Tom 1 - Rozdział 8



Bardzo szybko dochodziłam do siebie, a ból w klatce piersiowej znikał w zastraszająco szybkim tempie. Prawdopodobnie przyczyną tego był wywar leczniczy. Kobieta, której głos słyszałam wcześniej, okazała się być kelpią i uzdrowicielką. Wolałam się nie zastanawiać nad tym, skąd Rufin wytrzasnął medyka tak szybko. Uznałam, że pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
Gdy upewnili się, że nic mi nie jest zostawili mnie, abym mogła odpocząć. Są wyjątkowo naiwni, jeśli myślą, że tak właśnie zrobię. Wcześniej, budząc się z omdlenia, przyjęłam aurę kelpii. Teraz musiałam wybrać inną. Zdecydowałam się na diablika, bo reszta nie będzie reagować tak gwałtownie na moją obecność.
Zamknęłam oczy przywołując wspomnienia jakie miałam z tymi istotami. Przeszedł mnie dreszcz i mimowolnie wzdrygnęłam się. Może nie do końca mi się to udało, ale powinno wszystkich uspokoić. Łatwo mi się zmieniało aurę, gdy miałam ją tuż obok jako żywy przykład. Nigdy nie robiłam tego na zawołanie, dlatego podejrzewam, że moja aura może się wydać dziwna, ale nie jest na tyle potężna, aby zwracać uwagę.
Wstałam z kanapy i na paluszkach poszłam do gabinetu. Faceci w czerni musieli chyba dostać jakieś rozkazy, bo o wiele mniej ich się kręciło. Jeden spojrzał na mnie uważnie, ale z największą obojętnością weszłam do kuchni. Chwała ci, Kalipso, że to była akurat kuchnia, bo nie miałam pojęcia, gdzie wchodzę. Słysząc, że koleś sobie poszedł zakradłam się do centrum dowodzenia (tak nazywałam pokój z komputerami, który równie dobrze mógł być gabinetem). Stanęłam pod ścianą przy drzwiach, a cień częściowo mnie ukrywał. Ale cieszyło mnie najbardziej to, że nie zwrócili uwagi na moją aurę. Alleluja!
- Można zawsze odbić ją siłą - zaproponował Ethan.
On i Rufin stali za Jeremym, który ogarniał informacje napływające z kilku ekranów. Zawsze uważałam Jerry'ego za geniusza, ale widać go teraz wcale się nie dziwiłam, że jest pomiotem.
Pomioty to bardzo bystre i sprytne stworzenia, które raczej preferują walkę umysłową niż fizyczną. Wielu pomiotów zostaje prawnikami, mędrcami lub tak jak Jeremy geniuszami komputerowymi. Nic więc dziwnego, że Rufin miał go w swojej drużynie, Jerry jest po prostu najlepszy.
- To nie wchodzi w grę. Cały budynek jest otoczony kamerami, które mają osobne zasilanie, więc nie jestem w stanie ich wyłączyć. Oprócz tego każde zbliżenie zostanie wykryte przez strażników - Jerry stuknął coś na klawiaturze, a na ekranie obraz kamery zbliżył na faceta, który składał sie z góry mięśni.
Prawie dostałam zawału serca, gdy drzwi obok mnie się otworzyły i weszło dwóch mężczyzn. Przyklejona do ściany, chyłkiem przesunęłam się do kąta, gdzie było najciemniej. Odetchnęłam z ulgą, gdy nowoprzybyli podeszli do grupki pozostałych facetów w czerni.
- Wygląda na to, że będę musiał sam tam pójść - mruknął Rufin nerwowo przeczesując włosy.
- Wykluczone! - krzyknął Ethan, a ja podskoczyłam wystraszona tym nagłym wybuchem. - Wyślijmy jakiegoś szpiega.
- Dobrze, wiesz, że takiego nie mamy. Zresztą Oscar spodziewa się, że będziemy chcieli go jakoś przechytrzyć. Nikt oprócz mnie się tam nie dostanie.
