Gdy już względnie doprowadziłam się do porządku, postanowiłam
włączyć telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Angeliny i Melody.
Zostawiły także wiadomości z treścią typu: "Czemu nam nie
powiedziałaś?!". Belladona próbowała się ze mną połączyć dwa razy. W nocy
i nad ranem. O dziwo miałam też esemesa od mamy, w którym pisała, że świetnie
zatańczyłam. Poczułam wyrzuty sumienia, gdyż tak rzadko do niej dzwoniłam.
Wybierałam już numer do Belli, gdy do mojego pokoju jak burza
wpadła Jessica. Stanęła przede mną, celując we mnie oskarżycielsko palcem.
- Jestem na ciebie wściekła!
Zmarszczyłam twarz bojąc się, że zaraz jej wypielęgnowany
paznokieć pomalowany na granatowo, zostanie mi wbity w oko.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że bierzesz udział w let's
dance?! Oraz, że twoim partnerem jest największe ciasteczko Nowego Jorku?!
Co miałam jej powiedzieć? "Bo widzisz, Jess, królowa
nimf kazała mi z nim tańczyć, ale wcześniej złamali nogi jego poprzedniej
tancerce, abym miała miejsce. Ah, no i jeszcze on jest demonem, więc
śmiertelniczki odpadają." Tak, na pewno by w to uwierzyła. Zamiast tego
powiedziałam:
- To działo się wszystko tak szybko. Zupełnie z dnia na
dzień.
Starałam się przybrać jak najbardziej niewinną minę, aby mi
uwierzyła. Chyba dała się nabrać, bo za wszelką chciała utrzymać obrażony wyraz
twarzy, ale usiadła obok mnie na łóżku.
- I jaki on jest? - zapytała nie mogąc już wytrzymać, a oczy
jej błyszczały z podniecenia.
No na pewno jest bardzo demoniczny i jest najważniejszym
nieśmiertelnym w Ameryce Północnej.
- Jest pompatycznym dupkiem - mruknęłam przypominając sobie
jak bardzo Rufin mnie denerwuje.
Jessica wybuchła śmiechem kręcąc z pobłażaniem głową. Po
chwili otworzyła jakiś kolorowy magazyn, a ja jęknęłam w duchu.
- Piszą już o tobie w plotkarskich pismakach - oznajmiła z
dumą wskazując kolejne zdjęcie, na którym razem z Rufinem pijemy drinki.
Oh, Kalipso, jak bardzo musiałam być pijana, aby się tak
zachowywać? Przecież ja go nienawidzę.
- Powiedz mi, że to jakiś szmatławiec, którego nikt nie czyta
- jęknęłam błagalnie przykrywając sobie twarz poduszką.
- To plotkarski odpowiednik The New York Times'a.
Chyba nie chciałam wiedzieć jak ta cała sprawa się skończy.
Wszystko o czym marzyłam to być na świeczniku zarówno w świecie śmiertelnych
jak i nieśmiertelnych. Oh, cudownie.
*
Gdy w końcu mogłam zadzwonić do Belladony był już wieczór.
Musiałam przeczekać kilka sygnałów zanim odebrałam.
- Cześć, cukiereczku.
- Kate, wiesz która jest godzina? - zaspany głos przyjaciółki
wywołała we mnie nieoczekiwaną tęsknotę za dworem.
- Przepraszam, że cię obudziłam, ale dopiero teraz mam spokój
- w słuchawce słychać było jakieś szuranie i szeleszczenie.
- Byłaś wczoraj świetna - powiedziała, a w jej głosie
wyczułam uśmiech. - Chyba wszyscy w dworze siedzieli wczoraj przed telewizorami
- zachichotała, a ja wrosłam w ziemię.
- Jak to? - ostatnio za często zdarzało mi się panikować.
-Ale nie martw się, wszyscy myślą, że jesteś śmiertelniczką,
a królowa chyba uważa za zabawne, aby nie wyprowadzać ich z błędu.
Odetchnęłam z ulgą. Wystarczyło mi to, że musiałam użerać się
z tymi wszystkimi ploteczkami. W ciągu ostatniego tygodnia moje życie nabrało
szaleńczego tempa.
- Znalazłaś coś? - zapytałam ziewając i włażąc pod kołdrę.
- Tak, przyćmienie to po prostu dominacja jednej aury nad
drugą. Ale mogą to zrobić to silniejsi nieśmiertelni, no i nie wszyscy, nie
każdy to potrafi.
Zdecydowanie coś było ze mną nie tak. Niby byłam nimfą, ale z
kolei nią nie byłam będąc jakimś wynaturzeniem. Dziwne, że w ogóle Cynthiana
pozwoliła mi żyć. Dreszcz przeszedł przez całe moje ciało, gdy zdałam sobie sprawę
z powagi sytuacji.
- O Eurydyce coś znalazłaś? - zapytałam przypominając sobie
tę dziwną legendę.
Opowiedziała mi pokrótce całą historię, która pokrywała się z
opowieścią Rufina.
- Zapomniałaś dodać, że była nimfą - mruknęłam przytulając
policzek do poduszki.
- Skąd to wiesz? - Belladona była podejrzliwa. To było
dziwnie, że ja wiedziałam coś czego ona nie wiedziała. To ona zawsze była
mózgiem operacji.
- Rufin mi powiedział - na samo jego wspomnienie skrzywiłam
się. Nie da mi teraz żyć przez te wszystkie ploteczki i będzie się nade mną
pastwić w każdym możliwym momencie.
Bella westchnęła.
- Sprawdzę to jeszcze, ale raczej koleś mówi prawdę. Swoją
drogą na zdjęciach nie widać, abyście się nie lubili - jej głos podszyty był
ironią.
- Ty też czytasz te szmatławce? - jęknęłam zrezygnowana. -
Nieważne, idę spać. Dobranoc, cukiereczku.
Nie musiałam nawet za bardzo się wysilać, aby usnąć. Kiedy to
już się stało śniło mi się piekło, dziwne aury i co najgorsze, Rufin w roli
diabła.
*
Rano byłam zdziwiona czytając kartkę od Ethana. Napisał mi,
że mam sama dotrzeć na salę. Dodał także, że nie ważne co by się działo mam nie
ściągać ochrony. Podkreślił to nawet dwa razy.
Na moje szczęście Jess już wyszła do pracy. Od wczoraj ciągle
zasypuje mnie pytaniami. Poprosiła mnie nawet, abym jakoś zaaranżowała jej
randkę z Rufinem. Jak to usłyszałam musiałam zużyć całe pokłady cierpliwości i
opanowania, aby nie wybuchnąć śmiechem. Gdyby tylko wiedziała kim jest Desmon
od razu by się jej odechciało randek. Albo i nie, uznałaby to za bardzo
seksowne.
Wystrzeliłam z mieszkania jak rakieta, kiedy zorientowałam
się, że za dziesięć minut ucieknie mi metro. Dziękowałam teraz w duchu, że mam
mocne mięśnie i taki sprint nie jest dla mnie wyzwaniem. Zawsze było tak, że
wszystko robiłam na ostatnią chwilę. I nie miało znaczenia to, że wstałam o
dziesiątej, a na sali miałabym być na piętnastą.
Było lekko po trzeciej, gdy weszłam do sali. Rufin jak zwykle
chodził z telefonem przy uchu mówiąc coś cicho.
- Spóźniłaś się - oskarżył mnie, pojawiając się bezszelestnie
za moimi plecami. Zaskoczona prawie podskoczyłam na miejscu. Od kiedy on tak
szybko się przemieszcza? Głupie pytanie, pewnie od zawsze, ale doskonale to
ukrywa.
Odwróciłam się z zamiarem powiedzenia jakiejś głupoty, ale
kiedy spojrzałam w jego oczy zabrakło mi języka w gębie. Były jak z lodu, a
jedyną emocją jaką można w nich było dostrzec, był gniew. Zaryzykowałam
sprawdzenie jego aury. Zrobienie małej dziury w mojej barierze zupełnie mi
wystarczyło.
Jego aura było krwistoczerwona, brzegi były poszarpane,
czarne i naładowane złością. Odskoczyłam od niego, pośpiesznie łatając całą
moją tarczę. Nie chciałabym znaleźć się teraz na jego celowniku.
Był wkurwiony.
Nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdy Rufinowi nic nie
wychodziło, a w dodatku był sztywny jakby połknął kij. Na następny tydzień
wylosowaliśmy tango, ale jeśli tak dalej będzie to okaże się to nasz ostatni
taniec.
- Co się stało? - zapytałam kładąc dłonie na biodrach i
stojąc tuż przed nim.
- Nic, a co by się miało stać? - burknął próbując mnie
wyminąć, ale mu zagrodziłam drogę.
- Jasne, a to że twoja aura jest upstrzona czarnymi kolcami
jak jeż jest całkowicie normalne? - zakpiłam unosząc jedną brew.
Gdybym była jednym z słabszych nieśmiertelnych, pewnie już
dawno dostałabym bólu głowy od jego pulsującej wszędzie mocy. Dzięki ci mamo za
geny.
Rozdzwoniła się czyjaś komórka. Rufin od razu do niej
doskoczył i coś warknął. Mówił coś przez chwilę, a potem zaczął kląć nawet w
językach, których nie rozumiałam. Gdy zakończył rozmowę cisnął telefonem o
ziemię, aż się rozleciał.
- Co się stało? - ponowiłam swoje pytanie. Starałam się być
spokojna i opanowana, bo w tym przypadku agresja zrodzi agresję.
Rufin zaczął się wahać. Dostrzegłam w tym swoją szansę, że
może powie mi o co chodzi.
- Dzisiaj damy sobie spokój - zarządziłam wzdychając ciężko.
Oznaczało to, że jutro będziemy musieli pracować dwa razy ciężej.
Rufin przeczesał dłonią swoje jasne włosy. Na moje oko starał
się uspokoić i pozbierać myśli. Śmiem twierdzić, że wyglądał na rozdartego.
- Ubieraj się - powiedział w końcu zbierając części po
telefonie. - Jedziemy do mnie.
Przystanęłam zaskoczona. A po cholerę ja mu jestem potrzebna.
- Czemu? - zapytałam automatycznie, wciągając bluzę przez
głowę, więc mój głos był trochę stłumiony.
- Bo ja tak mówię - warknął, a ja przewróciłam oczami.
Prawie biegłam starając się dotrzymać mu kroku. Musiał być
bardzo zdenerwowany skoro nie kontrolował swojej demonicznej strony. Weszliśmy
na parking, który usiany był samochodami, ale żółte audi R8 Spyder od razu
rzucało się w oczy. Nie muszę chyba mówić, że ten właśnie cudowny samochód
należał do Rufina?
Taktownie milczałam, zachowując wszystkie złośliwości dla
siebie, a muszę przyznać, że dużo mi się cisnęło na usta. Rufin musiał dostrzec
mój wygłodniały wzrok przesuwający się po samochodzie, bo się odezwał.
- Podoba ci się? - gdy odwróciłam się w jego stronę
dostrzegłam, że jeden kącik ust unosi mu się nieznacznie do góry.
- Wolałabym białe - powiedziałam obojętnie, chociaż w środku
cała wrzałam z podekscytowania. Uwielbiam szybkie samochody. Może niekoniecznie
znam się na autach, ale kojarzę niektóre modele.
Gdy Rufin odpalił silnik, który zamruczał słodko (silnik, nie
Rufin) na moje usta wkradł się uśmiech. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
Kiedy staliśmy na światłach, ludzie zatrzymywali się, aby popatrzeć na te
żółciutkie cacko. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że sama bym tak zrobiła.
- W każdej sytuacji lubisz zwracać na siebie uwagę -
stwierdziłam, gdy Rufin gwałtownie wystartował na światłach.
- Oczywiście - potwierdził moje słowa, ale ja już zaczęłam na
niego krzyczeć, aby patrzył na drogę nie na mnie.
Tym razem idąc do domu demona zwracałam większą uwagę na
ludzi się tu krzątających. Przy bramie był strażnik, którego poprzednim razem
musiałam nie zauważyć zapatrzona w wspaniały ogród. Byłam niemalże pewna, że
ubrani na czarno ochroniarze, takich zobaczyłam przy wejściu, są ustawieni na
terenie całej posesji.
W samym domu także roiło się od czerni. Cóż... to chyba nie
jest normalne. Jakoś sobie nie wyobrażam by Rufina musiało chronić, aż tyle
osób. Co jak co, ale jest najwyższym demonem.
Pośród tłumu nieznajomych twarzy, większość patrzyła na mnie
jakbym była wrogiem, dostrzegłam mojego wojownika.
- Ethan! - zawołałam chcąc się do niego przecisnąć, ale jak
na zawołanie wszyscy odsunęli się na boki. Odpychając zdziwienie na bok szybko
do niego podeszłam dając szybkiego całusa w policzek.
- Cześć, księżniczko - powiedział, ale jego uśmiech był
zmęczony. Zmarszczyłam brwi.
- Co się dzieje? Ta kupa narcystycznej czerwono czarnej mocy
nic mi nie chce powiedzieć - mruknęłam drepcząc Ethanowi po piętach, gdy
zmierzał do mini centrum dowodzenia. - Cześć, Jerry - uśmiechnęłam się do
przyjaciela tarmosząc mu włosy, za co posłał mi oburzone spojrzenie.
Gdy podniosłam głowę i się rozejrzałam, dostrzegłam, że kilku
facetów w czerni wpatruje się we mnie z zainteresowaniem, ale po napotkaniu
mojego wzroku szybko udawali, że tego nie robili.
- Namierzyłem ich, Eth - zameldował Jeremy, a ja także
spojrzałam na monitor, chociaż nic z tego co widziałam nie rozumiałam. - To
klub Sensuale.
Nie znałam takiego, a trzeba mi przyznać, że imprezowałam
całkiem sporo. W większej części namawiana byłam przez Jess, ale moja wiedza na
temat klubów w Nowym Jorku była spora.
Poczułam łaskotanie na mojej aurze, które potem zmieniło się
w natrętne pukanie. Impulsy z mojej bariery zaczęły być przekierowywane do
głowy powodując natychmiastową migrenę. Bardziej wyczułam obecność Rufina niż
go zobaczyłam. Miarowe pukanie zaczęło być porównywalne do walenia młotkiem.
Tym razem nie musiałam ściągać ochrony, aby widzieć aurę
wyższego demona. Była czarna, a jej czerwone zakończenie powolnie mnie
zaczynały oplatać. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
- Rufin uspokój się - powiedziałam prawie nie otwierając ust,
gdyż tak byłam wytrącona z równowagi.
- Jestem spokojny - może i jego głos tak brzmiał, ale ja
wiedziałam swoje. Cóż, jego aura też była względnie spokojna, ale nie wyglądała
spokojnie.
- Nie jesteś, opanuj się - warknęłam zaciskając dłonie w
pięści.
Zwrócił na mnie swoje oczy przypominające kostki lodu, a
wtedy czerwone końce jego aury zwiększyły swoją siłę naciskając na mój umysł.
- Niech cię szlag! - krzyknęłam widząc mroczki przed oczami.
Działałam instynktownie. Natychmiast porzuciłam swoją barierę
przechodząc do ataku. Mimo iż nie widziałam swojej aury mogłabym przysiąc, że
była zielona i uparta. Zebrałam z siebie wszystkie czerwone macki mocy Rufina i
zamknęłam w kuli. Zniknijcie, zniknijcie, proszę. Modliłam się w duchu, aby
nagle ta cała moc wyparowała. Jak się uwolni to bardzo możliwe, że zdemoluje
pomieszczenie. Nie widzącymi realnego świata oczyma, zobaczyłam jak kula
zmniejsza się, aż w końcu znikła.
Tylko, że ona tak na prawdę nie znikła. Ja ją pochłonęłam.
Wtedy straciłam przytomność.
Obudził mnie ból w klatce piersiowej tak silny, że kiedy
wzięłam głębszy wdech, aż jęknęłam. Zaczęłam rejestrować różne głosy. Musiało
być tutaj kilku mężczyzn i jakaś kobieta. Aury były różne, ale byłam teraz
wyjątkowo na nie wrażliwa. Skupiłam się na tej najcieplejszej przyswajając ją.
Nie pamiętałam zupełnie jak się zakładało ochronę.
Poczułam jakiś ruch po mojej prawej stronie. Zaryzykowałam i
otworzyłam oczy napotykając spojrzenie w kolorze płynnej stali. Mrugałam przez
chwilę porządkując wszystkie myśli.
- Ty dupku - wyburczałam wściekła.
- Wszystko z nią w porządku - oznajmił Rufin uśmiechając się
szeroko.
Obrzucając go spojrzeniem godnym bazyliszka powoli podniosłam
się do pozycji siedzącej. Brzuch nadal mnie bolał, ale z każdą chwilą coraz
mniej. Wypiłam szklankę wody, którą mi podał demon.
- Co ty sobie do cholery wyobrażałeś!? Przecież mogłeś
zniszczyć całe pomieszczenie! - krzyknęłam sama ze zdziwieniem stwierdzając, że
mój głos brzmi mocno. Jeszcze bardziej byli zdziwieni zebrani w pokoju.
Rufin chciał już coś odpowiedzieć, ale uprzedził go Ethan.
- Kate, opowiedz nam co się stało - jego głos był jak zwykle
opanowany, a aura przypominała spokojne, szumiące morze w kolorze lazuru.
- Wszystko było w porządku póki wygłodniała wściekłością
demoniczna aura nie uznała, że smaczna ze mnie śmiertelniczka i przypuściła na
mnie atak! - zawołałam celując oskarżycielskie spojrzenie w Rufina, który
wydawał sie nieco zaskoczony, ale ten wyraz twarzy szybko zmienił się w zaintrygowany.
- Co gorsza z tej wściekłości zrobiła się istna kula demonicznej mocy.
- Jak to kula demonicznej mocy? - gdybym była w pełni sił
zapewne już dawno bym stała, aby przywalić temu zarozumiałemu blondasowi.
- Wyobraź sobie, że musiałam jakoś tę wściekłość wyciekającą
z ciebie powstrzymać, aby nie stać się bezmózgim yeti - powiedziałam jadowicie
zaplatając dłonie na klatce piersiowej. - No więc zamknęłam tę moc w coś na
kształt kuli zanim rozwaliła by całe pomieszczenie - kolejny złośliwy uśmieszek
posłany Rufinowi. - Tylko, że ona kuźwa o tak nie zniknie, więc przyjęłam ją na
siebie.
- Boże, Kate - Ethan klęczał obok mnie, a wyraz jego twarzy
był naprawdę wystraszony. - Nic ci nie jest?
Starałam uśmiechnąć się pocieszająco.
- Podejrzewam, że ściany kuli zadziałały jak amortyzator -
skrzywiłam się na te mało trafne porównanie. - A teraz gadajcie co jest grane i
nawet nie starajcie mi się wciskać żadnego kitu, bo nie ręczę za siebie.
Ethan z Rufinem spojrzeli na siebie.
- Rose została porwana - odezwał się demon. - Moja asystentka
- dodał, gdy napotkał mój pytający wzrok.
Cudownie.
_________________________________________
Akcja zaczyna nabierać tempa. Jestem niezmiernie dumna z tego opowiadania i piszę je z wielką radością! Na dzień dzisiejszy mam napisane 200 stron w Wordzie i praktycznie kończę już pierwszy tom!
Byłoby mi niezmiernie miło jakbyście zostawiali komentarze. Na prawdę wiele dla mnie znaczą :)
Za blogi zabiorę się od przyszłego tygodnia. W poniedziałek mam trzy ostatnie (mam nadzieję) egzaminy. Trzymajcie się!
Przeczytałam ten rozdział wczoraj, ale dopiero dzisiaj mam chwilkę, by dodać komentarz. Zacznę od tego, że to jedno z niewielu opowiadań, o którym nie mogę tak łatwo zapomnieć:) Rewelacja! Świetnie wykreowałaś bohaterów i chyba każdego, na swój sposób, lubię. Czekam do kolejnego piątku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja sama nie mogę zapomnieć o tym opowiadaniu i będąc dwadzieścia pięć rozdziałów do przodu, miło mi się wraca do tych początkowych :D Ale mój ulubiony bohater dopiero się pojawi ;p
UsuńHejka
OdpowiedzUsuńTwój blog i szablon bardzo mi się spodobał
Historia bardzo ciekawa
Czekam nn
Pozdrawiam :*
Aqua
Ps. Zapraszam na http://aquasenshi.blogspot.com/
No to nasza Kate staje się sławna, skoro piszą o niej w gazetach :D Ciekawią mnie te wszystkie prawa dotyczące zamykania, otwierania aury itp. Nigdy nie spotkałam się nawet z podobnymi opowiadaniami, co mnie bardzo cieszy! Jesteś oryginalna! :) I akcja serio przyśpiesza coraz bardziej, to wspaniale!
OdpowiedzUsuńWięc kto porwał Rose?! Kurde, muszę szybciej czytać Twoje rozdziały! tylko dlaczego mam tak mało czasu? :(
w międzyczasie zapraszam do siebie na drugi rozdział Cienia Gritmore --> http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com
Te aury to dość skomplikowana, a jednocześnie prosta prosta sprawa. Mam nadzieję, że chociaż troszkę dobrze to tłumaczę :)
Usuń