? - zapytałam słodko przybierając smutną minkę. Anioł jęknął i przejechał dłonią po twarzy.
- Ha! Wiedziałam! - wstałam zadowolona z pomyślnego przebiegu misji i pociągnęłam za sobą anioła, który teraz śmiał się pod nosem.
Inne dziewczyny patrzyły na mnie zazdrośnie jak prowadziłam anioła na parkiet, ale uśmiechnęłam się tylko wrednie. Trzeba działać, a nie tylko patrzeć.
Rafael był dobrym tancerzem. W jego ramionach czułam się mała i delikatna mimo iż w tych butach dorównywałam mu wzrostem. Nie denerwowały mnie jego ręce na moich biodrach, ani ciepły oddech na szyi, gdy stojąc tyłem do niego, tańczyliśmy w rytm muzyki. Dodatkowym plusem tańczenia z aniołem było to, że mieliśmy dużo miejsca, bo śmiertelnicy starannie omijali jego skrzydła.
Nagle Rafael odsunął się ode mnie, a kiedy odwróciłam się stanęłam twarzą w twarz z Rufinem, który uśmiechał się złośliwie.
- Wiedziałam, że będziesz zazdrosny - zaśmiałam obejmując go jedną ręką za szyję.
Od razu załapaliśmy rytm, a nasze ciała idealnie do siebie pasowały. Tańczyliśmy codziennie od kilku tygodni, więc idealnie się zgrywaliśmy. No i musiałam niechętnie przyznać, że Rufin jest dobrym tancerzem.
Później to już dziewczyny przyniosły mi drinka na parkiet, którego wypiłam duszkiem. Bawiłyśmy się razem, wdałam się w dziki taniec z Sebastianem, po którym bolał mnie brzuch ze śmiechu. Gdy moje towarzyszki stwierdziły, że już nie mają siły, bawiłam się dalej sama. Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam na parkiecie, ale gdy wróciłam do loży zastałam pijane towarzystwo.
Sebastian był tak pijany, że gadał jakieś głupoty, a Rose chichotała głupio, choć jestem pewna, że przez ten hałas nic nie słyszała. Ethan z Belladoną śmiali się z czegoś, a Rufin z Rafaelem właśnie polewali następną kolejkę i gdyby nie trzęsąca się ręka anioła nie podejrzewałabym, że jest on pijany.
Dołączyłam się do picia, ale Sebastian już załapał zgona, Rose stała się trochę blada, a Rafael uśmiechał się głupio. Rufin trzymał się całkiem dobrze i humor dopisywał mu jak zawsze. Bella była już także pijana, bo wybuchała śmiechem niemalże na każde słowo.
Gdy anioł wstał i zatoczył się był to znak, że impreza dla niektórych się właśnie kończy. Ustaliliśmy, że Rufin, który był najbardziej trzeźwy z nich wszystkich, odwiezie Sebastiana, Rafaela i Rose, a ja wrócę z Ethanem i Belladoną do nich.
Rozeszliśmy się, a ja dalej uderzyłam w parkiet. Szumiało mi już w głowie, ale to mi nie przeszkadzało, aby iść tańczyć oczywiście. Wracając później do stolika wiedziałam, że popełniłam błąd zostając z Ethanem i Belladoną.
Nie mam pojęcia co się działo w domu, ale wydawali się być ze sobą całkiem blisko, a głęboki pocałunek, który ujrzałam, tylko potwierdził moje domysły.
- Wrócę taksówką - powiedziałam do Ethana przekrzykując tłum, który był nieco mniej pijany niż moja przyjaciółka. Znałam go i wiedziałam, że dotrą bezpiecznie do domu. A to co się będzie działo później to już nie moja sprawa, w końcu oboje są dorośli.
Wtoczyłam się do domu i pierwsze co zrobiłam to ściągnęłam buty, które okazały się cholernie niewygodne. Byłam tak zmęczona, że z trudem wpełzłam po schodach. Jedyne o czym marzyłam to pójść spać.
Gdy stanęłam na piętrze i spojrzałam na porozrzucane buty, Rufina jak i jakieś czarne szpileczki, wiedziałam, że to się nie skończy dobrze. Nie uszłam kilku kroków, gdy usłyszałam jęki dochodzące z pokoju demona.
- No chyba, kurwa, nie - mruknęłam pod nosem idąc do swojej sypialni.
Aura Rufina była tak silna, że nawet tutaj, na korytarzu, byłam w stanie wyczuć jego podniecenie. Zazgrzytałam zębami i pośpiesznie weszłam do swojego pokoju. Wiedziałam, że nie będę w stanie szybko zasnąć, więc stwierdziłam, że prysznic dobrze mi zrobi.
Położyłam się z mokrą głową do łóżka, ale laska zaczęła tak krzyczeć i jęczeć, że nawet poduszka na głowie nie była w stanie jej stłumić. Wściekła, bo kac już zaczął powoli o sobie przypominać, uderzyłam pięścią w poduszkę, ale to nie sprawiło, że sytuacja z pokoju na przeciwko nie miała miejsca.
Przeklinając we wszystkich znanych mi językach zabrałam pościel i wyszłam ze swojego pokoju głośno trzaskając drzwiami, ale parka była tak zajęta sobą, że pewnie tego nawet nie usłyszała.
Jak najszybciej zeszłam na dół z zamiarem przespania się w salonie, gdzie odgłosy z góry były ledwo słyszalne. Wściekła i rozbudzona, wypiłam aspirynę i nawet zjadłam kanapki, które Bernard zostawił w lodówce. W weekendy Bernard wracał do swojej rodziny. Jego żona zmarła kilkanaście lat temu, była śmiertelniczką. Sam Bernard jest w połowie śmiertelnikiem i demonem. Dlatego w weekendy jeździ do córek, które są już dorosłe.

*

Nie wiem ile spałam, ale byłam wściekła, obolała i na kacu. Przyniosłam sobie z kuchni wodę i płatki z mlekiem. Włączyłam telewizor i zrobiłam sobie gniazdko na kanapie opatulając się kołdrą.
Na schodach usłyszałam postukiwanie szpilek. Cholera, mogłam je wyrzucić przez okno. Damski szczebiot doprowadzał mnie do stanu furii, a jeszcze chwila i zaczęłabym ziać ogniem. Gdy w końcu ujrzałam parę mieli szczęście, że łyżką nie mogłam im wyrządzić większej krzywdy.
- Kate? - Rufin był zaskoczony.
- Niespodzianka - warknęłam tak nieprzyjemnie, że szczebiot blondyneczki w końcu umilkł.
Rufin chyba zdawał sobie, że jestem krok od wybuchu, bo pośpiesznie wyprowadził kobietę, która wyglądała jakby nie wiedziała co się stało. Chyba nawet była śmiertelniczką.
- Miałaś jechać do Belladony - powiedział wchodząc do salonu i przeczesując dłonią włosy.
- Masz rację, powinnam była. Oni pewnie by się zachowywali ciszej - parsknęłam wściekła i naciągnęłam kołdrę na ramiona.
Rufin znowu wyglądał na zaskoczonego, a ja miałam ochotę rozorać mu twarz.
- O której wróciłaś?
- Wystarczająco wcześnie, aby słyszeć jak się gzicie przez pół nocy - warknęłam zgrzytając zębami.
- Jesteś zazdrosna - zaśmiał się, ale ja już wiedziałam, że zaraz wybuchnę.
- Jestem wściekła, obolała i mam kaca. Przez całą noc musiałam się zmagać z twoją pieprzoną aurą, która zalewała cały dom jak jakieś pierdolone tsunami! W dodatku zostałam wyeksmitowana z własnego mieszkania, ulokowano mnie w domu faceta, który wyżej sra niż dupę ma i jakby tego było mało przydzielono mi obowiązki o które nie prosiłam! WIĘC MI KURWA NIE MÓW, ŻE JESTEM ZAZDROSNA!
Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym wstałam i stałam nad Rufinem krzycząc na niego tak głośno, że pewnie słychać mnie było w całym Nowym Jorku. Dłonie miałam zaciśnięte w pięści, a paznokcie tak mocno wbijały mi się w skórę, że pokazała się krew. Byłam nabuzowana niczym wulkan, który właśnie wybuchł. Aż trzęsłam się z wściekłości.
- Nie wiesz co powiedzieć, tak? - zakpiłam, ale czułam jak powoli od oczu napływają mi łzy.
Odwróciłam się na pięcie zanim mógł zobaczyć moje łzy, które zebrały się w oczach. Puściłam się biegiem do "mojego" pokoju zatrzaskując za sobą drzwi i zwijając się w kłębek na łóżku. Wtedy zaczęłam płakać.
- Kate - Rufin zbliżał się do mojego pokoju, a kiedy otworzył drzwi rzuciłam telefonem, ale nie trafiłam i roztrzaskał się o ścianę.
Zwinęłam się na łóżku plecami do niego.
- Nie mam ochoty na ciebie patrzeć. Nienawidzę cię. Przez ciebie to wszystko się tak potoczyło - w te słowa włożyłam tyle jadu ile to było tylko możliwe.
Były to gorzkie słowa, ale nie zważałam teraz na to. Nie obchodziło mnie, że to niekoniecznie Rufin ponosił całą odpowiedzialność za to co się wydarzyło. Byłam wściekła o to, że musiałam zrezygnować z pracy, którą kochałam, zostawić mieszkanie, w którym dobrze się czułam i zacząć żyć zupełnie nowym życiem. Rozpłakałam się na dobre.
_____________________________________________________
Sophie, mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa? :D Pojawiła się tutaj sukienka, którą Kate kupiła na dworze!
Ostatnio mam strasznie zalatane dni. Otóż idę do pracy! *fanfary* Nic specjalnego, ale zawsze trochę grosza wpadnie. Najgorsze jest to, że muszę zrobić badania i w pakiecie jest pobranie krwi. Aaa!!! Czy wspominałam już, że mdleję przy każdym zastrzyku? A co najśmieszniejsze, to rodzinne :D
Biedna Katherina, no ale cóż, musiała w końcu wybuchnąć. Ostatnio sobie myślałam jakie można by porobić drużyny. Doszłam do wniosku, że najbardziej podoba mi się Bellarina (przepraszam, ale nie pamiętam kto wymyślił ;<). Ethadonna, Rutherina, Katfael... Boże, ale już wymyślam xD
Ostatnio poczytuję sobie trochę książek o poprawnej polszczyźnie i tak wpadłam na pewien pomysł. Może byłby ktoś chętny do stworzenia bloga z małymi poradami? Nie wymagam ekspertów, sama muszę się jeszcze wiele nauczyć. Jeśli jest ktoś zainteresowany tym pomysłem zapraszam na gg: 121027. Tylko błagam, nie piszcie samego "hej", bo takie osoby od razu ignoruje (mass spam od zboczeńców internetowych). Z kolei "hej, na Twoim blogu..." już od razu odpiszę :)
 

2 komentarze:

  1. Na początku rozdział zapowiadał się lekko. Była zabawa, impreza i chwila wytchnienia od wcześniejszych obowiązków. Po tym zdjęciu na górze już myślałam, że rezultatem imprezy będzie to, że Kate i Rufin wylądują w łóżku, ale nie tym razem XD Coś czuję, że jednak nimfa była zazdrosna. No fakt, rzeczywistość może ją przerastać, ale bezpośrednim impulsem jej wybuchu było przespanie się Rufina z jakąś blondyną. Więc zdecydowanie widzę tu zazdrość. Cieszę się, że Kate wygarnęła demonowi.
    Ej, od teraz jestem wielką fanką Belladony i Ethana! Jak to napisałaś? Ethadonna? Lubię to :D No i ciągle wierzę, że Kate i Rufin połączy głębsze uczucie :D
    Pozdrawiam ;)
    http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż mam zaszczyt mianować Cię do Liebster Blog Awards, wszystkie niezbędne informację tutaj - http://darkqueen-corkasmierci.blogspot.com/
    Od razu przepraszam, że Ci zaśmiecam bloga ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń