Gdy odwróciłam się w stronę łóżka, dopiero po chwili
spostrzegłam, że leży na nim list. Serce mi podskoczyło do gardła, gdy poczułam
jaśmin. To się nie skończy dobrze.
Pośpiesznie dopadłam do łóżka biorąc w dłoń lawendowy
pergamin. Gdy złamałam pieczęć i rozłożyłam papier mogłabym przysiąc, że
właśnie znalazłam się na środku łąki otoczona drzewami wiśni. Taaa, królowa
uwielbia robić piorunujące wrażenie.
Katharino,
Twoja tożsamość
zostanie niektórym odkryta. Twoje zdolności pomogą nam w wypełnieniu misji,
która pokazuje iż możemy żyć wśród ludzi. Weźmiesz udział w programie telewizyjnym
razem z wyższym demonem. Jak zdajesz sobie sprawę, żadna z dworskich nimf nie
mogła się podjąć tego zadania, a ludzka partnerka wyższego demona sprawiała
problemy. Nie musisz martwić się o swoje bezpieczeństwo. Na miejscu jest już
Twój opiekun i pomiot. Wiem, że mnie nie zawiedziesz.
Królowa Cynthiana
O Jezusku. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać.
Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, że Cynthiana chciała utrzymać pokój
pomiędzy nieśmiertelnymi, a śmiertelnymi. Tak samo jak utrzymywała pokój
pomiędzy jasnymi a ciemnymi.
Królowa Cynthiana jest najstarszą nimfą chodzącą po tej
ziemi. Ponad sto lat temu ona i najstraszniejszy, najokropniejszy i
najinteligentniejszy wampir zawarli małżeństwo, aby połączyć istoty jasnej
strony z istotami ciemnej strony. Był to wstrząs dla wszystkich. Nigdy
wcześniej się nie zdarzyło, aby ktoś stworzył trwały, mieszany związek. I w ten
oto sposób aniołowie egzystowali obok demonów, wymieniając plotki z upadłymi.
Istny cyrk.
Moja matka jest nimfą, a ojciec był wampirem. Większość
obstawiała, że nie dożyję roku, ponieważ dzieci nimf stworzone z kimś z ciemnej
strony zazwyczaj umierały. Swoją drogą
nimfy nie lubiły demonów czy wampirów. Nawet jeśli był względny pokój, to nimfy
wiodły samotne życie uwodząc satyrów i panów. Czasem przypadkiem tylko z
takiego związku powstawało dziecko. Zdarzało się to niezwykle rzadko.
Dlatego nie byłam zwyczajną nimfą o czym świadczył już mój
sam wygląd. Nimfy z reguły są jasnowłose i mają kontakt z wybranym elementem
przyrody. Moja matka jest driadą, czyli nimfą leśną. Cóż, ja jestem nimfą bez
przydziału. Taniec się nie liczy, bo wszystkie jesteśmy w tym dobre.
Podsumowując mam ciemne włosy, prawie czarne oczy, nie mam przydziału przyrody
i kompletnie mi zwisa to czy będę całować demona czy satyra (oczywiście jeśli
jest przystojny).
Wystąpię w Let's Dance! Ta myśl uderzyła mnie tak
niespodziewanie, że zaczęłam szczerzyć się jak głupi do sera. Wróciłam jeszcze
raz do listu. Cholera, muszę się ujawnić. Nimfy jako jedyne mają ten przywilej,
że mogą ukrywać swoją aurę. Większość nieśmiertelnych jest w stanie wyczuć
drugiego. Nimfy mogą idealnie udawać ludzi, ale wtedy także nie mogą wyczuć
innych nieśmiertelnych. Wóz, albo przewóz. Jeżeli mowa o moich zdolnościach to
jestem niemal pewna, że jestem jedyną nimfą w Ameryce, która w dodatku nie ma
nic przeciwko demonom. Oh, Cynthiano, jakie to dla ciebie wygodne.
Wszystkie nimfy żyją na dworze, ponieważ nadal zdarzają się
grupy buntowników niezgadzające się z obecnymi rządami. Nie mówi się o tym, ale
to właśnie moją rasę najczęściej porywano i zabijano. Dlaczego? Nie mam
pojęcia, ale jakakolwiek wzmianka na ten temat sznuruje wszystkim usta.
