Tom 1 - Rozdział 3

Najpierw miałam ochotę się roześmiać i pogratulować twórcy tego pomysłu poczucia humoru, potem stwierdziłam, że to najgorsze co mogło mi się przydarzyć i gdybym była małą dziewczynką zapewne bym się rozpłakała i uciekła stąd.
Mój wzrok prześlizgiwał się po twarzach trzech mężczyzn, którzy wydawali się być tak samo zaskoczeni jak ja. Cóż, przynajmniej nie jestem jedyna.
- Kate, co ty tutaj robisz? - wykrztusił Ethan, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku.
- To jakaś pomyłka - stwierdził blondyn-prześladowca krzywiąc się.
- Wiesz co, to będzie dziwne, ale się z tobą zgodzę - mruknęłam zaplatając ręce na klatce piersiowej.
Koleś rzucił mi sardoniczny uśmiech i wyciągnął telefon z kieszeni wybierając numer. Phi, na pogaduszki mu się zebrało. Początkowe zaskoczenie zaczęło ustępować irytacji.
- Wasza wysokość - odezwał się formalnie, a ja przewróciłam oczami.
No tak, kochana królowa Cynthiana, matka intryg i beznadziejnego poczucia humoru. Najwyższa z nimf musiała coś powiedzieć, bo blondas zacisnął usta w wąską linię. Dobrze mu tak. Po chwili nie odzywając się nawet wyciągnął telefon w moim kierunku. Super.
- Bonjour, ma reine - przywitałam się przybierając swój najweselszy ton. Cynthiana lubowała się w języku francuskim, a zwykły zwrot "dzień dobry, moja królowo" w tym języku mógł zyskać jej przychylność.
W słuchawce usłyszałam westchnienie, ale byłam niemalże pewna, że królowa przewraca teraz oczami próbując powstrzymać uśmiech. Zawsze tak robiła, gdy się do niej zwracałam w ten sposób.
- Niemalże zapomniałam Katharino, jaka potrafisz być czarująca.
- Nauki pobierałam u najlepszej kapłanki - stwierdziłam pogodnie zdając sobie sprawę, że komplementy polepszą humor Cynthiany. Oczywiście ową kapłanką, u której pobierałam nauki, była sama królowa.
Śmiech dobiegający z telefonu zaskoczył mnie samą, ale jeszcze bardziej moich towarzyszy. Szybko opanowałam wyraz twarzy, aby wydawało się, że takie pogaduszki z królową są dla mnie codziennością.
- Teraz mam pewność, że nikt się pod ciebie nie podszywa. Do widzenia, Katharino.
- Niech Kalipso ma cię w opiece.
Było to błogosławieństwo nimf. Kalipso pilnowała, aby nam się nic nie stało byśmy nie przekroczyły granicy śmierci, Dafne pielęgnowała nasze uczucia, a Echo uczyła mówić prosto z serca. Ogarnęła mnie tęsknota za dworem, gdy wypowiedziałam te słowa.
- Dobra, kto z was jest kim? - zapytałam położywszy telefon na biurku, a potem założyłam ręce na biodra uważnie lustrując mężczyzn.
- Wierzę w to, że królowej nie da się oszukać, ale ty się zachowujesz jak kompletna idiotka - odezwał się Rufin, a ja miałam ochotę wyczarować sobie nóż i wbić mu go w serce. Oczywiście, ani jednego, ani drugiego nie potrafiłam, ale zawsze można sobie pomarzyć, prawda?
Ale potem sobie przypomniałam do czego piję. No tak, muszę ściągnąć ochronę. Skupiłam się na nieistniejącym punkcie i po chwili poczułam jakbym ściągała płaszcz. Byłam pewna tego, że kiedy to się działo moje oczy błysnęły złotem.
Aury w pomieszczeniu przytłoczyły mnie. Zamknęłam na chwilę oczy, aby odepchnąć je od siebie, by mnie nie pochłonęły. Pomiota było mi najłatwiej oddalić, z opiekunem było trochę trudniej, ale aura wyczuła, że jestem pod opieką i sama się usunęła. Została jedna silna, która chciała mnie opleść jak bluszcz. Gwałtownie otworzyłam oczy wpatrując się w właściciela aury i stanowczą myślą odepchnęłam ja od siebie.
- Na Dafne, do cholery, dlaczego nie możesz być pomiotem? - warknęłam do Rufina. - Bez obrazy Jeremy - posłałam przyjacielowi pocieszający uśmiech. Za moim plecami usłyszałam jak Ethan wybucha śmiechem.