- Ja się tam dostanę - powiedziałam, a plan rozkwitał w mojej głowie.
- Wy durnie! Chcecie iść odbijać zakładnika, a nie potraficie nawet upilnować kobiety!? - krzyknął Rufin wyraźnie zezłoszczony skutecznością swoich strażników.
Faceci w czerni wyraźnie się spięli wlepiając we mnie oskarżycielskie spojrzenia, a ja tylko wzruszyłam ramionami starając się wyglądać na niewinną.
- Zmieniła aurę na... diablika? - zapytał po chwili wahania Ethan przekrzywiając głowę na bok.
- Taki miałam zamiar, ale nie wiem co mi wyszło. Lepiej mi idzie z żywymi przykładami - uśmiechnęłam się szeroko podchodząc do nich. W końcu już i tak wiedzieli o mojej obecności, więc nie było sensu w dalszym kryciu się.
Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na ekrany, na których były obrazy z kamer. Tak jak przypuszczałam Sensuale okazał się być klubem dla nieśmiertelnych. Na jednej z taśm widać było wejście, przy którym była dość długa kolejka obfitująca w bardzo skąpo ubrane kobiety. W tym momencie mój plan został zapięty na ostatni guzik.
- Dlaczego to ty musisz iść osobiście? - zapytałam spoglądając na Rufina. Szczękę miał zaciśniętą, tak samo jak dłonie w pięści. Patrząc na mnie trochę się rozluźnił, jakby przypomniał sobie co się stało ostatnim razem, gdy puściły mu nerwy.
- Chce się mnie pozbyć lub potrzebuje informacji. Tak czy siak, umrze.
Zmarszczyłam brwi czegoś tutaj nie rozumiejąc.
- A nie możecie go olać i wejść tam na pałę?
- Ostrzegł nas, że gdy zobaczy w pobliżu moich ludzi od razu zabije Rose. Aby nie być gołosłownym powiedział, że co godzinę będzie nam przysyłał prezent - krzywiąc się sięgnął po drewniane pudełko. Gdy je otworzył poczułam jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła. Drobny damski palec, z paznokciem pomalowanym na czerwono, leżał na aksamitnej poduszce.
- Przyszły już takie trzy - stwierdził ponuro Ethan, a ja zobaczyłam mroczki przed oczami. Okrutność tego czynu mnie przerażała i byłam pewna, że porywacz zabije Rose, gdy tylko naruszymy jego warunki. Ale jeśli nic nie zrobimy to albo zginie Rose, albo wezmą Rufina, a najwyższe demony potrafią znieść bardzo dużo, co oznacza bardzo dużo tortur.
- Ja tam mogę wejść - powtórzyłam, a Ethan już zaczął zaprzeczać. Nie zważając na niego zaczęłam mówić. - Zamienię się w sukkuba i odciągnę go lub tak unieszkodliwię, że będziecie mogli wejść do klubu.
Plan był prosty i miał wielkie szanse na to, aby zadziałał. Nagle, jakby na jakiś niemy sygnał, wszyscy zaczęli mówić jednocześnie. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, aby zgłosić się na ochotnika do roli kamikadze, ale czułam, że postępuję dobrze. Jako istota nadprzyrodzona byłam bezużyteczna. Aż do tego momentu.
- Czego będziesz potrzebować? - zapytał cicho Rufin, a natychmiastowa cisza przyniosła ulgę dla mojej głowy.
- Nie! Nie możesz jej tam posłać! - Ethan ruszył do przodu chcąc zasłonić mnie własnym ciałem, ale dwóch strażników przytrzymało go za ramiona.
Był dla mnie taki dobry. Starał się mnie chronić za wszelką cenę przeciwstawiając się najwyższemu demonowi. Zmiękło mi serce, gdy to sobie wszystko uświadomiłam. Ale nie było teraz czasu na rozczulanie się.