Byłam w szoku kiedy Cynthiana zezwoliła na mój wyjazd do
Nowego Jorku, bo wszystkie nimfy zawsze zostają u jej boku. Lecz później zdałam
sobie sprawę, że mogę idealnie wtopić się w tłum. Nikt nie będzie w stanie
odkryć, że jestem nimfą, póki się nie odsłonię. Zrobili mi nowe dokumenty,
gdzie skuteczne zatuszowali moje rodowe nazwisko. Kathriene D. Mitchell.
Nieśmiertelni padliby, gdyby gdziekolwiek usłyszeli nazwisko Dorfmeister. A i
imię zrobili mi bardziej amerykańskie, nie lubiłam tego, ale cena była dość
niewielka za możliwość studiowania poza dworem. Nie pasowałam tam. Reszta nimf
zawsze patrzyła na mnie z odrazą, bo jestem skażona cieniem. Lepsze to niż
bycie marionetką królowej.
*
Następnego dnia tuż po zajęciach musiałam biec do pracy. No
może niekoniecznie biec, ale oznaczało to bardzo szybkie przedostanie sie z
terenu uczelni do siłowni w centrum miasta. Jessica dzisiaj nie pracowała, za
to Ethan od razu rzucał się w oczy. Nie mógł usiedzieć w miejscu.
Dzisiaj prowadziłam zajęcia rozciągające na siłowni, więc
korzystając z chwili podeszłam do Ethana.
- Coś ty taki niespokojny dzisiaj? - zagadnęłam opierając się
o jeden z przyrządów do ćwiczeń.
Niebieskie oczy chłopaka przeniosły się na mnie błyszcząc
wesoło.
- Stało się coś wspaniałego, Kate - odpowiedział uradowany z
uśmiechem od ucha do ucha. Zapewne gdyby się dało to jego uśmiech rozciągał by
się dookoła głowy.
- Boże narodzenie jest wcześniej? - zażartowałam.
- Nie, lepiej.
Uniosłam brwi zadumana.
- O mój boże, masz randkę?!
- Aha.
- Serio? - wytrzeszczyłam oczy zszokowana. Ethan nie umawiał
się na randki, bo jak to uzasadniał "jeszcze nie znalazłem żadnej wartej
zabrania na randkę". Wiadomo, przez jego sypialnię przewały się jakieś
dziewczyny, ale z Jess udawałyśmy, że nie widzimy.
- No może niekoniecznie randkę - stwierdził kwaśno. - Ale
mniejsza z tym - machnął ręką, a głupi uśmieszek wrócił na jego twarz. Już
miałam coś odpowiedzieć, ale Ethan zobaczył kogoś za moim plecami.
- To co dzisiaj robimy?
Cholera. Znam ten głos. Słyszałam go... Ja pierniczę.
Pośpiesznie odwróciłam się wlepiając wrogie spojrzenie w wyższego ode mnie
blondyna.
Był szeroki w barkach, a jego ciało składało się z samych mięśni.
Szare oczy, otoczone długimi rzęsami, przeszywały mnie na wskroś. Cholera, nic
dziwnego, że wczoraj zabrakło Jess języka w gębie. Jest zabójczo przystojny.
- O i jest nasza pani od beznadziejnej muzyki - zadrwił od
razu, gdy mnie rozpoznał.
- Beznadziejny jest w tym przypadku tylko pański gust -
odpowiedziałam spokojnie, będąc już wcześniej przygotowaną na mini kłótnię.
- Kate, pogadamy później, twoje dziewczyny już czekają -
Ethan mrugnął do mnie porozumiewawczo, a ja chcąc nie chcąc posłałam mu ciepły
uśmiech i nawet nie zaszczycając pana-szare-oczy spojrzeniem odeszłam.
*
Przeklinałam w duchu moją uczelnię, że zawsze informacje
podają na ostatnią chwilę. Okazało sie, że moje zajęcia z ekonomi przeniesiono
na piątek (który, cholera, powinnam mieć wolny!), bo miał się zjawić jakiś gość
specjalny. Sms od Jessiki także nie poprawił mojego humoru: "Rufin Desmon
już tutaj jest! Zajęłam Ci miejsce z przodu". Z tego co znam Jess, to
koleś albo musi być przystojny, albo nadziany, albo jest sławny dzięki ploteczkom
krążącym po Nowym Jorku.
Gdy już i tak spóźniona wbiegałam po schodach ucieszyłam się,
że jestem pupilką profesora od ekonomi. Dzięki ci panie!
