Tom 1: Rozdział 1

            Podskoczyłam na krześle jak oparzona, gdy nagle na moich książkach wylądowały papierowe torby z zakupami. Momentalnie podniosłam głowę patrząc na moją przyjaciółkę i współlokatorkę zarazem.
- Nie patrz tak na mnie, Kate, nie mogę patrzeć na naukę - burknęła przewieszając kurtkę przez oparcie krzesła.
- Dlaczego? Stało się coś - zapytałam obojętnie niechętnie podnosząc się z miejsca, aby rozpakować zakupy. Lubiłam środy. Dwa wykłady rano i na lunch byłam już w domu. Zresztą to chyba jedyny dzień, kiedy mam więcej czasu dla siebie. No albo dla nauki...
- Daj spokój, księżulek zrobił nam dzisiaj niezapowiedziane koło - Jessica zaciskała dłonie w pięści, a na jej twarzy malowała się złość. Brakuje tylko, aby tupnęła nogą.
Mimo wszystko parsknęłam śmiechem. Profesor od psychologii jest księdzem i wyjątkowym kutasem. Wiem, bo w poprzednim roku miałam z nim zajęcia. Na szczęście na drugi termin dostałam te pytania, które wykułam. To się nazywa dar od losu. Typ jest strasznie ciężki do zniesienia, bo wszystko co my mówimy jest źle, a my "sporządzamy nieodpowiednie notatki". Cóż pewnie by było o wiele łatwiej, gdyby używał rzutnika, a nie gadał coś trzy po trzy ze swojej kartki plując na wszystkich dookoła. Jak dobrze, że nie mam już z nim zajęć. Dzięki ci panie!
- Przecież studiujesz psychologię, nie powinnaś przypadkiem odgadnąć jego zachowania? Nie uczą was tego? - do kuchni wszedł Ethan, a Jess obrzuciła go jadowitym spojrzeniem.
Ethan jest wysoki i dobrze zbudowany, cholernie przystojny jak i cholernie złośliwy. Ach, no i jest bratem Jessiki. Lubię go. A jeszcze jakiś miesiąc temu załatwił mi robotę na siłowni, w której sam jest trenerem osobistym, i teraz od jakiegoś miesiąca jestem trenerką fitness z paroma bonusami. Oczywiście nie przyjęliby mnie, gdybym nie porobiła kursów i szkoleń. Zawsze lepsze to niż praca za barem. Jessica pracuje razem z nami - jest recepcjonistką i królową ploteczek.
- O jedzenie, ale super! - rozległ się kolejny męski głos. - Jezu, Jess, wyluzuj, jestem tylko głodny - Jerry parsknął śmiechem unosząc obie ręce w obronnym geście, gdy dziewczyna ciskała w niego mordercze spojrzenia. Po chwili blondynka westchnęła głośno i opadła na krzesło.
Jeremy to mój najlepszy przyjaciel. Poznaliśmy się w dzieciństwie, gdyż bardzo często przyjeżdżał do ojca, który mieszka w Wiedniu. Jego rodzice rozstali się, gdy był mały, a jego matka wróciła do Nowego Jorku. Jerry to geniusz komputerowy. Przy Ethanie prezentuje się dość mizernie. Jest wysoki i chudy jak patyk mimo pochłaniania ogromnej ilości jedzenia. Ostatnimi dniami nosi także okulary "kujonki" zamiast soczewek, gdyż twierdzi "laski lecą na maniaków komputerowych, Rinnie".
- A właśnie, Kate, dostałaś się do "Let's Dance"? - Ethan rozsiadł się na krześle pijąc sok pomarańczowy prosto z butelki.
Coś się we mnie spięło. To już trzeci rok kiedy próbuję się dostać zarówno do amerykańskiej jak i austriackiej edycji. Niestety póki co moje wysiłki spełzły na niczym. Coraz częściej zaczynam myśleć, że moja klasa B w tańcach latynoamerykańskich to stanowczo za mało jak na wydarzenie tak wielkiego formatu. Niestety mój partner wyjechał do Włoch zabierając ze sobą całą motywację zdobycia klasy S.
- W przyszłym tygodniu będzie pierwszy odcinek na żywo, więc raczej nie - mruknęłam tracąc od razu cały dobry humor. Byłam tym tak załamana, że nawet nie sprawdzałam jacy tancerze się dostali oraz jakich celebrytów wybrali. - Zrobię sałatkę - zaproponowałam zdając sobie sprawę, że już nic się nie nauczę.