*

Przydzielono mi jeden z pokojów gościnnych, w którym miałam się przygotować do mojej misji. Zdenerwowana stanęłam przed dużym lustrem patrząc na nieznaną mi osobę.
Na nogach miałam lateksowe legginsy, które po bokach, na całej długości od biodra do kostki, nie miały materiału, a połączone były rzemykami. Uniemożliwiało mi to włożenie bielizny przez co czułam się dziwnie. Lateksowy gorset, wiązany z tyłu, sprawiał, że moja talia było wyjątkowo kusząca, a piersi wyeksponowane. Całości dopełniały czarne, niemożliwie wysokie szpilki i pejcz przy pasku. Wszystko w czerni oczywiście. Ostatnie co mi zostało to założenie peruki. Już po chwili blond fale spływały mi po ramionach i plecach.
Wyglądałam jak... Huh, wyglądałam seksownie jak cholera. Nawet nie wiedziałam, ze tak potrafię. Ale to dobrze, bo w końcu dzisiaj miałam być sukkubem, demonem seksu.
Zeszłam na dół i byłam pewna, że stukot moich szpilek wszystkich zaalarmował, że się zbliżam. Byłam ciekawa ich reakcji, bo nikt z nich nie wiedział co kupiłam w sklepie.
Wchodząc wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie i zapadła cisza. Wnioskując z min zebranych mężczyzn odwaliłam kawał dobrej roboty, bo jeszcze chwila, a zaczęliby się ślinić.
- I jak? Wystarczająco wiarygodnie? - zapytała okręcając się dookoła, a potem pochylając się do przodu i puszczając całusa.
Jeremy momentalnie odwrócił wzrok w stronę monitorów, a ja starałam się nie roześmiać.
- Ehm, Kate... wyglądasz, huh... - zaczął Ethan, ale przerwał mu Rufin.
- Idealnie - powiedział splatając ramiona na klatce, a w jego oczach pojawił się dobrze znany mi błysk.
- Dobra, dajcie mi tu tego inkuba - powiedziałam podchodząc do Jerry'ego, który miał mi zamontować mini mikrofon i jakieś inne wspomagacze.
Inkub jest męskim odpowiednikiem sukkuba. Rufin nie był w stanie znaleźć żadnej sukubicy w tak szybkim czasie, która była godna zaufania. Za to jeden z jego lepszych pracowników jest inkubem. Był mi potrzebny, abym mogła skopiować aurę.
Gdy się poruszałam czułam na sobie głodne spojrzenia, a nie byłam do tego przyzwyczajona, więc czułam się skrępowana. Potraktowałam to jednak jako trening przed tym co mnie czeka.
Rufin chrząknął znacząco i musiał wykonać jakiś gest, bo nagle wszyscy strażnicy się rozeszli. A to ciekawe.
Uwodzicielska mgiełka o zapachu kokosa i piżma osiadła na mnie, a ja już nie byłam zdolna do żadnego ruchu. Na szczęście trwało to tylko chwilę, bo zdążyłam się opanować. Odwróciłam się przez ramię i zobaczyłam mężczyznę około trzydziestki. Miał czarne włosy, kozią bródkę i figurę modela. Był piękny. O mamo, ależ on był piękny!
Potrząsając moimi nowymi włosami przywołałam się do porządku i podeszłam do inkuba łapiąc jego dłoń. Nie wiem co mu powiedzieli, ale się nie odzywał i nie robił nic. No może poza próbą uwiedzenia mnie.
Zamknęłam oczy skupiając się na otaczającej go aurze. Tak jak to zawsze robiłam przyswoiłam ją sobie, aż stała się moją drugą skórą. Otworzyłam oczy i napotkałam zaciekawione spojrzenie inkuba. Marszcząc nos w skupieniu usunęłam zapach kokosa zastępując go jaśminem i konwaliami. Facet musiał to wyczuć, bo nozdrza mu się poruszyły, gdy wdychał zapach.
- Niesamowite - wymamrotał kciukiem gładząc moją dłoń. To mi przypomniało o całej sytuacji i momentalnie puściłam jego rękę podchodząc do biurka, na którym leżał mały pistolet. Uśmiechnęłam się do siebie i włożyłam go do gorsetu na co Rufin parsknął śmiechem, a ja uśmiechnęłam się niewinnie.
- Łap - najwyższy demon wyjął z kieszeni kluczyki i rzucił mi je. Złapałam je i zachłysnęłam się powietrzem.
- Lexus? - zapytałam obracając w palcach breloczek.
Wyszliśmy na tyły domu, gdzie znajdował się dość spory parking. Stało tutaj pełno samochodów od ciężarówek do wozów sportowych, a nieco dalej widać było lądowisko. Ten koleś to jednak ma kasy.
Gdy zatrzymaliśmy się przy czarnym Lexusie LFA ogarnęło mnie podniecenie.
- Wydaje mi się, że się polubimy - powiedziałam pieszczotliwie patrząc na samochód. Rufin jęknął żałośnie, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor.
- Tylko go nie zarysuj - mruknął zrezygnowany opierając się tyłem o maskę.
- Chyba żartujesz - oburzyłam się w jego brak wiary w moje umiejętności w prowadzeniu samochodu.