Wślizgnęłam się do sali chcąc zostać niezauważona, ale jak
zwykle mi to nie wyszło.
- Kathriene, jak dobrze, że jesteś. Moja żona mówiła, że
dzisiaj... - jego żona chodziła do mnie na fitness.
Reszty nie słuchałam, bo stanęłam jak wryta. Gdyby nie całe
stadko dziewczyn robiących do niego maślane oczka, pomyślałabym, że to wytwór
mojego chorego umysłu, aby pogrążyć mnie jeszcze bardziej.
Właśnie tutaj, na środku sali, stał
pan-mam-beznadziejny-gust-muzyczny i patrzył na mnie iście rozbawiony. Czy ten
facet mnie prześladuje czy co?!
Otrząsając się nieco z amoku starałam się uśmiechnąć jak
najładniej do profesora i powędrowałam do Jess, która, o ironio, zajęła miejsce
w pierwszym rzędzie. Wślizgnęłam się na siedzenie obok niej, ale ona zdawała
się nie widzieć mojego morderczego wzroku.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - syknęłam uderzając ją
łokciem w żebra.
- Co, o czym? - zapytała nadal będąc w swojej krainie marzeń
i tak jak reszta tych głupich kózek wlepiała wzrok w faceta prześladowcę.
- Że ten typ tu będzie - warknęłam ponownie ją szturchając.
- Chciałam Ci powiedzieć, ale w ogóle nie chciałaś o nim
słuchać - obruszyła się patrząc na mnie jakbym popełniła najgorszą zbrodnię
świata.
Zdołowana opadłam na krzesło nawet nie próbując słuchać tego
o czym opowiada Rufin Desmon najgorętszy towar Nowego Jorku, prawdopodobnie
najbogatszy obywatel Nowego Jorku i największy dupek Nowego Jorku. Te ostatnie
dopowiedziałam sobie sama, bo z ust Jessiki nigdy by coś takiego nie wyszło.
- Skoczymy dzisiaj na drinka? - zapytała Jessica w drodze
powrotne do domu. No tak, w końcu dzisiaj piątek, a my praktycznie zawsze
gdzieś wychodzimy.
Otwierałam już usta, aby się zgodzić, ale w ostatniej chwili
przypomniałam sobie list królowej, który zawierał małą karteczkę z datą i
adresem spotkania.
- Nie mogę, mam jutro rano zajęcia - użyłam pierwszej wymówki
jaka wpadła mi do głowy. Mam tylko nadzieję, że Jessica nagle jutro nie będzie
musiała iść do pracy, bo wtedy jestem zgubiona.
- Eh, beznadziejnie - mruknęła, ale po chwili jej twarz znowu
się rozpogodziła. - To pójdziemy jutro.
Nie mogłam nic powiedzieć Jess o królowej, ani o tym, że
wezmę udział w Let's Dance. Od razu by chciała wiedzieć wszystkie szczegóły jak
się dostałam i kogo będę miała za partnera. A w tym momencie ostatnie czego mi
trzeba to przesłuchanie Jessiki Connory. Dlatego, gdy wróciłam do domu wybrałam
się do pracy o wiele wcześniej niż powinnam.
*
Dźwięk budzika wyrwał mnie już i tak z niespokojnego snu.
Usiadłam na łóżku dłonią przeczesując włosy. Im dłużej myślałam nad moją obecną
sytuacją, tym bardziej wydawała mi się ona chora.
Aby się dłużej nad tym nie zastanawiać pośpiesznie wyszłam z
łóżka wciągając na siebie ulubione jeansy. Znalazłam czarny top, a na to
zarzuciłam bladoróżowy żakiet. Jako, że codziennie chodziłam w adidasach lub
innych płaskich butach (brak samochodu ssie) dzisiaj pozwoliłam sobie założyć
czarne botki, na które zawsze Jessica tęsknie patrzy.
Gdy się okazało, że Ethana nie ma (miałam nadzieję, że mnie
podwiezie) zamówiłam taksówkę i pojechałam pod wskazany przez Cynthianę adres. Nie
tego się spodziewałam, myślałam wysiadając pod szklanym wieżowcem. To tutaj mam
się spotkać z... całą ekipą? Chyba tak można nazwać wyższego demona, mojego
opiekuna wojownika i pomiota.