Wyższy demon uniósł brew i usiadł w swoim fotelu szefa. Jerry siedział na krześle po skosie od biurka, a Ethan stał pod ścianą. No tak, zajęli swoje typowe pozycje. Już zapomniałam, że panuje hierarchia, tak się przyzwyczaiłam do życia między ludźmi. Chociaż nie, wróć. Od trzech lat mieszkam z dwoma nieśmiertelnymi. Ale są to bardzo ludzcy nieśmiertelni, czyli się nie liczy.
- Królowa mówiła, że przydzieli mi nimfę, a nie jakąś podróbkę - rzucił ironicznie kładąc łokcie na biurku i stykając ze sobą opuszki palców.
Gdybym była driadą, bym wypełniła mu gębę liśćmi. Gdybym była najadą, bym mu wypełniła gębę słoną wodą. Gdybym była hamadriadą wsadziłabym mu patyk w tyłek, a gdybym była oreadą znalazłyby się tam kamienie. Najbezpieczniejszy by był, gdybym była lejmoniadą, bo w gębie miałby kwiatki. Chociaż nie do końca byłoby to takie bezpiecznie jeśli to byłyby róże. Ale jestem sobą, więc gówno mogę zrobić.
- Widzisz, może jesteś tak mało ważny, że nie jesteś warty więcej niż podróbka nimfy - stwierdziłam ze słodkim uśmiechem.
Złapałam za oparcie krzesła i ustawiłam je niedaleko biurka. A kiedy siadałam włożyłam w to najwięcej mojego nimfowego wdzięku ile miałam.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że jesteś nimfą - powiedział wesoło Ethan przerywając wzajemne mordowanie się wzrokiem przeze mnie i Rufina.
- A ja? Kurde, Kate, znamy się od dzieciaka. To aż niemożliwe - Jeremy pochylił się do przodu nerwowo przeczesując dłonią włosy.
- Normalne, cały czas miałam osłonę - wzruszyłam ramionami.
- Nie zapominajcie, że jej ojcem jest wampir - mruknął Rufin patrząc na mnie z góry.
- Brawo, demonie, odrobiłeś lekcje.
- To dlatego nie jesteś blondynką? - zapytał ze śmiechem Ethan, a jego postawa się rozluźniła nieco.
- Taa - przewróciłam oczami śmiejąc się.
- Nie ma czasu na pogaduszki. Wszyscy przynajmniej na tym piętrze już wiedzą, że jest tutaj nimfa, albo jej dobra kopia - Rufin rzucił mi ironiczny uśmieszek, ale zacisnęłam tylko zęby na jego zaczepkę. - Żyjemy w pokojowych czasach, ale jest wielu, których by się pokusiło, aby złapać nifmę. Ethan, jak nie będziesz dawał rady to zostanie przydzielony drugi wojownik. Jeremy, koszt wszystkiego co będzie ci potrzebne, aby ochronić nimfę, pokryje dwór. Czy panna Dorfmeister wszystko rozumie, czy muszę coś wytłumaczyć?
Jak kocham rodziców zabiję kiedyś tego typa.
- Wychowywałam się na dworze - stwierdziłam z politowaniem, więc nie potrzebowałam, aby mi coś tłumaczono. Podniosłam się z krzesła i już miałam się obrócić, gdy mi się coś przypomniało.
- Widzimy się jutro o dziesiątej na sali. Wylosowaliśmy cha chę, ależ będzie ubaw - powiedziałam radośnie opierając dłonie na biurku i pochylając się w stronę Rufina. Kiedy się odwracałam, aby wyjść ze swoją świtą, byłam niemal pewna, że przez chwilę widziałam przerażenie na jego twarzy.
Wyższy demon miał rację mówiąc, że każdy w tym budynku już o mnie wie. Gdy szliśmy do windy paru pomniejszych demonów przypatrywało mi się z zaciekawieniem, zaś na dole inkub posłał mi lubieżny uśmiech.
- Ethan, to ile ty masz lat? - moje pytanie nie było głupie. Wojownicy mogli całkiem długo żyć, a ich wygląd bywał mylący.
- Żyję już trzydzieści dwa lata, ale w dokumentach mam wpisane dwadzieścia siedem - powiedział i niczym prawdziwy gentelman otworzył mi drzwi do samochodu.
- Skubańcu, odmładzasz się - zaśmiałam się wyjmując z torebki telefon, a kiedy zobaczyłam kto do mnie wydzwaniał jęknęłam. - Co powiemy, Jess?
- Nic i tak się nie domyśli niczego - odpowiedział Jerry, który już coś sprawdzał na tablecie.

*

Wieczorem jeszcze na chwilę poszłam do Jessiki, aby dowiedzieć się czegoś o wyższym demonie. Miał dość sporo nieruchomości i zarządzał wieloma firmami. Oprócz tego bardzo często bywał na przyjęciach i był kobieciarzem. Typowe. Krótko mówiąc, jest bardzo dobrze znany w Nowym Jorku.
Leżąc w łóżku zastanawiałam się ile już żyje. W sumie za wiele o demonach nie wiedziałam. No dobra, nic o nich nie wiedziałam. Tyle tylko, że skubane mogą długo żyć i sprytne z nich bestie.

*

Gdy zeszłam na dół do kuchni Ethan z Jerrym siedzieli już przy stole. Zdziwiona uniosłam jedną brew, ale opiekun zbył mnie machnięciem ręki. Nie przejmując się nimi zaczęłam wyjmować warzywa z lodówki, aby przygotować sobie szybką surówkę. Jessica musiała spać. Nic dziwnego skoro wczoraj poszła na jakąś imprezę i wróciła nieźle porobiona.
- Wiecie coś ciekawego na temat tego bezguścia muzycznego? - zapytałam pakując resztę surówki na lunch.
- Rufin to w porządku gość - odezwał się Jeremy, a ja mimowolnie się skrzywiłam. Dla mnie ani trochę nie jest w porządku.
- Jakoś w to wątpię - wyraziłam głośno swoją opinię. Ethan westchnął głęboko.
- Kate, nawet go nie znasz.
- Znam wystarczająco, aby wiedzieć, ze jest dupkiem.
- Jeszcze zmienisz zdanie.
- Czemu go tak bronisz? - zapytałam odwracając się w jego stronę. Ethan momentalnie nabrał wody w usta. Gdy mój umysł zaczął pracować zrzedła mi mina. - On jest twoim szefem - jęknęłam zapadając się w krzesło.
Nieśmiertelni bardzo przywiązywali się do swoich przełożonych. Bardzo rzadko przenosiło się ludzi zmieniając tym samym ich zwierzchnictwo. Ale skoro Rufin miał pod sobą wojowników, przeniosłam spojrzenie na Jerryego, i pomioty, to oznaczało, że musiał być ważny.
- Ten cały budynek jest jego? - zapytałam, ale już znałam odpowiedź. Zaklęłam paskudnie na co Ethan się zaśmiał.
Ilu nieśmiertelnych on mógł tam pomieścić? Ale chyba jeszcze pracują dla niego ludzie. Cholera, a jeszcze parę dni temu wiodłam takie beztroskie życie. Szlag to wszystko trafił.
- To dlaczego się na to zgodziłaś? - Jerry zupełnie jakby mi czytał w myślach. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Moją przełożoną jest Cynthiana, odmówiłbyś jej? - zapytałam rozbawiona ich reakcją.
- Królowa jest twoją przełożoną?
- Czemu to cię tak dziwi, jest nimfą - Ethan wzruszył ramionami i poklepał się po kieszeniach sprawdzając czy wszystko ma. - No księżniczko zbieraj się.
Roześmiałam się. Ethan zawsze mnie tak nazywał. Na początku mnie to strasznie irytowało, ale potem już się przyzwyczaiłam.
- Ale fajnie, mam własnego szofera - zawołałam i wzięłam swoją torbę sportową zanim zdążył mnie dorwać i załaskotać na śmierć.
Chwilę później stałam oniemiała przed czarnym suvem.
- Jak widzisz, bycie twoim opiekunem ma swoje zalety - Ethan wyjął torbę z mojej ręki i wrzucił na tylne siedzenie. Otrząsając się z szoku wsunęłam się do samochodu zastanawiając się, czy sponsorem tego auta jest dwór czy Rufin.

*

Gdy weszłam na naszą salę ćwiczeń Rufin stał odwrócony do mnie tyłem i rozmawiał przez telefon. Musiał mnie wyczuć, bo już po chwili obserwował mnie w lustrze. Kucnęłam przy swojej torbie, aby znaleźć buty do tańca.
Ściągnęłam bluzę przez głowę i z rękoma na biodrach stanęłam przed demonem. O nie, na moich zajęciach nie będzie żadnych telefonów. Znacząco spojrzałam na zegarek, a Rufin przewracając oczami rozłączył się.
- Kiedy jesteś tutaj wyłączasz telefon - powiedziałam od razu i ruszyłam do odtwarzacza, by podłączyć swojego ipoda. Na moich ustach mimowolnie pojawił się złośliwy uśmieszek, gdy przypomniałam sobie jak narzekał na moją muzykę. Cóż, teraz będzie musiał słuchać jej codziennie przez kilka godzin.

Gdy odwróciłam się Rufin nadal stał w tym samym miejscu. To będzie ciężkie.

6 komentarzy:

  1. Zakochałam się w tym opowiadaniu! <3 Nominuję Cię do nagrody! Szczegóły : http://i-am-sherlocked.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje serduszko skacze z uciechy na Twoje słowa <3

      Usuń
  2. Trafiłam tu przypadkiem i zauroczyłam się :) Czyta się lekko i opowiadanie wciąga. Polubiłam główną bohaterkę, ale trochę nie do końca rozróżniam opiekuna i pomiota. A co do drugiego, o nie do końca znam/rozumiem jego rolę :) Albo nieuważnie przeczytałam, albo rozstrzygnie się to w przyszłych rozdziałach.
    Nie mam zwyczaju komentowania regularnie, zwykle wpadam i czytam większą część tekstu. Będę jednak starała się czytać w miarę regularnie ;)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśni się wszystko w trakcie :) Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie każdy zrozumie moje pokrętne myśli. I dziękuję, że wpadłaś, przeczytałaś i skomentowałaś! <3

      Usuń
  3. OMG, nie wierze! Stawiałam, że zobaczy tam Rufina, ale że Ethana i Jeremy'ego też, to już nie. No pięknie, to teraz będą zawsze z nią chodzić? I też również muszę przyznać, że nie do końca rozumiem te wszystkie "stanowiska", ale skoro mówisz, że tego się dowiemy, to już nie mogę się doczekać :) Polubiłam bardzo Kate, ma dziewczyna charakter. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suprise! :D Podejrzewam, że każdy stawiał na Rufina, ale nikt nie połączył go z lokatorami Kate :D

      Usuń