*

Wysiłek fizyczny zawsze poprawiał mi humor i odciągał od ponurych myśli. Doskonale też robiły to dziewczyny, z którymi ćwiczyłam. Zajęcia zumby, były chyba moimi ulubionymi. Były bardzo dynamiczne i bardzo pozytywne. Atmosfera udzielała się wszystkim, że nawet panie zapominały o tym iż ściany naszej sali są szklane i cała siłownia widzi co dzieje się na sali. Zazwyczaj podczas zumby panowie przenosili się na sprzęty, które były blisko sali. Zawsze mnie to śmieszyło.
Gdy się rozejrzałam zobaczyłam Ethana, który z rękoma zaplecionymi na klatce piersiowej przyglądał się moim dziewczynom. Odwróciłam się od lustra i gdy nasze spojrzenia się spotkały pogroziłam mu palcem. Chłopak uśmiechnął się szeroko kręcąc głową.
- Kate, zróbmy teraz sexi papi! - zawołała Marissa z drugiego rzędu, a już po chwili dołączyły do niej inne głosy. Zaśmiałam się podchodząc do odtwarzacza, gdy napotkałam ponownie wzrok Ethana przypatrywał mi się zaciekawiony. Pokręciłam tylko głową nadal uśmiechając się do siebie.
Ta choreografia miała bardzo dużo kręcenia biodrami i kocich ruchów. No cóż, była po prostu sexi. Gdy tylko piosenka poleciała dziewczyny zapiszczały wesoło. Panowie z siłowni także musieli ją znać, bo nagle większość odwróciła się w stronę sali, a niektórzy bez skrupułów stanęli obok Ethana obserwując salę. Pogroziłam jeszcze raz palcem chłopakowi, ale ten niewinnie wzruszył ramionami.
Odwróciłam się w stronę lustra napotykając ucieszone twarze dziewczyn. No to przedstawienie czas zacząć. To jest mój żywioł. Muzyka wręcz wzywa mnie do tańca. I zaczęło się. Biodro w lewo, potem w prawo i delikatne kołysanie. Już po mnie.