Jadąc windą na trzydzieste piętro czułam się lekko
zdenerwowana. Minął już prawie rok odkąd miałam ostatnio do czynienia z
nieśmiertelnym. Chociaż podejrzewam, że i to wtedy było przypadkowo. Albo mama
z premedytacją poleciła mi kurs letni tańca u jednego z pomniejszych demonów. W
każdym razie to nie zmienia faktu, że miałam pełne prawo się denerwować.
Pewnym krokiem podeszłam do sekretarki z olśniewającym
uśmiechem rodem z reklam pasty do zębów. Ciekawe czy była nieśmiertelna.
Wolałam tego nie sprawdzać, bo wtedy musiałabym ściągnąć swoją ochronę.
Kobieta momentalnie wstała nakazując bym podążyła za nią.
Podeszła do podwójnych drzwi, zapukawszy w nie odczekała kilka sekund i
wetknęła głowę do pomieszczenia.
- Proszę pana, przyszła Katharina Kalipso Dorfmeister.
Na plecach poczułam dreszcze. Już dawno nikt mnie tak nie
nazywał. W końcu mogę być prawdziwą sobą. Sekretarka odsunęła się, a ja weszłam
do gabinetu wyższego demona.
- No chyba sobie jaja robicie - wydusiłam kiedy weszłam do
środka i zobaczyłam stojące tam osoby.
Genialne. Zapowiada się bardzo ciekawie ;) Ciekawe jakie osoby tam stały :P
OdpowiedzUsuńhttp://in-another-world-melanie.blogspot.com/
hej ! ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mnie pamiętasz, może tak może nie. Nie ważne;) W każdym razie kiedyś napisałam na Twoim blogu spam, ale coś mnie do niego przyciągnęło i postanowiłam zagłębić się w Twoją historię. Zeszło mi troszkę i pewnie zejdzie zanim będę na bieżąco, ale na swoje usprawiedliwienie mam jedno - studia. Sesja trwa, więc na razie zdążyłam przeczytać tylko te dwa rozdziały. Komentuję, żebyś wiedziała, że jestem obecna i że masz nową czytelniczkę;) I niestety chyba nie uda mi się skomentować każdego rozdziału (choć będę się starać) ze względu na brak czasu. Ale oczekuj komentarzy ode mnie pod wybranymi rozdziałami;)
Co do treści. Podoba mi się Twój styl pisania. Potrafisz zachęcić czytelnika do czytania i sprawić by nie potrafił oderwać się od tekstu. Poza tym iszesz prosto i przyjemnie, a tak właśnie czyta mi się najlepiej. Nienawidzę, gdy ktoś chce na siłę robić z siebie wielkiego poetę i dobiera słowa w taki sposób, że nie sposób zrozumieć zdanie. A wtu jest wszystko jasne i klarowne. Podobają mi się postacie, a w szczególności Ethan i wyszczekana Katharina. I ciekawi mnie, jaki wpływ na opowiadanie będzie mieć nowa postać - bezguścia muzycznego. Czuję, że będzie ostro, bo z tego, co widzę oboje nie ustąpią. A ja takie kłótnie uwielbiam;D
Na razie tyle, więcej postaram się napisać o kolejnych rozdziałach;)
A gdybyś miała ochotę zajrzeć do mnie : sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Ściskam;)
no kurde no... kim jest ten Rufin Desmon? coraz bardziej mnie to wszystko kręci :D I z kim się Ethan spotyka? Nie mogę się wprost doczekać następnego jego spotkania tego tajemniczego pana z Kate. a może... może to on będzie jej partnerem w konkursie? to byłoby wprost genialne! :D
OdpowiedzUsuń"ściągnać swoją ochronę" - ciekawe co to znaczy...
Zapomniałabym: bardzo podoba mi się imię Kalisto. :)
Co do błędów, to zauważyłam, że napisałaś "ekonomi" zamiast "ekonomii", ale do niczego więcej nie mogę się przyczepić! Naprawdę, jeszcze raz, ciekawy pomysł na opowiadanie!
i tak jeszcze zapytam: ile planujesz napisać tomów?
( zapraszam na nowy, pierwszy rozdział mojego opowiadania :) :
http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com )
"ii" lub "i" na końcu wyrazów to moja zmora, więc dziękuję, ze zauważyłaś ten błąd :)
UsuńChyba chodziło ci o Kalipso, ale Kalisto też bardzo ładne :D
Póki co na pewno napiszę dwa tomy. Pierwszy jest już praktycznie skonczony. Co do trzeciego to nie jestem pewna, wyjdzie w trakcie. Bo mam pomysł, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie :)