Tom 1 - Rodział 6



Gdy zakończyłam rozmowę wpatrywałam się w telefon próbując zebrać myśli. W jakiś pokręcony sposób potrafiłam manipulować swoją aurą. Umiałam sprawić by była słaba jak u elfów, albo dorównywała aurze wyższego demona. Od tego wszystkiego zakręciło mi się w głowie, że usiadłam gwałtownie.
Czyjeś chude dłonie wyciągnęły telefon z moich zaciśniętych rąk. Gdy podniosłam twarz zobaczyłam Jerry'ego. Uśmiechał się pokrzepiająco wręczając mi wodę.
- Rinnie, co się stało? - zapytał spokojnie kładąc mi dłoń na ramieniu. Dobre pytanie.
- Rufin ze mnie drwił. Tak się wkurzyłam, że zdjęłam barierę marząc, aby moc wcisnęła go w ziemię tak jak on robi ze swoją aurą.
Ktoś ze świstem wypuścił powietrze.
- Ja pieprzę, bycie wybrakowaną nimfą było dziwne, ale to jest dopiero popieprzone!
- Nie masz specjalizacji? - zaciekawił się Rufin, a we mnie krew znowu zawrzała. Nakazując sobie spokój zamknęłam oczy, aby uspokoić kłębki mocy krążące po sali. Skupiłam się na tej, która promieniowała ciepłem.
- Co ona zrobiła? - zapytał Ethan na co momentalnie otworzyłam oczy.
- Właśnie zmieniła swoją aurę przystosowując ją do Jeremy'ego. Jest teraz pomiotem.
Co proszę? Co się ze mną dzieje? Oszalałam?
- Zbierajcie się, jedziemy do mnie - krótkie polecenie Rufina od razu podziałało na wojownika i pomiota, ale nie na mnie. Byłam za bardzo skołowana.

*

Dom Rufina, cóż... był, hm, wyjebany w kosmos.
Rozległe tereny otoczone wysokim ogrodzeniem. Dom był wielki i w stylu śródziemnomorskim. Wszędzie było dużo roślinności, która co chwila przyciągała mój wzrok. Wnętrze było bogato zdobione, ale bez przepychu.
Rozsiedliśmy się w salonie. Właściwie to oni się rozsiedli, bo ja stałam przy oknie obserwując zachodzące słońce. Nie zdziwiłam się nawet za bardzo, gdy przyszedł lokaj pytając o coś do picia. Odmówiłam.
Wielka ognista kula chowała się za horyzontem sprawiając, ze chmury były fioletowe i cukrowo-różowe. Uwielbiałam wschody i zachody słońca. Uspokajały mnie, czułam wtedy, że tak na prawdę nic nie ma większego znaczenia.
- Znowu jest nimfą - na dźwięk słów demona drgnęłam. Przypomniałam sobie, że nie założyłam ponownie bariery. - To intrygujące.
Nie mogąc znieść jego gadki nałożyłam barierę, a skrzywienie na twarzy demona nieznacznie poprawiło mi humor.
Rufinowi bardzo łatwo przychodziło odczytywanie mojej aury, ponieważ jest silny. Ethan z Jeremym muszą się przez chwilę skupić, aby ją wyczuć.
- Co to za legenda Eurydyki? - zapytałam stając plecami do okna i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Czyżbyś potrzebowała mojej pomocy? - Rufin drwiąco uniósł brew.
- A może chcesz znowu zacząć dusić się w swojej mocy? - zapytałam ze słodkim jadem w głosie.
- To nam nie pomaga - zauważył Ethan, który umościł się na kanapie.
- Eurydyka zeszła do piekieł, aby ocalić swojego ukochanego. By się tam dostać zmieniła swoją aurę na aurę nieboszczyka. Gdy już odnalazła Orfeusza otoczyła ich aurą, jaką mają łowcy dusz, i opuścili podziemie.
- Czy to nie było na odwrót? - zapytałam przypominając sobie mit.
Rufin ostentacyjnie przewrócił oczami.
- Jeśli patrzysz na mitologię śmiertelników to tak, było odwrotnie.
- Ale mi tylko czasem uda się zmodyfikować swoją aurę, więc co mam z nią wspólnego?
- Eurydyka była nimfą.
- Cudownie - mruknęłam czując zawroty głowy. Muszę się napić.
Cała trójka wdała się w jakąś rozmowę, z której niewiele rozumiałam, więc zajęłam się własnymi myślami. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że mój umysł jest czysty, a ja wpatruję się w księżyc.
Dlaczego jestem taka dziwna? Czy królowa umyślnie pozbyła się mnie z dworu, abym jej nie wadziła, ani "psuła" innych nimf? Zawsze była dla mnie miła, na tyle na ile pozwalało jej bycie potęgą. Ale czy ona od początku nie wiedziała, że coś ze mną jest nie tak?
Mimo wszystko otrzymałam szkolenie jak każda inna nimfa. A ramach rekompensaty za brak specjalizacji wysłali mnie na kurs do Hiszpanii. To wszystko jest takie skomplikowane. Może faktycznie powinnam na jakiś czas wrócić na dwór. Ale póki co trzeba doprowadzić Let's Dance do końca.
- Dobra, wracamy - zarządziłam odwracając się w stronę mężczyzn, a oni posłali mi zdziwione spojrzenie. - Jutro jest pierwszy odcinek i razem z Rufinem musimy być wypoczęci.
- Od kiedy się o mnie troszczysz? - demon jak zwykle musiał wtrącić swoje trzy grosze.
Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Jeśli nie zatańczysz jutro dobrze, to ja także nie przejdę dalej, Sherlocku.