*

Pożegnałam się z moimi dziewczynami i ruszyłam do Jess, która aktualnie podziwiała jakieś "ciasteczka" na siłowni. W takich momentach zawsze stwierdzała, że ma najlepszą pracę na świecie.
- Sexy Papi, naprawdę? - zapytała z ironicznym uśmiechem, kiedy tylko się zbliżyłam.
- Dziewczyny prosiły - wyjaśniłam opierając się łokciami na blacie recepcji.
- Taaa, jasne. Zgodziłaś się dlatego, że twoje ciało wygląda wtedy bombastyczne - wywróciła teatralnie oczami, a ja parsknęłam śmiechem.
- Bombastycznie? Od kiedy ty takich słów używasz? - zapytałam uśmiechając się szeroko.
Nie dane jej było odpowiedzieć, bo pisnęłam jak poparzona, gdy ktoś prawie włożył mi palce między żebra. Pośpiesznie się odwróciłam i widząc Ethana zmrużyłam groźnie oczy.
- Twoje zajęcia są szkodliwe dla reszty użytkowników siłowni - rzucił wesoło stając obok mnie. Spojrzałam na niego pytająco. - Trzeba coś nakleić na te szyby - dodał poważnym tonem, na co Jess parsknęła śmiechem.
- Dlaczego trzeba zakleić szyby? - nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się Marcus, nasz szef. Nie wiedziałam ile dokładnie ma lat, ale strzelałam, że może być w wieku Ethana, czyli coś koło dwudziestu siedmiu lat.
- Co? Nie! Nic nie trzeba zaklejać! - Ethan od razu zaczął zaprzeczać, a my z Jess zachichotałyśmy.
- Ethan twierdzi, że moje dziewczyny rozpraszają siłownię, Marc - wytłumaczyłam szefowi z ironicznym uśmieszkiem.
Lubiłam Marcusa. Zatrudnił mnie od razu, nie patrząc nawet na moje CV. Stwierdził, że skoro jestem polecana przez jego dwoje pracowników to on im zaufa.
- Odezwała się niewinna - zakpiła Jess czym zasłużyła na moje piorunujące spojrzenie. - Nie, to wcale nie wina Miss Latino, która zaczęła kręcić tyłeczkiem.
- Jessico Anne Connory! Umrzesz! - warknęłam nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta i nim zdążyła zareagować przeskoczyłam przez ladę, aby ją dopaść i załaskotać na śmierć.
Takie zachowania w Fit&Shape były na porządku dziennym. Bardzo często się tak z Jessiką wygłupiałyśmy zbierając rozbawione spojrzenia. Jess, która zdołała uwolnić się od śmierci, niewiadomo kiedy wskoczyła mi na barana. Jako, że nie byłam zupełnie na to przygotowana spektakularnie wylądowałyśmy na podłodze. Po drugiej stronie lady nastąpił głośny wybuch śmiechu.
Zepchnęłam z siebie Jess, która wstała cały czas śmiejąc się. Wredna pinda, to ja wyszłam na tym gorzej. Ale z kolei ta podłoga jest taka zimna, a ja taka zgrzana.
- Pomóc ci wstać? - Connory uśmiechnęła się słodko patrząc na mnie z góry.
- Dzięki, ale leżenie tutaj było tym o czym zawsze marzyłam - stwierdziłam sardonicznie. Ponownie odpowiedziały mi śmiechy.
- Marc, zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie palisz jakiegoś ziółka ze swoim personelem - do moich uszu dobiegł nieznany mi męski głos. Momentalnie zamieniłam się w słuch uważnie obserwując reakcję Jessiki, która wyprostowała się i przywołała na usta najpiękniejszy ze swoich uśmiechów. Hmm, ciasteczko?
- Nie bez powodu moja siłownia jest najlepsza - odpowiedział dumny Marcus.
- Teraz tak, ale kwadrans temu, ta muzyka... stary, tragedia.
Zapanowała względna cisza, ale po chwili dosłyszałam jak ktoś krztusi się. Zaraz, co? Beznadziejna muzyka piętnaście minut temu? Przecież to były moje zajęcia! Pośpiesznie podniosłam się szukając kolesia, który mnie obraża.
Daleko nie musiałam szukać, stał tuż przede mną. Krew się we mnie gotowała, ale mogłam zobaczyć przez chwilę szok na jego twarzy. No w końcu kto by się spodziewał, że leże na podłodze za recepcją? Zupełnie jakby to było normalne.
- Jest pan naszym pierwszym klientem, któremu przeszkadza muzyka. Ale nie ma problemu, zawsze może pan wypełnić formularz zażaleniowy - powiedziałam wkładając w swoje słowa tyle jadu ile tylko było możliwe.
Nie czekając na odpowiedź ominęłam blat recepcji i skierowałam się do szatni. Przemądrzały dupek. Nie podoba mu się muzyka, też mi coś! Jakoś reszta facetów na siłowni nie ma nic przeciwko temu, jeśli tylko może popatrzyć sobie na dziewczyny. Ugh! Powinnam pójść całą złość wyładować na worku treningowym.

*

- ... Ethan był w szoku, a Marcus pękał ze śmiechu! - Jessica dorwała mnie wieczorem w łazience, którą razem dzieliłyśmy. Miałam usta pełne piany, więc nie mogłam jej powiedzieć, aby się odczepiła.
- A sam Ru...
- Oh, przestań już! - krzyknęłam kiedy w końcu pozbyłam się pasty do zębów.
- Ale, Kate, przecież to był R...
- Nie obchodzi mnie kto to był, jasne? - warknęłam zamaszystym ruchem sięgając po szczotkę do włosów.
- Ale...
- Boże, Jess, daj mi spokój! Dla mnie to zwykły palant, który myśli, że jest najważniejszy.
- Kate, on naprawdę...
- Nie będę tego słuchać - warknęłam ponownie, znikając za drzwiami mojego pokoju. Nienawidziłam jak ktoś komentował w jakikolwiek sposób moje zajęcia. Głównie dlatego, że młode dziewczyny jak i starsze kobiety bardzo je lubiły i cieszyły się, że treningi naprawdę pomagają. Więc kiedy przychodził mi jakiś idiota, który mówi, że muzyka jest do D to szlag mnie trafia.
Mimo wszystko lubię siebie i swoje życie. Natura obdarzyła mnie wdziękiem i zamiłowaniem do tańca. Należę do tych wyższych dziewczyn. Mam długie czekoladowe włosy i ciemne, niemalże czarne oczy. Jestem zupełnie normalną dwudziestodwulatką. No może prawie normalną.

Jestem nimfą.

6 komentarzy:

  1. Genialne, po prostu genialne! Ten motyw z wykładowcą, księdzem miałam podobne sytuacje w prawdziwym życiu. :P Jestem ciekawa kto to mógł być, na którego ona nakrzyczała. A ten opis jej na końcu dodaje uroku! :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest czysty przykład z mojego życia. Miałam takiego profesorka-księdza od psychologii własnie. Strasznie ciężko się u niego zdawało :(

      Usuń
  2. WOW, bardzo oryginalny pomysł! Nimfa - podoba mi się. Z nimfami zawsze kojarzą mi się fauny, poza tym widzę na nagłówku jednego, więc wnioskuję, że jeden bohater będzie faunem. Będzie ciekawie! :D
    A co do tego mężczyzny na "R", zaintrygował mnie. Czy mi się wydaje, że coś go połączy z główną bohaterką? I polubiłam Jeremy'ego. Nie wiem czemu, ale ja zawsze zwracam uwagę na te postaci "mniej widoczne". I poza tym lubię czytać o przyjaźni damsko-męskiej. tak jakoś. :D
    A to zakończenie wprost genialne! <3 Po prostu muszę to czytać! Zaczęłam obserwować Twój blog i postaram się codziennie czytać po jednym rozdziale, by nadrobić wszystko! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam nimfy, ale zawsze traktowanie są pobłażliwie. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, aby któraś z nich grała pierwsze skrzypce.
      Mężczyzna na "R" intryguje także i mnie, w sumie to go uwielbiam na swój sposób. Jeremy moim zdaniem jest słodki, ale straszny outsider z niego i bardzo mało go będzie :(
      Dziękuję za tak miłe słowa <3

      Usuń
  3. Witam :D
    Postanowiłam zajrzeć do ciebie i przeczytać twoją historię :P
    Już na wstępie muszę ci powiedzieć, że strasznie mnie zaciekawiłaś. Nimfy? No tego to ja się nie spodziewałam.
    Tak to jest jak głupi człowiek nie zwróci uwagi na adres :/
    Mam nadzieję, że między bohaterką a panem R, wywiążę się coś więcej, jakiś romans? Nie ukrywam, że bardzo na to liczę!
    Weny! Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście uwielbiam nimfy i uważam, że są one niedoceniane :P

      Usuń