W połowie drogi do klubu zgubiłam suvy, które za mną jechały. To dobrze, bo taki był plan. Gdy dojechałam już na miejsce wzbudziłam całkiem sporą sensację samym autem. Zrobiłam jeszcze większe show, gdy wysiadłam z auta, a spojrzenia zarówno kobiet jak i mężczyzn zaczęły błądzić po moim ciele.
- Że też wcześniej nie odkryłem, że masz taki fajny tyłek - głos Rufin w słuchawce, którą miałam w uchu, sprawił, że zacisnęłam żeby, aby się nie skrzywić. Zamiast tego udając, że poprawiam włosy pokazałam środkowy palec do kamery. Odpowiedział mi na to w słuchawce wybuch śmiechu.
Rzuciłam młodemu chłopakowi kluczyki, a on o mało co nie posikał się ze szczęścia. Kołysząc biodrami ruszyłam do wejścia kompletnie ignorując długą kolejkę. Doskonale wiedziałam, że roztaczam wokół siebie aurę seksu o zapachu jaśminu i konwalii.
- Na bramce stoi Roger - poinformował mnie Jerry, a ja starałam się przybrać najbardziej flirciarki uśmiech na jaki mnie było stać. Góra mięśni, zwana bramkarzem, zlustrował mnie głodnym wzrokiem.
- Ty musisz być Roger, Oscar mówił mi, że cię spotkam - wymruczałam nieznacznie dotykając jego ramienia przez co nasze aury zetknęły się ogłupiając go. Jestem niemal pewna, że właśnie osiadła na niego moja mgiełka jak to zrobił wcześniej ze mną inkub.
Nie było to bardzo trudne. Zaczynałam mieć wrażenie, że moja aura jest plastyczna jak plastelina. Wystarczy ukształtować myśl, a ona zmienia się według mojej woli. Gorzej jak nagle wróci do naturalnej postaci, wtedy mogą się pojawić problemy.
Roger bez problemów wpuścił mnie do środka, groźnym spojrzeniem uciszając protestujący tłum.
Wnętrze klubu było jakby przydymione. Panował ogólny półmrok tylko scena, na której wiły się półnagie tancerki, była lepiej oświetlona. Czerń i czerwień pasowała mi do demonów, ale wyczułam całkiem sporo istot jasnej strony.
Stoliki były pod ścianami, aby zapewnić chociaż odrobinę prywatności. Lecz nie wszystkim była ona chyba potrzebna, bo minęłam parę, która się obściskiwała, a łapa faceta wsunięta była pod spódniczkę chochliczki.
Odwróciłam się od drzwi próbując zlokalizować, gdzie może ukrywać się Oscar z Rose. Powolnym krokiem ruszyłam wzdłuż parkietu uważnie obserwując bar oraz szukając dodatkowych pomieszczeń. Ciało, aż rwało mi się do tańca, ale musiałam się opanować, bo miałam misję do wykonania.
Nie uszłam nawet pięciu kroków, gdy niemalże przede mną zmaterializował się ifryt uśmiechając się lubieżnie. Rzuciłam mu tylko zniesmaczone spojrzenie i ominęłam. Zdziwiłam się, że tak szybko odpuścił, ale przypomniałam sobie, że mam sukkubią aurę i biedny jest ten, który sprzeciwia się sukkubicy.
Sytuacja co chwilę się powtarzała, a ja miałam ochotę rozwinąć pejcz i zrobić z niego użytek. W takim tempie to wszystko szlag trafi. Miałam ochotę zaryczeć z wściekłości, gdy zobaczyłam trzech demonów idących w moją stronę. Nagle zatrzymali się gwałtownie, odwrócili się na pięcie i z potulnymi minami odeszli. Uniosłam brwi zdziwiona, aż do chwili, gdy poczułam za sobą silną aurę. Była rubinowa z ostrym dodatkiem czegoś.
Wampir. Dość potężny. Niezbyt stary.
Powoli odwróciłam się patrząc na nieznajomego spod rzęs. Miał ciemne włosy, ale nie czarne, arystokratyczne rysy twarzy i oczy w kolorze whisky. Musiał być ode mnie wyższy, gdyż teraz w moich zabójczych butach byłam z nim na równi. Czarował uśmiechem. Był przystojny, to na pewno. I roztaczał wokół siebie tę moc, która wystraszyła tamte demony. Wszystko stało się jasne.
Uśmiechnęłam się tylko kącikiem ust i odwróciłam się, aby kontynuować swoją wędrówkę. Wampir złapał mnie za nadgarstek, delikatnie i stanowczo zarazem, przyciągnął mnie do siebie.
- Mogę chociaż znać twoje imię? - zapytał, a mnie parzyła skóra w miejscu, gdzie mnie dotykał, a oczy w kolorze whisky były hipnotyzujące.
________________________________________
No i została wprowadzona nowa postać! Na razie za wiele się o niej nie dowiecie, ale to już zawsze jakaś poszlaka. Bardzo lubię ten rozdział i następny. 
W końcu mam wakacje, alleluja! Mam nadzieję, że wy też już pozdawaliście sesje, zaliczyliście przedmioty w szkole, albo zaraz macie urlop. Sama nie mogę się doczekać, bo już niedługo pojadę do Szwecji! Kocham ten kraj.
Po prawej stronie jest ankieta, w której możecie oddawać swoje głosy. Byłoby mi miło gdybyście to zrobili, albo dali znać w komentarzu, że czytacie moje opowiadanie, to naprawdę motywujące :)

10 komentarzy:

  1. Nooo... tekże ten ( dobrze, że jest takie coś SPAM ) xD Przeczytałam, zachwyciłam się i zostawiam komentarz :D Opowiadanie jak najbardziej na plus, ciekawa historia.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło czytać tak pochlebne słowa :)

      Usuń
  2. Boski rozdział. Chcę następny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero tu trafiłam, ale złapałaś kolejną czytalniczkę (:
    Podoba mi się, będę zaglądać i czytać, weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało Ci się do mnie dotrzeć :)

      Usuń
  4. O rany, jak to możliwe, ze nie ma tu mojego komentarza, przecież już dawno przeczytałam ten rozdział?! No nic, rozdział świetny jak zawsze i jak zawsze zakończony w najlepszym momencie... Ugh nienawidzę czekać, ale trzymam się myśli, że do piątku niedaleko :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego wampirka do uwielbiam! I zdradzę w sekrecie, że mam co do niego poważne plany :D Ale nie martw się, do piątku już coraz bliżej! <3

      Usuń
  5. kelpia, sukkub... kurdę, muszę przyznać, ze pierwszy raz słyszę, dlatego mi trochę głupio :D Ale chociaż dowiedziałam się kto to jest! Cieszę się, że dowiedziałam się co-nieco o pomiotach, a tym samym o Jeremym.
    I staje się coraz brutalniej... Te palce mnie przeraziły... Ąż musiałam odwrócić głowę od ekranu, to chore wiem XD Ale to wspaniale, że akcja się rozkręca. No i Kate taka odważna i zdolna do poświęceń. Śmiałam się, jak czytałam o tej scenie kiedy pokazała się cała w lateksie chłopakom :D
    O proszę, no i jeszcze wampir się pokazuje... Cieszy mnie, że tak wiele rodzajów stworzeń nadprzyrodzonych zamieszczasz.
    Muszę przyznać, że teraz moje opowiadanie wydaje się takie malutkie i nieciekawe... Życzę więcej takiej weny i pomysłów, bo świetnie piszesz!
    I trochę spóźnione gratulacje zdanej sesji! No i cudownej podróży do Szwecji życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie słyszałaś o sukubach?! To moje ulubione istoty nadnaturalne! Polecam Ci poczytać sobie sagę Efemery. Super książki!
      Kate taka odważna i lekkomyślna jednocześnie, ale kurcze nie da się jej już naprawić :D

      Usuń