*

Ten dzień był szalony. Rano pojechaliśmy od razu do studia, gdzie wpadłam w szpony fryzjerki i wizażystki. Lecz nim kobiety wciągnęły mnie do salonu piękności, mieliśmy z Rufinem próbę generalną i się pokłóciliśmy. W sumie to żadna nowość, ale na wieczór musimy mieć czysty umysł i zatańczyć jak najlepiej.
Kiedy stałam przed lustrem, czułam jak zaczyna mnie ogarniać podekscytowanie. Żółta sukienka z frędzlami leżała idealnie. Włosy miałam upięte w wysokiego kucyka, ale i tak czekoladowe fale łaskotały moje plecy. Uśmiechnęłam się szeroko.
Wyszłam z pomieszczenia, aby odnaleźć Rufina. Nie było to trudne zadanie, gdyż otaczała go grupka kobiet, z którymi flirtował. Wzniosłam oczy do sufitu przypominając sobie, aby się nie denerwować.
- Rufin? - gdy już cudem udało mi się przepchnąć przez tłum, położyłam mu dłoń na ramieniu, by zwrócić na siebie uwagę.
Demon odwrócił się w moją stronę z zalotnym uśmiechem, którym dopiero co czarował kobiety. Jego oczy zlustrowały mnie poddając ocenie. Jego uśmiech zmienił się na tajemniczy i zanim się zorientowałam, obejmował mnie w talii.
- Wybaczcie moje panie, ale mam show do odstawienia - powiedział uwodzicielsko, a kobiety zachichotały.
- Gdyby nie ci wszyscy reporterzy już dawno bym ci wsadziła te rękę w twój tyłek - powiedziałam mając nadal do twarzy przyklejony uśmiech.
Rufin roześmiał się szczerze, co mnie nieco zdezorientowało.
- Kręci cię mój tyłek, Katharino? - zapytał nachylając się do mojego ucha, aż poczułam jego oddech na szyi.
- Kręci mnie, aby zetrzeć ci ten głupi uśmieszek z twarzy - powiedziałam słodko, a potem weszliśmy do pomieszczenia, gdzie czekały już pozostałe pary.
Denerwowałam się. Nie chciałam odpaść już dzisiaj. Byłaby to kompletna porażka w mojej karierze. Starałam się nie dać po sobie tego poznać, ale jednego wrednego demona nie tak łatwo oszukać.
- Wiesz, gdybym cię lubił powiedziałbym, że wyglądasz uroczo, gdy się denerwujesz - powiedział cicho, abym tylko ja go usłyszała.
Zesztywniałam cała i powoli odwróciłam się w jego stronę. Studiowałam przez chwilę twarz prześlizgując się wzrokiem po ustach, mocno zarysowanej szczęce, prostym nosie, a zatrzymałam się na szarych oczach, w których błąkały się psotne iskierki.
- Nie dam się sprowokować - odpowiedziałam spokojnie przenosząc wzrok na ekran, gdzie jedna z par właśnie rozmawiała z jurorami.
Resztę wieczoru pamiętam jak przez mgłę. Gdy nadeszła nasza kolej wyrzuciłam z głowy myśl, że nie lubię Rufina i dałam się porwać tańcu. Na słowa jurorów tylko potakiwałam głową, bo kompletnie nie docierało do mnie co mówili.
Nerwowo przestępowałam z nogi na nogę oczekując wyników. Nawet nie zareagowałam, gdy Rufin objął mnie ramieniem. Uparcie oczekiwałam tych trzech cyferek.
Osiem, siedem i dziewięć.
- O mój boże! - krzyknęłam i rzuciłam się Rufinowi na szyję ciesząc się jak małe dziecko. Dopiero, gdy jego silne ramiona podniosły mnie i okręcił nas dookoła zdałam sobie sprawę co robię.
- Mogłabyś być częściej taka chętna - te słowa były przeznaczone tylko dla moich uszu, ale o dziwo nie zdenerwowały mnie. Roześmiałam się, a kiedy już stałam na własnych nogach oparłam się na jego ramieniu.
- Nie martw się, za chwilę mi minie - uśmiechnęłam się szeroko. - Póki co, cieszmy się, że przeszliśmy dalej!

*

Sobota była ciężkim dniem, a okropny kac po całonocnej imprezie wcale nie pomagał. Już od samego rana moje drzwi bombardowała Jessica, wykrzykując przeróżne rzeczy. Telefon budził mnie kilkakrotnie póki nie wpadłam na pomysł, aby go wyłączyć. Więc kiedy już wstałam, byłam w iście szatańskim nastroju.
Zwlokłam się do kuchni, aby wlać w siebie litry zimnej wody. Ethan, pijący czarną kawę przy stole, patrzył na mnie rozbawiony. Ospałymi ruchami zrobiłam sobie kanapkę z salami, ale zamiast ją zjeść wpatrywałam się w nią ponuro, rozmyślając czy nie oddać czci muszli klozetowej.
- Nieźle wczoraj zabalowałaś - powiedział i nawet nie starał się ukryć uśmiechu.
- Dzięki, nie musisz mi przypominać - mruknęłam przeczesując dłonią włosy. - Co czytasz? - zapytałam dostrzegając jakieś kolorowe pismo.
- Nie spodoba ci się - zaczęłam się zastanawiać czy on ten dobry humor po prostu czerpie z powietrza. Z ogromnym bólem głowy zabrałam mu gazetkę próbując przeczytać tekst.
Moja szczęka wylądowała na podłodze. Całą stronę zajmowało zdjęcie, na którym Rufin obejmował mnie w talii, a my patrzyliśmy na siebie śmiejąc się. Ale to tytuł przyprawił mnie o atak serca. "Nowa zabawka najwyższego demona Ameryki Północnej?"
- Co to jest? - zapiszczałam odsuwając od siebie magazyn ze wstrętem.
Ethan roześmiał się głośno, a moja głowa zaprotestowała, boląc jakby zdeptało ją stado jednorożców.
- Pisemko plotkarskie nieśmiertelnych. Rufin mi podrzucił, twierdził, że poprawi ci to humor.
Zamrugałam kilkakrotnie, aby przyswoić informacje. A to drań! Ale nie wiedziałam, że ukazuje się taki pismak. Co się dziwić skoro byłam odcięta od tego świata przez prawie trzy lata. Wiedziałam tylko tyle, ile mi przekazała Belladona przez telefon.
Przeczytałam nagłówek jeszcze raz i prawie dostałam następnego ataku serca.
- Jak to najwyższego demona Ameryki Północnej? - pisnęłam panikując. Nie, błagam niech to będzie jakiś okropny sen. Zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze.
- To nie wiedziałaś? - Ethan zaskoczony uniósł brwi.
- A skąd cholera miałam wiedzieć? - mój głos był nienaturalnie wysoki. - Nawet nie wiedziałam, że mieszkam z wojownikiem, a mój najlepszy przyjaciel to pomiot - jęknęłam kładąc głowę na stole.
Ja chcę do domu.
Każdy kontynent miał swojego przywódcę, lub kilku, w zależności od wielkości. Stali na najwyższym szczeblu w hierarchii społecznej. Mieli pod sobą wielu ludzi, a odpowiadali tylko przed królem i królową, a w rzadkich sytuacjach przed kadrą. Było to pięciu najstarszych i najpotężniejszych nieśmiertelnych, którzy są już na emeryturze.
Podsumowując wkurzałam demona, który z łatwością mógłby mnie wdeptać w dno. O matulo. Ale wtedy w głowie pojawiła mi się absurdalna myśl. Dlaczego ktoś tak ważny miałby brać udział w głupim show dla śmiertelników.
- Roman zmusił Rufina, by wziął udział w let's dance? - zapytałam, a na moich ustach powoli zaczął się pojawiać rozbawiony uśmiech.
Roman był królem i małżonkiem Cynthiany. Cholernie stary wampir, który miał niezwykłe poczucie humoru. Aż na własne oczy chciałabym zobaczyć wyraz twarzy Rufina jak się o tym dowiedział. To zdecydowanie by była przednia zabawa.
- Jestem niemal pewien, że królowa go do tego namówiła - Ethan wzruszył ramionami i wstał, aby umyć kubek.
Mój zmęczony umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach. To wszystko było takie głupie, że musiało mieć logiczne wyjaśnienie. Gdy mgła w moim mózgu trochę się rozwiała, dotarło do mnie.
- Cynthiana chce pokazać innym, że możemy normalnie żyć koło śmiertelników - to było takie proste!
Ethan spojrzał na mnie przenikliwie. Gdy się zastanawiał to marszczył czoło.
- To ma sens.
Uderzyła mnie kolejna myśl, która przyprawiała mnie o mdłości. Rufin musi być diabelnie silny, więc jakim cudem przytłoczyłam go moją aurą?
______________________________________________
Kolejny rozdział już za nami! Stwierdziłam, że teraz będę je publikować w piątki, dlatego pozmieniałam daty. Dodałam także spis treści i zmieniłam stary szablon na ten śliczny, który teraz znajduje się na blogu! 
Dochodzi szósta rano, a ja jeszcze muszę się nauczyć na egzamin, więc najlepiej będzie jak już sobie pójdę. Jeśli jesteście tutaj i czytacie moje wymysły to byłoby mi bardzo miło, gdybyście dali znać o tym w komentarzach :)

4 komentarze:

  1. Jakże ja się cieszę, że znalazłam ten blog:)! Historia Kate mnie naprawdę wciągnęła i z wielką przyjemnością będę wpadać częściej. Jest oryginalna, a do tego wszystkie sześć rozdziałów przeczytałam jednym tchem. No i oczywiście masz boski szablon:)
    Czekam na next!
    Pozdrawiam i życzę weny!
    PS. W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://klatwa-mroku.blogspot.com i http://lowczyni-nefilow.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że podoba Ci się historia, którą tworzę. Zapraszam w każdy piątek! :)
      A szablon też uwielbiam. Zakochałam się jak tylko go zobaczyłam :)

      Usuń
  2. OMG, strasznie podoba mi się ten pomysł ze zmianą mitologii! Naprawdę, pomysłowe. I cieszy mnie, że dużo zawierasz w jednym rozdziale. Nie poświęcasz całego rozdziału na pierwszy odcinek Let's Dance, ale piszesz więcej. A to mi się podoba. Rufin to taki buc, ale słodki buc :D tak jak już chyba pisałam, jest słodki jak dokucza Kate. I coś mi się wydaje, że ona podświadomie się w nim zakochuje.
    Czyli, że Kate jest potężniejsza od najsilniejszego demona? O proszę! A może Cynthiana obawia się Kate i to dlatego przydzieliła mu Rufina?
    Biegnę czytać następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie jestem słodki, jestem męski!" jakby to powiedział Rufin, ale też uważam, że jest słodki <3

      Usuń